Nneka
Soul Is Heavy
Yo Mamma's, 2011
4.0
Nazywano ją następczynią Eryki Badu i Lauryn Hill. Ktoś powie, że "Soul Is Heavy" tylko potwierdza zasadność takich porównań. Ja posunę się krok dalej: Nneka udowadnia, że już dziś może stać w jednym szeregu ze swoimi idolkami.
Mówię serio. Policzcie sobie, na ile sposobów Nigeryjka potrafi śpiewać. A przecież jeszcze rapuje i to w dodatku tak dobrze, że absolutnie nie musi się wstydzić. I w każdą ze stylistyk wpada naturalnie, płynnie, bez zająknięcia. Ba, czuje się świetnie w każdych warunkach. Soul, a właściwie neo-soul, to tylko punkt wyjścia do koktajlu z innymi gatunkami. Rap (numer "God Knows Why" przypomina trochę niektóre utwory z "Rising Down" The Roots, zresztą nie bez przyczyny gościnnie udziela się tu Black Thought), afrobeat (skojarzenia z Felą Kuti w "V.I.P." jak najbardziej uzasadnione) plus muzyka z każdego zakątka Czarnego Lądu. Doskonale.
Nie ma przy tym żadnego hitu na miarę "Heartbeat". I dobrze - piosenki z "Soul Is Heavy" nie powinny zostać zepsute miliardem techno remiksów. Jest za to parę utworów, nazwijmy to, delikatnych, skądinąd bardzo przyjemnych. Wyciszają one między tymi w kawałkami, w których Nneka pokazuje swoją drugą, bardziej zadziorną i zaangażowaną społecznie stronę. Swoje zdanie wyraża jasno i klarownie, czego najlepiej dowodzi utwór tytułowy. Egbuna, posiłkując się słowami Taliba Kweli z "Ballad of the Black Gold" Reflection Eternal, składa relację z sytuacji w rodzinnej Nigerii (i w całej Afryce w ogóle). Wnioski? Lekko nie jest.
W listopadzie Nneka wystąpi w Polsce. Trzykrotnie. Wrocław, Warszawa, Kraków. Świetna okazja, by na własne oczy przekonać się, czy rzeczywiście Nigeryjka dorównuje Eryce Badu i Lauryn Hill. Bo "Soul Is Heavy" pokazuje, że względem obu pań nie jest na straconej pozycji.