Kruk, właściwie Krystian Krupiński, autor tego bloga. Jego domeną jest rap, choć poniższą listą pokazuje zupełnie co innego. Niemniej, na tyle pierdolnięty, że chce przesłuchać wszystkiego polskie hip-hopowe wydawnictwa tego roku. Współczuję mu.
Wszyscy wiedzą, że słucham rapu. Dlatego też w 100% hip-hopowy gustoprześwietlacz nie będzie dla nikogo zaskoczeniem, ani nikogo za bardzo nie wyedukuje muzycznie. I dlatego też dla Ciebie, Litu, sporządziłem dziesiątkę w 100%... nie-hip-hopową. Ciężko było wybrać te zaledwie kilka najlepszych, ale myślę, że wyselekcjonowałem najlepiej jak mogłem. Układałem ją wg klucza, który na ostatecznym etapie układania… wziął w łeb. Ale na pewno jasne i przejrzyste będzie, jakie rzeczy trafiają w mój gust. Opisy będą bardzo personalne (czytaj: z dupy), więc się nie wczuwajcie zbytnio. Dobra chuj, bo przedłużam jak zwykle.
10. The Bravery – Unconditional
Indie rock to gówno, ktoś powie. A ja posłuchałem trochę i niektóre kapele są całkiem niezłe. The Bravery słuchałem z połamaną łapą, kiedy mogłem bezkarnie w domku sączyć browara. To był czas studniówki, na której nie byłem, a sam kawałek kojarzy mi się z pewną kobietą, co wtedy było głupie, a dziś mamy ze sobą świetne stosunki (mówiłem że będzie z dupy?).
9. The Calog – Nie ma takich miejsc
Gdyby poprawili warstwę tekstową, może by daleko zaszli. Nagrali całkiem fajną płytę, a praktycznie nikt ich nie zna. Utwór, jak i cały album, kojarzy mi się z wakacjami w Bieszczadach z czasów liceum. Szkoda, że to już nigdy nie wróci.
8. Coma – 100 Tysięcy Jednakowych Miast
Grafomania trochę, poza tym każdy kolejny album nie podobał mi się tak, jak ten pierwszy, ale jedno jest pewne – drugiego takiego zespołu jak Coma w PL nie mamy. Kawałek kojarzy mi się z inną dziewuchą – to już nie było głupie. Niepowtarzalne, ale i też kosztowało mnie sporo zdrowia, psychicznego głównie.
7. Marilyn Manson – If I was your vampire
Chciałem coś ze starszych płyt Mańka, które są obiektywnie lepsze od tych nowszych, ale to chyba do tego numeru jestem przywiązany najbardziej. Za co? Za klimat.
6. Aphex Twin – Heliosphan
Kończymy z gitarowym graniem, teraz czas na trochę ambientu. Numer kojarzy się jak najbardziej ze schyłkiem liceum, dzikimi fazami na bioli i gegrze, kiedy jedynymi zmartwieniami było to, by nie pójść do tablicy na matmie, przeżyć histę i w ogóle przeżyć tydzień w oczekiwaniu na piątek. Maturami niewzruszony byłem kompletnie, czego teraz trochę żałuję.
5. A.O.S. – History Repeats Itself
Również schyłek liceum. Fascynacja "Natural Born Killers", dzięki której poznałem chyba jeden z najlepszych soundtracków ever. Nie muszę chyba mówić, że zaczęło się od "Gorączki w Parku Igieł" Jimsona.
4. Zespół Reprezentacyjny – Dzielna Margot
Wakacje pomaturalne. Piękny okres. Jako że są one najdłuższe w życiu wydawało mi się, że będą również najpiękniejsze w życiu. Dziś zmieniam zdanie. Na mojej liście trochę humoru, bo zamuliłem z deka.
3. Novika – California Dreaming
Pierwsza trójka to femme vocalists, czyli zawodzenie i zamuła już na maxa. Ale ładna zamuła, naprawdę. Tu miało być coś z nowszej płyty Kasi, ale to z "Tricks of life" mam więcej wspomnień – cofamy się do czasów z pozycji 8. Uwielbiam głos Noviki przede wszystkim za to, że jest kompletnie niepretensjonalny, przez ani jedną milisekundę. A to się rzadko zdarza.
2. Sarah Blasko – Sleeper Awake
To już studia, zdecydowanie. Co ja będę mówił, niezmiernie miły głos, doskonała muzyka. Cudo.
1. Hungry Lucy – Pulse of the Earth
Jakoś od początku wiedziałem, że to będzie numer jeden. W tej dziewczynie jest magia. Cudowny głos, w którym jest coś niesamowicie niepokojącego (do tego potęguje to muzyka), a jednocześnie, paradoksalnie, relaksującego (tu już posłużyłem się słowami… ech, nigdy byście nie zgadli). Piękno i mrok.
The Bravery - nie, nie, nie. The Calog - to jest Myslovitz, czy mi się wydaję? Bez kitu, brzmi na maksa podobnie. Coma - ja tam w sumie lubię. Tzn. chyba tę pierwszą płytę, nie orientuję się w dyskografii zespołu Roguckiego kompletnie. W każdym razie, spoko numer. Manson - nie dla mnie, sorry. Aphex Twin - w sumie, nawet nie zauważyłem, kiedy się skończyło. A.O.S. - mega rzecz. W sensie, i film, i ten numer, i cały soundtrack. Zespół Reprezentacyjny - no beka. Novika - całkiem spoko, propsuję. Sarah Blasko - na początku przeczytałem "Sarah Żelazko". Hehe, beka, suchar. A sam utwór - może być. Hungry Lucy - ja wiem? Ładnie śpiewa, ale jakoś... no, nie ważne. Elo.
Taśma tygodnia #187
10 godzin temu
2 Comments
Kruk zawsze spoko.
Kruk to ten z lewej, tak?