Funky Carnivale
EP
self-released, 2012
3.0
Kolejny po Mama Selita rap na instrumentach w tym roku.
Tyle że tu mniej rock, bardziej jazz i funky. Ale żaden organiczny hip-hop jazz w stylu Afro Kolektywu z "Płyty pilśniowej". W każdym razie, nóżka chodzi. Może poza "RFFZD", przy którym bardziej stoi się na baczność, ew. marszruta i ogniste przemówienie pobudzające do działania. Mimo że nie do końca wiadomo, o co chodzi z tą melioracją i Dunajcem. Co by jednak nie mówić, Adam a.k.a. Longer teksty poskładał bardzo ciekawie, niejednoznacznie, choć czasem przez to trochę niezrozumiale. Flow poprawne, bez fajerwerków, ale do gitar i żywej perkusji pasuje jak ulał, czego nie da się powiedzieć o wszystkich polskich raperach.
Brakuje trochę błysku i mocy, ale i tak jest lepiej niż w przypadku zespołu Igora Seidera (choć porównywanie nie do końca stosowne). Aha, jeszcze jeden minus: w ostatnim tracku spodziewasz się mistrza freestyle'u, po czym okazuje się, że jest przynajmniej dwóch Muflonów w Polszy, z czego na "EP" popisuje się ten gorszy. Trochę mnie to rozczarowało. Ale i tak: jak znalazł dla wygłodniałych rapu w akompaniamencie żywych instrumentów.