Archive for października 2011

Gadabit - Gadabit (2011)


Gadabit
Gadabit
Gramy Fair, 2011

3.5

[KLIK]

Historia Pewnego Uczucia

Pamiętacie "Walentynkowy Mixtape 2008"? Zbiór lovesongów, niekoniecznie hip-hopowych? Jeśli nie, to nic nie tracicie. Teraz coś podobnego zrobił Ment XXL. Tyle że lepiej: tak jak zawsze ja to chciałem zrobić, ale brakowało mi umiejętności i wyczucia. Efekt jest piorunujący. To są naprawdę jedne z lepszych utworów o miłości. M.in.: Dinal, Mały Esz Esz, Pezet, Ostry, Eldo, Smarki, Tede, Włodi, Jimson, Tetris. Lecą propsy. Posłuchajcie "Historii Pewnego Uczucia":

Duże Pe - Nowoczesny Hip-Hop vol. 1 (2011)


Duże Pe
Nowoczesny Hip-Hop vol. 1
I-N-I ArtAgencja, 2011

2.0

[KLIK]

Coraz bardziej znany



Wybaczcie, nie mam czasu na dłuższe wpisy.

Kubson, z którym latem przeprowadzałem bardzo dłuuuugi wywiad (I, II, III, IV), zyskuje na popularności, co mnie osobiście niezmiernie cieszy. Przede wszystkim, jego "Igła w stogu PCV" trafiła do Empików. Dystrybucją krążka zajęła się Fonografika. Jasne, pewnie sprzedaż wydawnictwa nie jest jakaś kolosalna, ale i tak dobrze, że tak zdolny i niedoceniany raper i producent trafił na legal. Nawet jeśli bez większego rozgłosu.

Poza tym, w najbliższych dniach pojawi się teledysk do jednego z lepszych numerów z ostatniej płyty Kubsona, do utworu "Nie ma". Powyżej macie zapowiedź.

Oprócz tego, Kuba znalazł się w telewizji. W żadnym TVN-ie lub innym Polsacie, ale tak czy siak... iTV dwa razy w tygodniu nadaje hip-hopowy program "Mixtape" i właśnie w nim warszawiak wystąpił. Całość obejrzycie tutaj.

Do następnego.

Gustoprześwietlacz 2.0: Placówka postępu


Przemek "Przemysław" Jaślan, autor bloga muzycznego Placówka postępu, w wolnym czasie lektor angielskiego.

Poważne słuchanie zaczęło się u mnie w 1998 roku, kiedy to kupiłem sobie kasetę "OK Computer" Radiohead. Przez dłuższy czas byłem zdeklarowanym rockowcem aż w końcu mi odbiło i zacząłem słuchać klasyki, soulu, hip-hopu, jazzu i world music (oraz paru innych rzeczy). Oto, mniej więcej, moje 10 ulubionych kawałków w kolejności, mniej więcej, alfabetycznej.





Mahmoud Ahmed – Ere mela mela


Etiopska muzyka z lat 60-tych i 70-tych to moje największe odkrycie od dłuższego czasu. Zaczęło się od płyty "The Very Best of Ethiopiques" i tego kawałka.

The Beatles – Strawberry Fields Forever

The Beatles - Strawberry Fields Forever przez sounds312

Chyba najbardziej zbliżona do rocka rzecz na całej liście. A pomyśleć, że jeszcze parę lat temu słuchałem wyłącznie muzyki dającej się określić mianem "gitarowe białasy".

The Dave Brubeck Quartet – Blue Rondo a la Turk


Metrum 7/4 to jest to. Dave'a Brubecka na pewno znacie z utworu "Take Five" (metrum 5/4).

Youssou N'Dour – Immigres/Bitim rew


Też niezła rytmika. Oprócz tego, wzruszające. Youssou N'Dour sprzed "7 Seconds" był naprawdę mistrzowski.

George Gershwin – Summertime (wersja Anne Brown)


Gdyby Gershwin pożył trochę dłużej, to muzyka poważna też pożyłaby trochę dłużej. Ważne, żeby "Summertime" śpiewała  Anne Brown, czyli pierwsza Bess z Porgy and Bess. Inne wokalistki operowe raczej wszystko psują. Z nieoperowych wersji, to Billie Holiday nieźle sobie poradziła.

Hamlet Gonaszwili – Tsinskaro


Gruzińska muzyka jest wspaniała, a koncert chóru Rustavi jest w mojej pierwszej trójce koncertów ever. Tsinskaro możecie znać z filmu "Nosferatu – wampir". Harmonie jak z kosmosu.

Krzysztof Komeda – Czołówka z "Nieustraszonych pogromców wampirów"
 

Jaki to właściwie ma być gatunek muzyczny?

Dymitr Szostakowicz – I koncert wiolonczelowy, I cz.


Miał być wiolonczelowy Elgara, ale w końcu zdecydowałem się na to. Może zadecydowała partia waltorni – w końcu kiedyś wielbiłem Armię.

Ralph Vaughan Williams – On Wenlock Edge, I cz. (On Wenlock Edge)


Angielskich kompozytorów mogłoby być więcej – taki Edward Elgar na przykład. Albo Jowisz z Planet Holsta.

Wu-Tang Clan – Shame On a Nigga


Nie dałem nic z soulu, to niech chociaż będzie soul samplowany. Ol' Dirty Bastard rządził.

Mahmoud Ahmed - czegoś takiego w gustoprześwietlaczu jeszcze nie było. Szkoda, że takie długie. The Beatles - nuda. Dave Brubeck - wow. Youssou N'dour - pierwsze słyszę. Ale zajebiste!!! Propsy. George Gershwin - zdecydowanie wolę wykonania nieoperowe. Billie Holiday, tak właśnie. Hamlet Gonaszwili - nie czuję tego, kompletnie. Krzysztof Komeda - nie wiem co to za gatunek, ale fajne. Szostakowicz - o, to jest mega! RVW - za długie, sorry. Wu-Tang Clan - nigdy za nimi nie przepadałem. Wiem, dziwny jestem.

Tusz Na Rękach - Uwolnić Umysł (2011)


Tusz Na Rękach
Uwolnić Umysł
Gruby Kot Records, 2011

2.0

[KLIK]

Maleo Reggae Rockers - Rzeka dzieciństwa (2011)


Maleo Reggae Rockers
Rzeka dzieciństwa
Universal Music Poland, 2011

2.0

[KLIK]

Wywiad z Solarem i Białasem


1 września był dla Solara i Białasa datą przełomową. Tego dnia swoją internetową premierę miał ich pierwszy, długogrający album. Ponad miesiąc później, 8 października, duet promował swoją płytę w Gorzowie Wielkopolskim (tu relacja). Parę godzin przed koncertem spotkałem się z autorami "Z ostatniej ławki" i porozmawiała o kondycji polskiego rapu, Hip Hop Kempie i planach na przyszłość.

Litoslav: Zadowoleni z reakcji po premierze płyty?

Solar: Zadowoleni z reakcji ludzi, ale nie z reakcji rynku. O ile opinie są dobre, o tyle płyta nie schodzi nam jakoś zajebiście.

Białas: Ale dzięki niej otwiera się parę ciekawych furtek. I może w przyszłości wyjdzie z tego coś fajnego.

L: Na płycie i poprzedzającym go mixtapie zajadle krytykujecie polski rap. Co jest z nim nie tak?

S: Sporo rzeczy jest nie tak. Generalnie to, o czym nawijamy. Jakiś nepotyzm, tak to nazwijmy. Nie ci najlepsi dostają szansę, tylko ci, co mają znajomych, którzy zrobią im promocję. W wielu przypadkach wychodzą płyty marne jak skurwysyn, a przez to, że wytwórnia daje hajs na cztery klipy i robi dobry PR, plus zachęca czterech w miarę dobrych raperów do dogrania się, to płyta sprzedaje się całkiem nieźle.

Poza tym, media mają wyjebane na tych, którzy nie należą do większych wytwórni. Tak naprawdę jest to strasznie zamknięte, hermetyczne środowisko. Starsi stażem raperzy nie pomagają młodym, tylko murują się i traktują rap kapitalistycznie. No może ostatnio trochę wyciągają dłoń do undergroundu, bo sami już nie dają rady.

Kolejny problem dotyczy koncertów. Organizatorzy nie płacą hajsu. Trudno oczekiwać, żeby wszyscy cały czas chcieli występować tylko ze względu na zajawkę.

L: Ale nie uważacie, że jest trochę przesadą umieszczanie starego, wyśmiewanego freestyle'u Eldo do swojego numeru?

S: Powiedzmy może najpierw o Pariasie: po premierze ich płyty oglądałem różne wywiady i trochę głupio mi się zrobiło, że potraktowaliśmy ich jako całość (tak można interpretować mój wers "Olej Parias"). Nie wydaję mi się, żeby Pelson i Włodi byli godni potępienia, wydają się ogarniętymi wyluzowanymi typami - rapowo też. A jaki jest Eldo, każdy widzi.

B: Co do freestyle’u Leszka jest on dla nas śmieszny. Sam Eldo mówił, że trzeba mieć do siebie dystans, więc nie rozumiem, dlaczego tak się tym oburzył.

S: Kompletnie nie uważam, żeby była to przesada. Z praktycznej strony wyglądało to mniej więcej tak, że nagraliśmy kawałek i padł później pomysł, żeby wstawić tam jego wokal. Pośmialiśmy się pół godziny…

B: …wstawiliśmy i wrzuciliśmy do netu. Przypadkowo było to w premierę płyty "Parias".

S: Tak, ten kawałek był nagrany ze 3 miesiące wcześniej. Tego dnia spotkaliśmy się, żeby nagrywać płytę dalej i ten numer puściliśmy jako taką zapowiedź.

L: Czyli nie boicie się "liścia na odmułę"?

S: Były dwa spotkania i jakoś rzeczonego "liścia" nie było. Także chyba jest spoko.

L: A co z Vieniem? "Leci jednym flow drugą dekadę"…

S: Bo tak jest. Generalnie nie mam nic do niego, niech sobie rapuje. Leci jednym flow drugą dekadę i o tyle chodzi w tym wersie.

L: I nie czujecie się od niego lepszymi raperami?

S: Strasznie narcystyczne byłoby mówienie: "O, jestem lepszy". Każdy może sam ocenić kto jest lepszy, bo to sprawa subiektywna - nie do mnie należy ta ocena.

L: A dla Was? Trzech, może pięciu, najlepszych? Pomijając siebie wzajemnie.

S: Dla mnie – Sobota. Świeży, zajebisty…

B: Tak, potwierdzam.

S: Jaram się jeszcze Zeusem. I Łona jest dalej mega raperem. Zawsze ceniłem Tedego, ale ostatnio wydał tych płyt dziesięć w rok i tak trochę zamulił.

B: Też bardzo cenimy raperów, z którymi współpracujemy: Danny, TomB, Bonson, Tetris…

S: W każdym razie, taka czołówka, która teraz mi przyszła do głowy, to właśnie Sobota, Zeus i Łona.

L: To tak na marginesie, podoba się nowa płyta Łony?

S: Jeszcze nie jestem do końca z nią osłuchany, ale raczej fajna.

B: Trzeba przesłuchać ją 300 razy, żeby ją w 100% zrozumieć.

S: Właśnie za pierwszym razem jak ją przesłuchałem, to tylko delikatnie, żeby ją "musnąć". Brzmieniowo – zajebiście. Po czym jak zacząłem się głębiej zastanawiać, to wydawała mi się popierdolona, bo wielu rzeczy po prostu nie skumałem. Teraz, jak zacząłem się wkręcać, to doceniam. Co mogę więcej powiedzieć? Świeży raper, pomysłowy, oryginalny na maksa. Tak jak Webber. Nic, tylko się jarać.

L: To teraz może trójka najbardziej przehajpowanych MCs…

S: Szkoda, że nas zmuszasz do takich rzeczy, bo to jakby taki diss w wywiadzie. A to jest słabe.

B: I też trudno kogoś na szybko krytykować.

S: Nie ma co tworzyć jakichś pojebanych rankingów. Dla niektórych my jesteśmy przehajpowanymi raperami, dla niektórych może być to Zeus, Łona albo Sobota. Chodzą mi po głowie różne ksywki, ale nie chcę cisnąć tych ludzi. Nic do nich nie mam, tylko tyle, że dziwi mnie odbiór ich tracków.

L: A jak wspominacie Kempa?

B: Miałem okazję wystąpić na main stage'u, co było, kurwa, niesamowite. Gdy stanąłem na scenie i zobaczyłem tych wszystkich ludzi, to czułem się jak na pierwszym koncercie. Chyba najlepszy moment w moim życiu.

S: Ja już czwarty raz byłem na Kempie i nie miałem takiej zajawki jak na poprzednich edycjach, bo generalnie wyglądało tak samo jak wcześniej. Ale jak zawsze spoko. Tyle że przepity trochę za bardzo. Za dużo czasu spędzonego na polu, za mało na koncertach.

L: Właśnie, jakie koncerty najbardziej się spodobały?


S: Najbardziej? Koncert, kurwa, na polu. Koncert alkoholowy. Nie no, były jakieś zajebiste koncerty, ale mam taki burdel w bani, że, bez kitu, nie pamiętam po prostu nic.

B: Zapomniałem dokładną nazwę, ale najlepiej wspominam tych Niemców, którzy grali dokładnie przed hymnem  [K.I.Z. – przyp. red.]. Zrobili straszny odlot. Strzelali dymem, rzucali piórami, odpalali płomienie. Konkret.

L: Na Kempie także kręciliście klip.

S: Właściwie to kręciliśmy dwa klipy. Do "Hajlajfu" z popkillerowej składanki, który teraz będziemy kończyć…

B: Tylko nie wiadomo, czy akurat te ujęcia z Kempa się pojawią…

S: Akurat w "Hajlajfie" się chyba pojawią.

B: Kręciliśmy też do kawałka "Nienormalnie" z Bonsonem.

S: Ale to już było takie dziwne.

B: Tak, to był już któryś dzień melanżu i niektóre pomysły bywały za odważne.

S: Choćby wyjście z buta z obsranego ToiToi-a…

Wracając, wszystko zależy od tego, jak to wszystko poskładają spece z Popkillera. W każdym razie, zaznaczyliśmy, że najpierw klip idzie do porządnej autoryzacji.

L: Dobrze, że wspomnieliście. Białas, co Ci dała ta cała popkillerowa akcja? Co o niej sądzisz?

B: Ogólnie inicjatywa bardzo fajna. Może ja bym dobrał trochę inny skład, ale nie ma co narzekać. Cieszę się, że mogłem nawinąć kawałek na bicie Ostrego. Popkiller zrobił kozacki klip, teraz możemy kręcić teledysk do "Hajlajfu". Sporo dobrego z tego. Dla nas, nie tylko dla mnie.

L: A plany na przyszłość? Nowa płyta, jakieś featuringi?

S: Featuringów mnóstwo. Niedawno zostaliśmy zaproszeni na producencką płytę DonDe. Teraz nagraliśmy kawałek na płytę Volta. Zostaliśmy też zaproszeni na mixtape DJ Gondka na bitach Złotych Twarzy. Oprócz nas pojawią się ludzie z czołówki. I jeszcze Wini do nas niedawno zadzwonił…

B: Mieliśmy nie zdradzać.

S: Racja, nie będziemy zdradzali. Generalnie taka akcja związana z wytwórnią STOPROCENT. Ma być hip-hop, kilku spoko gości i Matheo – tyle możemy powiedzieć. Ale czy to dojdzie do skutku, to też ciężko przewidzieć.

L: A co z Waszymi nagraniami? W duecie, solowo…

B: Teraz mamy przerwę, jesteśmy zmęczeni po nagraniu „Z ostatniej ławki”. Gdyby w tej chwili miało coś powstać, to byłoby to w tym samym klimacie, a to nam nie pasuje. Chcemy odpocząć od tego wszystkiego i jak wpadną nam do głowy jakieś świeże pomysły, to na pewno coś zrobimy. Są już jakieś plany, ale to jeszcze za wcześnie, żeby o tym w ogóle mówić.

S: Przez ostatnie dwa lata wydaliśmy pięć płyt, także jesteśmy trochę wypaleni. Przyszło zmęczenie. Trzeba poczekać na lepszy moment.

L: Dzięki za wywiad i powodzenia.

foto: Daniel Chociłowicz

Gustoprześwietlacz 2.0: Askel


Askel, czyli Wojtek Kamiński. Brat Tomka, Szugara. Nieregularnie (bardzo) pisze dla AxunArts.

Jakiś czas śledziłem Gustoprześwietlacz i zawsze zastanawiałem się, co ja bym wybrał. Byłem dość zdecydowany i wiedziałem dokładnie jakie numery wybiorę. W końcu padło na mnie i co się okazuje? Kompletnie nie wiem, jakie wybrać utwory. Które nadają się bardziej, a które mniej. Czy chcę dać coś z tak głębokiej alternatywy, że nawet hipster by się zesrał, czy polecieć mainstreamem po całości? Dziesięć bangerów z jebnięciem godnym wystrzałom z armat, czy spokojne stonowane pościelowy? Ostatecznie postanowiłem wybrać 10 utworów, które mi się podobają. Pomysłowo.

1. Jamie Woon – Night Air


Wykonawcę poznałem całkiem niedawno, prawdę mówiąc. Wiem, że był w tym roku na Nowej Muzyce, nie dane mi jednak było widzieć jego koncert. Jamie ma jeden album ("Mirrorwriting") i jest to naprawdę dobry materiał.  Ponieważ tylko jeden utwór na wykonawcę, daję "Night Air", ale cały album jest godny polecenia

2. Black Keys – Tighten Up


Ktoś pewnie powie, że Black Keys ma lepsze kawałki. Pewnie ma rację. Jednak ten najbardziej mi przypadł do mojego jako takiego gustu. Któregoś razu wpadł mi w ucho bodaj podczas oglądania jakiegoś filmu i nie mogłem się od tego uwolnić jak kobiety od Hattricka. W końcu znalazłem tytuł i wykonawcę i tak się zaczęło moje słuchanie Black Keys.

3. Múm – Sing Along


Islandzka grupa, nazwę czytasz tak jak widzisz – mum. Tak mi się wydaje. Spokojny trochę glitch, trochę elektroniki, fajne, miłe dla ucha wokale. Przyjemnie się tego słucha zawsze i wszędzie.

4. Sigur Ros – Glósóli


Pierwszy islandzki zespół jaki poznałem. Wciąż jeden z moich ulubionych w ogóle. Do dziś żałuję, że nie udało mi się pojechać na koncert w 2008, bo nie wiem, czy kiedykolwiek jeszcze ruszą w trasę. Zespół fenomen - poza "Vanilla Sky" nigdzie indziej nie udostępnili swojej muzyki. Grupa, która tworzy magiczną muzykę, a jednocześnie składa się z niebywale skromnych chłopaków bardzo przywiązanych do swojej ojczyzny. Niesamowicie nastrojowa, niesamowicie piękna muzyka.

5. Amon Tobin – Dropped From the Sky

Amon Tobin  (Dropped from the sky) przez STROUCEMAN

Zastanawiałem się między dwoma utworami:  "Dropped From the Sky" z najnowszego albumu, "ISAM", albo "Surge", w remixie Two Fingers (który też trzeba koniecznie przesłuchać, zwłaszcza na żywo), ostatecznie wygrał ten pierwszy. Amon Tobin jest niedefiniowalny, jego muzyka jest niesamowicie eklektyczna, złożona a do tego wyśmienita. Miałem szczęście być na koncercie Amona w tym roku na Nowej Muzyce w Katowicach i kiedy pojawił się ten numer, to mnie zmiotło z powierzchni ziemi, a jest to dość trudne, biorąc pod uwagę moją wagę. Można śmiało stwierdzić, że jestem jego psychofanem i gdybym miał wystarczające środki finansowe, to bym za nim jeździł po Europie. Tyle.

6. Roots Manuva – Witness


Niesamowicie wpadający w ucho numer, znakomity Roots Manuva, witness the fitness, trzeba coś dodawać? Roots zawsze spoko.

7. Bonobo – The Keeper


Bonobo świetnie dobiera sobie kobiety, które mają mu śpiewać. Simon Green, DJ, kompozytor, producent i nie wiem jeszcze co, a do tego mistrz w tworzeniu świetnych, nastrojowych numerów, idealnie nadających się na wiosnę lub nadchodzącą jesień. Kto nie zna Bonobo, ten trąba.

8. Mr Scruff – Kalimba



Wiecie, że w Windowsie 7 ten numer jest domyślnie na dysku jako przykładowa muzyka?  Tak czy inaczej, świetny, bujający, zalatujący funkiem numer, obok którego nie da się przejść obojętnie.

9. Two Fingers - Fools Rhythm


Trochę oszukuję. Two Fingers to Amon Tobin i Doubleclick. Ale ponieważ oddzielnie tworzą pod własnymi "podpisami" to jako Two Fingers liczą się oddzielnie. Ale tak poważnie, to jest świetny numer, więc nawet gdyby pewne osoby tutaj nie maczały swoich paluchów to i tak by tu trafił

10. Rusko – Hammertime


Żeby nie było, też słucham dabstepów, ale chyba jednak nie jaram się nimi aż tak, jak to się przyjęło. Tak czy inaczej, Rusko to jeden z najlepszych wykonawców w obrębie swojego gatunku, a nie jakiś tam pedalski Skrillex. Basta.

No, to dziękuję, chciałbym pozdrowić mamę, tatę, babcie, dziadków, brata, moją kobietę, Boga i wszystkich innych. Nie udałoby mi się, gdyby nie wsparcie moich bliskich i dalekich, to wiele dla mnie znaczy

Keep it loud.

I mała zagadka. Numery 5, 6, 7 i 8 (no i pół 9) mają ze sobą coś wspólnego. Co takiego?

Jamie Woon - brzmieniowo super, wokal już nie. Black Keys - całkiem spoko. Mum - też fajne. Sigur Ros - ma klimat. Amon Tobin - co za mistrz! Muszę jak najprędzej zacząć kompletować dyskografię tego pana, bo roz-pier-da-la. Roots Manuva - znów Ninja Tune i znów czapy z głów! Bonobo - masakra po raz kolejny. Choć wolę inny numer z Trianą. Mr Scruff - genialne! Ninja Tune to zawsze gwarancja najwyższej jakości. Two Fingers - megamegamega. Rusko - nie, dziękuję.

Mój ulubiony raper [2]



Mój ulubiony raper Medium wylądował w Asfalt Records. Super sprawa. Z obecnej sceny undergroundowej najbardziej na legal zasługiwał właśnie on.

Jaram się jeszcze bardziej, jak sobie przypomnę, że twórczość chłopa z Kielc poznałem jeszcze na "Seansie Spirytystycznym". Że parę miesięcy później przeprowadzałem z nim wywiad.

Pewnie się tylko łudzę, ale być może dzięki mnie, moim wpisom na lite-lite, parę osób zainteresowało się jego muzyką. Jasne, to nie ja go pchnąłem do "mainstreamu". On sam o to zadbał. Niemniej, dołożyłem od siebie małą cegiełkę. I to jest fajne. Jaram się opór.

"Teoria Równoległych Wszechświatów" za miesiąc. Dawno nie kupiłem w ciemno płyty wydanej nakładem Asfalt Records. O jakości tej jestem przekonany w 100%. Pobiegnę do Empiku. Od razu.

Zróbcie to też. Medium to świetny MC i źle by się stało, gdyby legalny debiut nie spotkał się z aprobatą rynku. Nie pozwólcie na to!

Solar/Białas (8.10.2011, klub Amsterdam, Gorzów Wlkp.)


[KLIK]

foto: Daniel Chociłowicz

4 more years?



Czy chcecie kolejnych 4 lat rządów PO, czy nie - idźcie na wybory.

Nawet jeśli nie macie na kogo głosować. Oddajcie nieważny głos, dopiszcie "króla Juliana", cokolwiek.

Chcecie marudzić, to nie bądźcie bierni.

Vote or die.

Macie czas do 21.

Gustoprześwietlacz 2.0: U Call That Love


Witalij, Witold Ostrowiecki - założyciel serwisu internetowego U Call That Love (www.ucallthatlove.com), promotor, aktywista.

Niezwykle trudno złożyć listę dziesięciu utworów, mającej na celu zaprezentowanie gustów muzycznych danej osoby. Aby utrzymać spójność i porządek, postanowiłem trzymać się tylko i wyłącznie nagrań hip hopowych. Pomimo tego, iż wszystkie tracki są przypisane do jednego gatunku muzycznego, to różnice pomiędzy nimi można łatwo zauważyć. Pragnę zaznaczyć, iż posiadam o wiele większy zbiór ulubionych singli, a niniejsze nagrania mógłbym zastąpić kilkudziesięcioma tuzinami zupełnie innych kompozycji.

Kolejność przypadkowa.

Audio Two - Top Billin'


W październiku 1987 roku na rynku płytowym ukazał się jeden z najważniejszych singli w historii hip hopu. "Top Billin'" to również najczęściej samplowany utwór rapowy, zawierający genialne wersy Milka Dee, który stylem, flow i punchline'ami budzi podziw do dzisiaj. Nagranie Audio Two kryje interesującą i szerzej nieznaną historię. Minimalistyczny instrumental powstał, kiedy Gizmo błędnie zaprogramował perkusyjnego loopa wziętego ze słynnego "Impeach The President" The Honey Drippers. Współpracujący z duetem Daddy-O ze Stetsasonic stwierdził, iż beat idealnie pasuje i powinien zostać w pierwotnej formie. Jak widać, okazało się to strzałem w dziesiątkę. Geniusz tkwi w prostocie. Z niewiadomych mi przyczyn, dostępny videoclip do utworu zawiera wersję zremiksowaną tracku; wiem, że oryginalnie klip ukazał się w dwóch wersjach, najwidoczniej druga wersja gdzieś przepadła.

No I.D. & Dug Infinite - Sky's The Limit


Hip-hop powstający w Chicago od początku różnił się stylem od innych okręgów w Stanach Zjednoczonych. Osobą odpowiedzialną za rozwój chicagowskiego brzmienia jest bez wątpienia No I.D., słusznie uważany za jednego z ojców kultury hip-hopowej w tym mieście. W 1997 roku producent nagrał wspólnie z Dugiem Infinite wspaniały album "Accept Your Own & Be Yourself (The Black Album)". Singlem promującym wydawnictwo został genialny i niezwykle klimatyczny utwór "Sky's The Limit". Track definiuje hip-hop z Wietrznego Miasta, pozostając fenomenalnym osiągnięciem, do którego nikt w przeciągu następnych lat nie był w stanie zbliżyć się. No I.D. i Dug Infinite kapitalnie współgrają ze sobą, tworząc ze "Sky's The Limit" ponadczasowe arcydzieło.

Geto Boys - Mind Playing Tricks On Me


W 1991 roku gangsta rap wzbudzał ogromne kontrowersje w Stanach Zjednoczonych. Co prawda, artyści z Zachodniego Wybrzeża nieustannie atakowali i szokowali opinię publiczną, to jednak palma pierwszeństwa wśród najtwardszych raperów należała na przełomie lat 80. i 90. XX wieku do teksańskiej supergrupy Geto Boys. Czwarty album zespołu, "We Can't Be Stopped" zawierał przede wszystkim nieprzeciętny storytelling - "Mind Playing Tricks On Me". Nagranie opowiadające o paranojach, lękach, niepokojach; dające do myślenia i powalające swoim klimatem i konceptem. Zdecydowanie najlepszy singiel z 1991 roku, a trzeba pamiętać, że w tamtych czasach konkurencję miał liczną.

Nine - Make or Take feat. Smoothe Da Hustler


W połowie lat 90.tych XX wieku niezwykle trudno przychodziło raperom i producentom wypłynięcie na szersze wody i zdobycie dużego grona odbiorców swojej muzyki. Wiele wydawnictw płytowych początkowo zostawało pomijanych przez opinię publiczną. Dzisiaj znawcy kultury hip-hopowej określają je mianem kultowych. W tym koszyku umieściłbym drugie LP artysty z Bronxu, Nine'a, zatytułowane "Cloud 9". Szlagierową pozycją na płycie był singiel "Make or Take" z gościnnym udziałem Smoothe'a Da Hustlera. Obdarzony charakterystycznym głosem Nine w doskonały i niespotykany nigdzie indziej sposób funduje słuchaczom przejażdżkę po swoim świecie. Instrumental autorstwa Roba Lewisa opierający się o sampel wzięty z "Just as You Are" Ronniego Lawsa nadaje niezwykły wymiar temu utworowi.

Jedi Mind Tricks - Animal Rap feat. Canibus & Kool G Rap (Micky Ward mix)


Od ponad 10 lat Jedi Mind Tricks są szalenie popularni przez fanów undergroundowego i hardcore'owego rapu na całym świecie. Za każdym razem Vinnie Paz i Stoupe The Enemy Of Mankind prezentują słuchaczom mroczny, surowy i bezkompromisowy hip hop. W 2002 roku zespół wydał singiel "Animal Rap", poprzedzający trzeci longplay grupy, "Visions Of Gandhi". Na stronie B 12" znalazła się wersja nagrania w mixie Micka Warda, natomiast remix doczekał się dodatkowej zwrotki Canibusa, który swoim wejściem udowodnił opinię, iż jest jednym z najbardziej niedocenianych raperów. Vinnie Paz i Kool G Rap w świetny sposób spełniają swoje zadanie, czyniąc z "Animal Rap" track dla ludzi o mocnych nerwach, od którego włos jeży się na skórze.

MC Lyte - Poor Georgie


Kobiecy hip-hop najlepiej miał się w czasach old schoolu oraz we wczesnych latach 90. poprzedniego stulecia. Roxanne Shante, Queen Latifah, Antoinette, MC Trouble, Salt-n-Pepa, Da Brat, Monie Love to najlepsze przykłady na potwierdzenie tej tezy. Jednak, pod względem warsztatu i umiejętności oddzielne miejsce należy się MC Lyte. W 1991 roku artystka wydała album "Act Like You Know", na którym znajdziemy pouczający storytelling - "Poor Georgie". Singiel to opowieść o prawdziwym życiu, historia przytaczana przez siostrę Milka Dee i Gizma z Audio Two tak naprawdę może przytrafić się każdemu. MC Lyte w błyskotliwy sposób podaje prawdziwe fakty, co czyni z "Poor Georgie" przepełniony żalem i smutkiem utwór.

Lost Boyz - Renee


Począwszy od old schoolu, storytellingi stanowiły za jedną z najczęściej wykorzystywanych form artystycznych w rapie. Opowieści o zwykłej codzienności, czy też zupełnie przyziemnych sprawach, trafiły na mnóstwo produkcji. Grupa Lost Boyz również zapisała się na stałe jeśli chodzi o znamienite storytellingi. Mr. Cheeks, Freaky Tah, Spigg Nice i Pretty Lou wypuścili w 1996 roku "Legal Drug Money" zawierający przede wszystkim "Renee", solowy track Mr'a Cheeksa. Historia o krótkiej i tragicznej miłości, określanej przez rapera mianem "ghetto love" zmusza do refleksji i zastanowienia się nad życiem. Kultowy storytelling, a zarazem niezwykle smutny i posępny utwór.

Apache - Gangsta Bitch


Kobiety w hip hopie zawsze były traktowane przedmiotowo. W kulturze rządzonej i zdominowej przez mężczyzn, nietrudno o seksistowskie i przedmiotowe podejście do płci przeciwnej, czego dowodem są setki utworów, w których artyści odnoszą się z góry do kobiet. Zdarzały się jednak nagrania poświęcone płci pięknej, w sprytny sposób łączące traktowanie dam i określenie dziewczyny, o której marzy niejeden facet żyjący według twardych reguł. Nieżyjący już dzisiaj raper Apache, wydał w 1992 roku singiel o przewrotnym tytule "Gangsta Bitch". Związany z A Tribe Called Quest artysta postarał się o świetny utwór, w którym drobiazgowo wyjaśnia, jakie kobiety zasługują na miano "gangsta bitch". Jeden z najbardziej zasłużonych pionierów sceny hip-hopowej w New Jersey stworzył jedyny w swoim rodzaju hymn, skierowany do wszystkich odpornych, żyjących wedle praw ulicy kobiet.

Genius/GZA - B.I.B.L.E. feat. Killah Priest


Wu-Tang Clan to bez wątpienia jedna z niewielu grup hip hopowych, która w tak silny sposób wpłynęła na innych artystów na całym świecie. Wśród wszystkich członków crew, każdy wytypuje swojego faworyta i ulubionego rapera. Jeśli miałbym wskazać, to wybór padłby na Geniusa, znanego równie dobrze jako GZA. W 1995 roku Emcee ukończył prace nad swoim drugim albumem, "Liquid Swords". Ostatnim utworem na płycie było napisane przez Killah Priesta nagranie "B.I.B.L.E.". Niezrównany utwór pokazuję pełną klasę Killah Priesta, niemal w pełni odpowiedzialnego za całość tracka, wyprodukowanego przez 4th Disciple'a. Nie można też pominąć faktu, iż "B.I.B.L.E." to również przemyślany akronim, rozwijający się jako "Basic Instructions Before Leaving Earth".

Above The Law - Black Superman


W pierwszej połowie lat 90.tych XX wieku gangsta rap stał się najpopularniejszą odmianą rapu. Artyści reprezentujący ten nurt szybko zabrali miejsce w rozgłośniach radiowych i na listach przebojów postaciom nastawionym na pogodniejszą i lżejszą formę tego gatunku muzycznego. W 1994 roku na Zachodnim Wybrzeżu działało kilka tuzinów istotnych dla sceny hip hopowej raperów i beatmakerów. Jednym z zespołów, który za sprawą swojej twórczości zaskarbił sobie przychylność niejednego słuchacza, przy okazji będąc znienawidzonym przez mass media i białą część społeczeństwa, był bez wątpienia Above The Law. Nic w tym dziwnego, skoro Cold 187um, KMG the Illustrator, Go Mack oraz DJ Total K-Oss nagrywali takie utwory jak "Black Superman". Singlowe wydawnictwo jest najlepszym odwzorowaniem tego, co się działo w 1994 roku w West Coaście. Cold 187um dostarczył ciężki beat, idealnie pasujący do poszczególnych zwrotek członków grupy. Drugi singiel z płyty "Uncle Sam's Curse" wywindował Above The Law na szczyty popularności wśród czarnych mieszkańców USA.

Audio Two - props. No I.D. - ma klimat. Zajebiste!!! Geto Boys - znów coś świetnego, wow! Nine - jak Ty to robisz człowieku? Kolejny mega numer. Jedi Mind Trick - a to już nie takie fajne. Wolę Army of the Pharaohs. MC Lyte - brakuje mi znajomości języka, niestety. Szkoda, bo czuję, że pewnie niszczący numer. Lost Boyz - again. Apache - bardzo spoko. Genius/GZA - też niezłe. Above The Law - nie podoba mi się, kompletnie.

Mój ulubiony raper

Mój ulubiony raper Tetris nagrywa płytę. A właściwie nagrał, tyle że jeszcze jej nie wydał. I nakręcił klip:



Taki sobie. Zresztą, sam numer dupy nie urywa. Chyba, że produkcja. BobAir co za bit!!! Ale jeśli to ma być udana kontynuacja "Prawa do bragga", to ja jestem walem butelkonosym północnym i wyglądam tak.

A płyta za trochę ponad 2 tygodnie. "Lot 2011". Pomysł na promocję, medialną otoczkę, itepe, itede, pachnie mi trochę ostatnim albumem Wdowy. I nie wiem, czy to dobrze. Ale jest już tracklista, która mówi tak wiele i tak niewiele zarazem. Bo pominięto featuringi, o których wspomni się trochę później, co by podtrzymać zainteresowanie płytą. Ach, ten marketing.

I tak czekam. Tetris nie nagrał jeszcze słabej płyty.

A mój ulubiony raper Łona wydał ostatnio płytę. Świetną. Choć nie zaskoczył. Ale o tym napiszę w przyszłym życiu. Albo tygodniu. Jeszcze nie zdecydowałem.

Nosowska - 8 (2011)


Nosowska
8
Supersam Music, 2011

4.0

[KLIK]

Gustoprześwietlacz 2.0: Kruk

 
Kruk, właściwie Krystian Krupiński, autor tego bloga. Jego domeną jest rap, choć poniższą listą pokazuje zupełnie co innego. Niemniej, na tyle pierdolnięty, że chce przesłuchać wszystkiego polskie hip-hopowe wydawnictwa tego roku. Współczuję mu.

Wszyscy wiedzą, że słucham rapu. Dlatego też w 100% hip-hopowy gustoprześwietlacz nie będzie dla nikogo zaskoczeniem, ani nikogo za bardzo nie wyedukuje muzycznie. I dlatego też dla Ciebie, Litu, sporządziłem dziesiątkę w 100%... nie-hip-hopową. Ciężko było wybrać te zaledwie kilka najlepszych, ale myślę, że wyselekcjonowałem najlepiej jak mogłem. Układałem ją wg klucza, który na ostatecznym etapie układania… wziął w łeb. Ale na pewno jasne i przejrzyste będzie, jakie rzeczy trafiają w mój gust. Opisy będą bardzo personalne (czytaj: z dupy), więc się nie wczuwajcie zbytnio. Dobra chuj, bo przedłużam jak zwykle.

10. The Bravery – Unconditional


Indie rock to gówno, ktoś powie. A ja posłuchałem trochę i niektóre kapele są całkiem niezłe. The Bravery słuchałem z połamaną łapą, kiedy mogłem bezkarnie w domku sączyć browara. To był czas studniówki, na której nie byłem, a sam kawałek kojarzy mi się z pewną kobietą, co wtedy było głupie, a dziś mamy ze sobą świetne stosunki (mówiłem że będzie z dupy?).

9. The Calog – Nie ma takich miejsc


Gdyby poprawili warstwę tekstową, może by daleko zaszli. Nagrali całkiem fajną płytę, a praktycznie nikt ich nie zna. Utwór, jak i cały album, kojarzy mi się z wakacjami w Bieszczadach z czasów liceum. Szkoda, że to już nigdy nie wróci.

8. Coma – 100 Tysięcy Jednakowych Miast


Grafomania trochę, poza tym każdy kolejny album nie podobał mi się tak, jak ten pierwszy, ale jedno jest pewne – drugiego takiego zespołu jak Coma w PL nie mamy. Kawałek kojarzy mi się z inną dziewuchą – to już nie było głupie. Niepowtarzalne, ale i też kosztowało mnie sporo zdrowia, psychicznego głównie.

7. Marilyn Manson – If I was your vampire


Chciałem coś ze starszych płyt Mańka, które są obiektywnie lepsze od tych nowszych, ale to chyba do tego numeru jestem przywiązany najbardziej. Za co? Za klimat.

6. Aphex Twin – Heliosphan


Kończymy z gitarowym graniem, teraz czas na trochę ambientu. Numer kojarzy się jak najbardziej ze schyłkiem liceum, dzikimi fazami na bioli i gegrze, kiedy jedynymi zmartwieniami było to, by nie pójść do tablicy na matmie, przeżyć histę i w ogóle przeżyć tydzień w oczekiwaniu na piątek. Maturami niewzruszony byłem kompletnie, czego teraz trochę żałuję.

5. A.O.S. – History Repeats Itself


Również schyłek liceum. Fascynacja "Natural Born Killers", dzięki której poznałem chyba jeden z najlepszych soundtracków ever. Nie muszę chyba mówić, że zaczęło się od "Gorączki w Parku Igieł" Jimsona.

4. Zespół Reprezentacyjny – Dzielna Margot


Wakacje pomaturalne. Piękny okres. Jako że są one najdłuższe w życiu wydawało mi się, że będą również najpiękniejsze w życiu. Dziś zmieniam zdanie. Na mojej liście trochę humoru, bo zamuliłem z deka.

3. Novika – California Dreaming


Pierwsza trójka to femme vocalists, czyli zawodzenie i zamuła już na maxa. Ale ładna zamuła, naprawdę. Tu miało być coś z nowszej płyty Kasi, ale to z "Tricks of life" mam więcej wspomnień – cofamy się do czasów z pozycji 8. Uwielbiam głos Noviki przede wszystkim za to, że jest kompletnie niepretensjonalny, przez ani jedną milisekundę. A to się rzadko zdarza.

2. Sarah Blasko – Sleeper Awake


To już studia, zdecydowanie. Co ja będę mówił, niezmiernie miły głos, doskonała muzyka. Cudo.

1. Hungry Lucy – Pulse of the Earth


Jakoś od początku wiedziałem, że to będzie numer jeden. W tej dziewczynie jest magia. Cudowny głos, w którym jest coś niesamowicie niepokojącego (do tego potęguje to muzyka), a jednocześnie, paradoksalnie, relaksującego (tu już posłużyłem się słowami… ech, nigdy byście nie zgadli). Piękno i mrok.

The Bravery - nie, nie, nie. The Calog - to jest Myslovitz, czy mi się wydaję? Bez kitu, brzmi na maksa podobnie. Coma - ja tam w sumie lubię. Tzn. chyba tę pierwszą płytę, nie orientuję się w dyskografii zespołu Roguckiego kompletnie. W każdym razie, spoko numer. Manson - nie dla mnie, sorry. Aphex Twin - w sumie, nawet nie zauważyłem, kiedy się skończyło. A.O.S. - mega rzecz. W sensie, i film, i ten numer, i cały soundtrack. Zespół Reprezentacyjny - no beka. Novika - całkiem spoko, propsuję. Sarah Blasko - na początku przeczytałem "Sarah Żelazko". Hehe, beka, suchar. A sam utwór - może być. Hungry Lucy - ja wiem? Ładnie śpiewa, ale jakoś... no, nie ważne. Elo.