Archive for lutego 2011

Historie (nie)alternatywne - Kazik Na Żywo, cz. I

Po czerwcowym występie Kultu podczas Dni Gorzowa pragnąłem tylko jednego: żeby Kazik przyjechał również za rok, najlepiej z Kazikiem Na Żywo. Życzenie się spełniło, nawet trochę wcześniej. Kazik Na Żywo wystąpi 4 marca br. w Miejskim Centrum Kultury. Z tej okazji popiszę trochę o kaenżecie - niezależnie czy tego chcecie, czy nie.

Czytaj dalej >>

Kazik - Spalam się na kasecie i na żywo, ale w studio

Skoro można na żywo relacjonować mecze piłkarskie, skoro można na żywo relacjonować obalanie dwóch butelek napoju winopodobnego Komandos, to równie dobrze można na żywo relacjonować słuchanie płyt. Ale żeby było śmieszniej nie płyty w sensie kompakty, tylko materiał muzyczny zamieszczony na kasetach magnetofonowych. Przyznam, pomysł trochę debilny. A że wszystkie pomysły debilne trafiają do mnie w oka mgnieniu, postaram się ten najnowszy zrealizować.

Przyznam jednak, że nie jestem jeszcze w 100% pewien swych niektórych supermocy. Nie wiem, czy na tyle sypie żartami, skojarzeniami i tak dalej, żeby relacje na żywo były ciekawe i chciało się je śledzić na bieżąco. Dlatego też, przynajmniej pierwsza relacja na żywo zostanie zrealizowana jak płyta "Na żywo, ale w studio" KNŻ, czyli z relacji na żywo zostanie mniej więcej sama relacja, bez "na żywo". Jeśli będę zadowolony z tego, co tu powstanie, to być może kiedyś, w odległej przyszłości powstanie relacja na żywo z krwi i kości.

To koniec wstępnego marudzenia. Relacja w rozwinięciu, czytać należy od końca.

Czytaj dalej >>

Nie Rudi Schubert, nie rudy rydz, czyli polska wieś z Jamajki

Ten szczerbaty i wąsaty murzyn Afroamerykanin w bejsbolówce to Laurel Atiken. Albo to wcale nie on, tylko jakiś jego jego sobowtór. Nieistotne.

Czytaj dalej >>

Szad - 21 gramów (2011)


Szad
21 gramów
Labirynt Records, 2011

3.0

Szad Akrobata. Co za debilna ksywka. Nie wiem, czy członek Trzeciego Wymiaru sam ją sobie wymyślił, ale na to wygląda. Równie dobrze mógłby nagrywać pod pseudonimem Krusty The Clown. Albo Kaczor Donald.

Okej, rozumiem. "Akrobata", bo jak cyrkowiec jeżdżący bicyklem po cienkiej żyłce umieszczonej wiele metrów nad ziemią popisuje się, robiąc cudaczne ewolucje. Tak jakby wprawia w zachwyt swoimi technicznymi zdolnościami. Tyle, że te niebotyczne techniczne umiejętności w przypadku Akrobaty-Cyrkowca i Akrobaty-Szada oznaczają diametralnie co innego. Dwie inne parafie, dwie inne pary kaloszy.

Trzeba wszakże przyznać, że Szad to technik nie byle jaki. Jego flow to wypadkowa doskonałego wyczucia muzyki i znakomitej dykcji. Bit to środowisko naturalne wałbrzyskiego rapera, a on sam jest na polskiej scenie gatunkiem unikatowym (chronionym już nie, bo by pewno spuścił porządne manto klice, która odważyłaby się go zdissować). W niektórych utworach Szad zaiwania z oszałamiającą prędkością, co rusz regulując tempo swojej nawijki, czym wyróżnia się zdecydowanie na tle większości rodzimych MCs. Mało tego, wszystko nie dość, że jest wyraźne, to równocześnie niesłychanie dźwięczne - 31-letni reprezentant Zdolnego Śląska posiada gruby, potężny jak Dzwon Zygmunta głos, który tylko uwypukla przemocarne skille.

Powiem więcej, zezwala on także na przechwałki w tekstach. Wiecie, co mam na myśli - jakiś wypierdek mamuta z głosem nastolatka przed mutacją nawet z najlepszymi punchline'ami mniej siada na wyobraźnie niż typ od nieco gorszych linijek, którego jednak matka natura obdarzyła głosem niskim, groźnym i doniosłym. Choćby dlatego taki Jimson będzie dla mnie ciekawszym raperem niż znacznie bardziej popularny natenczas VNM.

W każdym razie, na "21 gramach" tych przechwałek ze strony Szada nie brakuje. Serio, bragga jest tu sporo i jeszcze trochę. Jak dla mnie nieco za dużo, zwłaszcza że nie są to wersy kopiące dupę. Dupę kopie głos i umiejętności, a nie teksty. Trudno zresztą nie zauważyć, że mieszkańcowi Wałbrzycha daleko do wrażliwego lirycznie rapera-poety. Niby coś tam próbuje, niby się stara i tworzy jakieś storytellingi, ale to nic wielkiego, nic zajmującego. Można pokusić się o stwierdzenie, że Szad od czasu "Skamieniałych" i "Dla mnie masz stajla" nie rozwinął się zupełnie... Beka, tylko żartuję. Prawda jest taka, że "21 gramów" ma swoje słabsze i mocniejsze momenty, że są teksty nad wyraz udane (vide "Patrzę jak idziesz"), jak i te mniej lub wcale. A jak tekst jest nudny albo przekombinowany, to dany numer zazwyczaj nadrabia dźwięcznością, sposobem przekazu oraz bitem (produkcja to w głównej mierze DJ Creon, w głównej mierze jakiś boom-bap, ale i też jazzowe jointy, tak jakby dodane na uspokojenie - i właśnie one są najlepsze!).

I wszystko byłoby w zasadzie okej, mimo poruszania oklepanych tematów i przydługiej formy (ponad 70 minut), gdyby nie fakt, że nawet w tej beczce miodu, którą są techniczne wyczyny Szada, znajduje się łyżka dziegciu. Często łapię się za głowę, ale czasem słyszę rym dla rymu. Słyszę powtarzalność (pewnie przez to, że tyle tu rymów - występują one właściwie co 3 słowa), słyszę rymy odczasownikowe, słyszę bezsensowną grę słowem typu "lewo / Sarajewo". Po wnikliwej analizie dochodzi się więc do wniosku, że to nie *siłacz* tylko *kulturysta*. Że to nie taka technika niosąca treść, a technika dla techniki. Parafrazując moich ulubionych twórców do parafrazowania: jeśli Szad ma stajla, to ja cztery wymiary.

Nie chcę tu jednak oszukiwać, liczby mówią same za siebie. "21 gramów" całkiem mi się spodobało, mimo swoich nie zawsze oczywistych wad. Gruby rap, czasem zaskakujący poziomem merytorycznym. Taki album na kilka wieczorów, żeby go te parę razy przesłuchać, a częściej wracać tylko do "Patrzę jak idziesz", "Rzeki" lub "Witam na komnatach". A że obecnie posucha, bo nic ciekawego w mainstreamie nie wychodzi (darujcie nieodżałowanego VNM-a), to chyba warto sprawdzić, co?

Historie alternatywne - Magik nie skacze z okna cz. I

- Jest 26 grudnia 2000 roku. W Kato pogoda jak z bajki. Jest świątecznie. Boże Narodzenie Magik spędza z rodziną. Co rusz zagląda nerwowo na okno. Właściwie nie wie dlaczego. Chyba miał coś zrobić związanego z tym oknem, ale wyleciało mu z głowy. Przemalować? Rozbić? Wymienić szybę? Nie, to chyba nie o to. - Nieważne. - myśli Magik i wraca do rodziny.

- "Kinematografia" sprzedaje się świetnie. Fokus i Rahim podejrzewają jednak, że płyta powinna sprzedawać się lepiej. W końcu wróżka Esmeralda powiedziała im, że album sprzeda się nie tylko najlepiej w historii polskiego rapu, ale w historii rodzimej muzyki w ogóle. Fokus i Rahim nie przejmują się jednak tym, że wróżka Esmeralda każe im się strzec Internetu, emerytów i rencistów oraz prywatyzacji służby zdrowia. Wspomina jeszcze, że sprzedaż może nakręcić głośne wydarzenie.

- Rahim idzie więc do Polsatu i pokazuje tyłek w czasie programu "Disco Relax". Nie istnieje jeszcze "Plotek" i "Pudelek", więc o sprawie nie dowiedział się nikt, prócz wielomilionowej widowni "Disco Relax" właśnie. Od tego czasu słuchacze disco polo są zniechęceni do rapu. Ba, urządzają nawet pikiety na Krakowskim Przedmieściu, na molo w Sopocie i przy bazylice w Licheniu. Podczas swoich manifestacji śpiewają takie szlagiery wesel i wiejskich dyskotek jak "Jesteś szalona" i "Idę na plażę".

- Magik i Fokus, dbając o dobry PR Paktofoniki, wyrzucają Rahima z zespołu. W odwecie Rahim puszcza Fokusowi "Plus i minus" od tyłu. Słysząc te bezeceństwa, Fokus zamyka się w swojej kanciapie i dłubie przy komputerze przez następne 16 tygodni.

- W tym czasie sprzedaż "Kinematografii" faktycznie podskoczyła. W wyniku wewnętrznego konfliktu Paktofonika nie gra jednak żadnych koncertów. Pieniądze zarobione na płycie idą do wydawcy. Magik, Rahim i Fokus pozostają z niczym.

- Jest 26 grudnia 2001 roku. Wprawdzie są święta Bożego Narodzenia, ale Fokus się tym nie przyjmuje. Podbija do Magika z twardym dyskiem, na którym zawarł efekt swojej 16-tygodniowej pracy. Fokus niestety nie przekazuje *twardziela* Magikowi. Patrzy na to samo okno co Piotr Łuszcz przed rokiem. Rozpędza się, wywraca się na skórce od banana i wypada przez otwarte okno. Dlaczego okno było otwarte zimą, przy temp. -15 stopni Celsjusza? Tego nie wiadomo, to ustali policja. Wiadomo jednak, że Fokus przeżywa ten wypadek. Być może dlatego, że Magik w ciągu ostatniego roku przeprowadził się na parter.

- Co ciekawe, Magik nie dzwoni po karetkę (Fokus może i przeżył, ale że przyjebał głową w beton, to stracił przytomność). - Eee... Nic mu nie jest. Wyliże się. - pomyślał Magik i zabrał się za twardy dysk przyniesiony przez Fokusa. Na dysku widzi folder zatytułowany "Alfa i Omega". Okazuje się, że to skończona płyta. Ok, nie ma dołączonej do niej okładki, ale to dla Magika nie problem, ponieważ poznał niedawno pewnego zdolnego rysownika z Gorzowa. W każdym razie, Magik korzysta z chwilowej niedyspozycji Fokusa (po tym jak odzyskał przytomność, zapadł w śpiączkę, z której następnie wyszedł, ale że mu się nudziło to urządził sobie długi, dwumiesięczny melanż w swojej kanciapie) i wydaje "Alfę i Omegę" własnym sumptem, pod swoją ksywką. Słuchacze są zdumieni nowoczesnymi bitami. Równie wielce zaskakuje ich znaczna mutacja głosu reprezentanta Katowic. Magik tłumaczy to chrypą, spowodowaną piciem wódki (bo urodził go Śląsk). Słuchacze to kupują. Dosłownie i metaforycznie.

- W tym czasie Tymon Smektała układa słowa do przeboju "Oto ja". Nie wie jednak komu oddać "pokój", więc utwór ostatecznie nie powstaje, a pokój wynajmuje po zawyżonej cenie.

- Fokus po spędzaniu na izbie wytrzeźwień paru uroczych miesięcy dowiaduje się, że Magik wykorzystał jego ciężką, kanciapową pracę. Wpada w furię. Chodzi ulicami i przewraca wszystkie betonowe śmietniki. Dochodzi do Spodka, przemienia się w Super Saiyana, wyciąga puszkę farby i dewastuje peerelowskie dzieło architektoniczne napisem: "MAG JEST U PANI!!!". Służba Ochrona Kolei widząc to, pałuje nierozsądnego rapera i zabiera go na doły. Tam Fokus już nie wpada w furię, a w obłęd. Choroba psychiczna doszczętnie niszczy karierę śląskiego MC - na całe życie trafia do szpitala psychiatrycznego w Gorzowie Wielkopolskim. Plotka głosi, że Niemcy, którzy odwiedzili niesławny psychiatryk przy ul. Walczaka podsłuchali wygadywane przez Fokusa brednie. Spisali je na papier, później podstawili do zaśpiewania małemu dziecku i tak powstał "Schnappi Das Kleine Krokodil" - jeden z największych szlagierów Wielkich Niemiec.

- Magik pozostaje sam ze sobą. Jego kumple z Paktofoniki przestali być kumplami. Fokus w psychiatryku komponuje przeboje Szwabom, Rahim - o czym jeszcze nie mówiłem - tuż po swoim "tyłkowym" incydencie i wyrzuceniu z Paktofoniki zostaje wygnany z kraju przez Aleksandra Kwaśniewskiego, Józefa Glempa oraz Emmanuela Olisadebe, czarnoskórego napastnika reprezentacji Polski. Ten ostatni mówi, że "u nas w Najdżerii do takich ekscesów nie dochodzi", a następnie grozi, że jeśli ma być Polakiem wraz z takim niegodziwcem, to woli zrezygnować z obywatelstwa. Olek przystaje na propozycje i nie dość, że Rahima wygania z kraju, to jeszcze odbiera mu obywatelstwo oraz rentę i emeryturę jego matce, babce, ciotce i wszystkim dziewczynom, którym udowodniono, że żyły w związku z raperem ze Śląska dłużej niż 2 tygodnie, 3 dni i 8,5 godziny.

- Emmanuel Olisadebe pozostaje w reprezentacji biało-czerwonych. Dzięki jego bramkom Polska pierwszy raz od 16 lat awansuje na Mistrzostwa Świata, które w 2002 roku odbędą się w Korei i Japonii. Nigeryjczyk z polskim paszportem staje się wielką gwiazdą, złośliwcy przezywają go "ostatnią nadzieją białych".

- Oficjalnych informacji odnośnie miejsca pobytu Rahima brak. Gminna wieść niesie, że otrzymał obywatelstwo Kirgistanu i że jego jedynym zadaniem w nowej ojczyźnie jest szukanie konia.


- W każdym razie, Magik zostaje sam. Myśli nad płytą, myśli nad nagrywaniem z ziomeczkami z innych stron Polski (których, niestety, po wybryku Rahima jest w Polsce niewiele; nie ma boomu na rap, króluje disco polo; załamaniu uległy kariery takich wielkich artystów jak Mezo, Verba i Jeden Osiem L; Jędker jest wciąż prawilny, a słowo "monopol" kojarzy mu się jedynie ze sklepem prowadzonym przez panią Jadzię tak na lewo, jak wychodzi z bloku, ew. z taką grą, co się stawia domki, hotele i kupuje burdele i w którą zawsze Jędker przegrywa z Sokołem i Pono). Jakie to myślenie będzie miało wpływ na polską scenę hip-hopową, polski show-biz i sytuacje polityczną świata? Czy Emmanuel Olisadebe zostanie królem strzelców azjatyckiego Mundialu? O tym w następnej części.

STO LAT, STO LAT!!!



A najważniejsza i najlepsiejsza informacja dnia TUTAJ.

#5 *Toczę bekę*, czy piszę na serio? Do matury zostało 81 dni...

Czy w XXI wieku nastąpił upadek wartości wyższych? Odpowiedz na pytanie, analizując poniższe teksty Pawła Kaplińskiego i Wiesława Stebnickiego.

(Dla lepszego efektu oba poniższe teksty proponuję przeczytać ze śmiertelną powagę, tak jak wiersze Tadeusza Różewicza)
TEKST 1
TEKST 2

Czytaj dalej >>

Leżę w łóżku w piżamie i dłubię w nosie, to jedno co mi odprężenie przynosi

"Spalam się" na kasecie dostałem od kolegi mojego taty jakoś w roku 2000. Miałem 8 lat. No, może to był jednak 2001 i 9 wiosen na karku? Nieistotne. W każdym razie to był szał, bo już natenczas "Melassa" z "Mars Napada" na czele popadła trochę w niełaskę, jakoś mi się już znudziła. "Spalam się" zastąpiło "Cztery Pokoje".

Czytaj dalej >>

A blowjob brought about the fall of dynasty and MP3's saw the fall of a industry



Przypomniałem sobie. Dobra rzecz.

#4 Do matury 87 dni...



Jeszcze tylko LUTY, MARZEC, KWIECIEŃ, MAJ iiii... WAKAAAACJE! (i tak jakby 4-miesięczne, hehe). Ale teraz mam ferie, to nie narzekam. ;)

Możecie wszystko wziąć, likwidujemy studio nagraniowe

- To była końcówka grudnia, koło 20:30 czasu nowojorskiego. Vanwinkle Ave, Garfield w New Jersey, USA. Jechałem z wujasem do Liquer Store'u (taki sklep z alkoholem) po fajki (za 7$, masakra!!!). Stanęliśmy przy sklepie, wujas poszedł do sklepu, ja zostałem w aucie. Patrzę, a po drugiej stronie ulicy jakiś gościu wynosi płyty w kartonach. Widzę, że wynosi ich coraz więcej. Aż wyszedłem z auta, żeby popatrzeć. W końcu wrócił wujas zaopatrzony w tytoń. Podeszliśmy do typka, pogadaliśmy chwilę: "Możecie wszystko wziąć. Likwidujemy studio nagraniowe". No dobra, to wzięliśmy te kartony i pojechaliśmy do domu. Ot, cała historia.

Mały procent zawartości tych kartonów przetransportowano do Polski. 3 płyty sprezentowano mi:

Czytaj dalej >>

Gdyby polskie piosenki były markami wina produkowanymi przez UPADAJĄCĄ : ( firmę Ostrowin

Ostrzegam: To najprawdopodobniej nie tylko najgłupszy wpis, jaki opublikowano na tym blogu, ale też najbardziej debilny tekst mojego autorstwa w ogóle. Strzeżcie się!

Firma Ostrowin upada. Wydawać by się mogło, że podmiot, który produkuje i sprzedaje takie smakołyki jak "wino marki wino", "Leśny Dzban" lub nieśmiertelny "Komandos" nie może upaść. Ba, że taka firma powinna być wręcz wielką międzynarodową korporacją, eksportującą swoje wyroby do wszystkich krajów świata. Nawet do Francji, Włoch i krajów, w których alkoholu się nie pija (choć w takie nie wierzę). Z drugiej strony, trudno mi sobie wyobrazić, żeby w jakimkolwiek innym kraju tanie wina, które jak wiadomo są dobre, gdyż są dobre i tanie, sprzedawały się lepiej niż w Polsce. Trudno mi sobie wyobrazić powody, dla których taki gracz na rynku winiarskim jak Ostrowin upada. Na rynku bardzo dochodowym dodajmy - wystarczy popatrzeć, co takiego ze sobą wynoszą z Żabki smutni, bezdomni i zarośnięci panowie w sile wieku oraz radosna, wrzeszcząca i roztańczona młodzież. Produkować tanie wina i nie osiągać zysku?! Pachnie mi tu albo niezłym szwindlem, albo koszmarnie złym zarządzaniem.

W każdym razie konanie Ostrowina odbiło się szerokim echem w sieci. Na Facebooku nie brakuje grup zrzeszających fanów wyskokowych trunków tejże korporacji bądź płaczących za tragicznie uśmierconym "Komandosem". Na Widelcu powstał nawet "Ostrowina pamięci żałobny rapsod" - Norwid przekręca się w grobie. Nie mogę być gorszy i przygotowałem zestawienie oparte na tradycyjnej już dla tego bloga formule:

Wino | [winka.net]
"Wspaniałe!"


Wino marki "Wino". Peerelowska klasyka. Jak Maryla Rodowicz. Nic tylko wsiąść do pociągu, byle jakiego, nie dbać o bilet, ale zadbać o bagaż. Płynny. Wyskokowy. Winny. Dobry i tani.

F16 Extra-Energy | [winka.net]
"To wino istnieje po to, aby opowiadać kumplom co się piło w weekend."


Efekty zmieszania napoju winopodobnego z energy drinkiem mogą być zaskakujące. Podobnie sprawa ma się z miksem doświadczonej aktorki, starej melodii i bon-motami Roberta Burneiki. Nie do końca polska piosenka, wybaczcie.

Żubr | [winka.net]
"2 wypiłem i był ogar"


Żubry żyją w lesie wokół drewnianych drzew i jedzą jagody.

Baryła Leśna | [winka.net]
"Miły posmak aroniowo-porzeczkowy. Idealna do grilla."


Szczerze mówiąc, miało być tu coś innego, ale że po wpisaniu "Baryła" w YouTubie wyskoczyło mi właśnie takie coś, to nie mogłem się powstrzymać. Magia, po prostu magia! Propsy dla tych, co obejrzą całość.

Platon Czerwony [winka.net]
"Smak liceum."


"Platon Czerwony" może kojarzyć się z filmem "Pieniądze to nie wszystko" Juliusza Machulskiego, w którym Marek Kondrat rozkręcał "small biznes" na wsi. Produkcja wina "Platan" ("Platyn"?). A że podśpiewywali w tle bracia Golcowie, to powyżej macie "Słodycze". Pamiętajcie jednak, że "Ani Pepsi, ani Cola nie zastąpią Wam jabola!!!", więc i zwykłe słodycze tanim winom rady nie dadzą!

Komandos Zielony | [winka.net]
"Komandos jest bardzo dobry i niedrogi."


Legenda Żabek, podwórek, plenerów i domówek. Wino nad winami. Lider w klasyfikacji wszystkich jaboli wszechświata. Obiekt kultu, pożądania i wspomnień. 750 ml i 10% alkoholu za ok. 6 zł (kiedyś za piątaka). Z uwagi na to wino "bycie komandosem" nabrało całkiem nowego znaczenia. Tak klasyczny wytwór winopodobny można przyrównać tylko do klasycznej piosenki winozachęcającej. Do jabolowego hymnu.

Kokosowa nuta | [winka.net]
"Bounty ze spirytusem."


Egzotyczna osobliwość wśród win. Egzotyczna osobliwość wśród... No właśnie czego? Nazwanie twórczości Tercetu Egzotycznego muzyką nawet przez gardło mi nie przejdzie. Niemniej, "Conga, Bonga i Cabasa" brzmi niemal identycznie co "Kokosowa nuta", "Bounty ze spirytusem" lub "Rafaello-mózgojeb".

Leśny Dzban | [winka.net]
"Top 1 w moim mieście."


Jeśli "Komandos Zielony" to król imprez, to "Leśny Dzban" jest księciem. Księciem, któremu przyda się towarzystwo kubków, bo z woreczka ciężko się pije. O popularności "Leśnego Dzbana" może świadczyć moja ostatnia wizyta w Żabce - klient przede mną skupował zapas tego trunku. Pewnie usłyszał o rychłym upadku Ostrowina i postanowił się zabezpieczyć. Jeśli "Jabol Punk" to "Mazurek Dąbrowskiego" wśród piosenek jabolowych, to "Jabolowe ofiary" to "Rota".

Siewiernoje Igristoje | [winka.net]
"Cały mój akademik to pije."


Winopodobny napój musujący, tzw. "ruski szampan". Czyli Nowy Rok. Albo wesele. A jak wesele to i "Biały Miś". Całe szczęście, odmian "ruskiego szampana" na sklepowych półkach nie brakuje. "Biały Miś" będzie miał wciąż godne towarzystwo.

Patyk | [winka.net]
"Niesamowite barwniki E150d i E122 nadają wyrazistą czerwień przechodzącą w bordowy wpasowujący się w paletę kolorów chromatycznych. "


Też nie kumam.

Manciano Rosso | [winka.net]
"Na chwilę obecną recenzji brak."


Ubranie czegoś w ładne auslanderskie szaty wcale nie oznacza, że od razu będzie się miało do czynienia z czymś ładnym i *zachodnim*, a więc z czymś nowoczesnym, na wysokim poziomie. Wiedzą to konsumenci wina "Manciano Rosso". Wie to też miliony Polaków, którzy dopingowali i wysyłali SMS-y na *międzynarodowy przebój* "Keine Grenzen" w wykonaniu czerwonowłosego Michała i reszty, tj. Tych Dwoje.

Granat Czerwony | [winka.net]
"Po powąchaniu, sam się pcha do ust i trudno go oderwać."


Granat to wojna, Czerwoni na wojnie to Sowieci, Bolszewicy. Kryj się, kryj! Przed Sowietami i skutkami "Granata Czerwonego".

Komandos Czerwony [winka.net]
"To nie ma smakować - to ma sponiewierać!"


Mniej znany i mniej lubiany brat Pana Legendy (z tej okazji - gorsza, moim zdaniem, wersja "Jabol Punk"). - Zielonego Komandosa poproszę. - Nie ma? No to Czerwony. Taki zwyczaj. Niedługo będzie trzeba zmienić stare nawyki. Też macie wrażenie, że Żabki mogą zbankrutować? Nie będzie Zielonych, nie będzie Czerwonych, nie będzie niczego! Jeden z nielicznych żabkowych exclusive'ów poszedł się jebać.