SuperHeavy - SuperHeavy (2011)



SuperHeavy
SuperHeavy
A&M Records, 2011

2.0

Czysta fanaberia. Tym jest nowy projekt Micka Jaggera. Parę wielkich nazwisk z różnych rejonów muzycznych, dających sukces komercyjny i "coś świeżego" zarazem. Taki był plan. Wypalił? A gdzie tam.

Oficjalne szefostwo przypada oczywiście Mickowi Jaggerowi, ale tak naprawdę płytą SuperHeavy włada Damian Marley. Junior Gong, zupełnie jak na ubiegłorocznej kolaboracji z Nasem, ma największy wpływ na całokształt albumu. Tyle że na "Distant Relatives" była wyjątkowa chemia między artystami, a tu każdy działa na własny rachunek. Najlepiej widać to po kompozycjach A. R. Rahmana, wcześniej odpowiedzialnego za zniewalające tło dźwiękowe w oscarowym "Slumdogu". Tu jego bollywoodzkie melodie pasują jak pięść do nosa. Ani Damian ich nie czuje, ani Joss Stone, ani tym bardziej Mick Jagger, który swoją obecnością często psuje całkiem niezłe numery (patrz: singiel).

W Manchesterze City wiedzą już, że gwiazdy na papierze nie gwarantują zwycięstwa w Lidze Mistrzów. Nazwiska to jedno, trzeba jeszcze trochę zgrania (chemii) i ludzi od czarnej roboty. Bez tych dwóch rzeczy - przechodzę tu już do "SuperHeavy" - nie powstaną hity władające listami przebojów całego świata. Nie nagra się też eklektycznego albumu, który nie zabrzmi jak najpodlejsza składanka. Wreszcie, nie będzie wyrazistego materiału - a to jest chyba największa bolączka "super" projektu wokalisty Rolling Stonesów.

Jestem na nie. Lepiej się stanie, jeśli wszyscy członkowie tej "super" grupy powrócą do swoich codziennych zajęć. W nich są przecież mistrzami.

Leave a Reply