Okoliczny Element
Pierwsza Rozgrzewkowa EP
self-released, 2008
3.5
Prawdopodobnie pierwsza recenzja tego materiału, w której nie użyto pewnego słowa na "b".
Ktoś powiedział, że to taka epka na lato. Skoro leje się wóda i kopci się John Coltrane, to od razu szufladkuje się jako "wakacyjny luz", "letni vibe" bądź "melanż w Mielnie". A to karygodny błąd. Nie bez przyczyny doceniłem "Pierwszą Rozgrzewkową" w środku jesieni, kiedy studia zaczynają być studiami, a nie tylko dobrą zabawą, a wszystko wkurwia jak
psiarnia, frajernia i jebani studenci. Bo Okoliczny Element odrywa od szarej rzeczywistości i rzuca gdzieś w przeszłość, do Kempa, Woodstocku, najdłuższej laby w życiu, do jakiegokolwiek okresu wolności, bez spiny i kolokwium, matury lub innych mało istotnych życiówek w zanadrzu, do których niestety przywiązuje się (ja także) zbyt dużą wagę. Odrywa, mimo niedopracowanego rapu (choć przez to bardzo luzackiego) i niedopieszczonych dobrym masteringiem bitów. Odrywa, mimo że, nomen omen, świetnym linijkom daleko jednak do ryjących banię wersów z "W strefie jarania i w strefie rymowania". To nie Dinal, tu nie ma Wankeja - nie ma tego,
co robił dobrze ollie, choć nie był z Aleksandrą. Jest jednak Mejdej i Nin-jah,
co się wczoraj napierdolił. I to starcza. Na lato i na jesień. Na zimę i na wiosnę pewnie też.