B.O.K - W stronę zmiany (2011)


B.O.K
W stronę zmiany
My Music, 2011

3.5

Jeden z lepszych tegorocznych debiutów. Choć hype na tę czteroosobową drużynę wydaje się przesadzony, to i tak warto się nią zainteresować. Z uwagi na różnorodność.

Prym w tej kwestii wiedzie Oer, w każdym kolejnym kawałku wręcz rażąc pomysłowością. Tu koncertowe bomby z grubym basem, tam ckliwe wyciskacze łez pod umoralniające gadki ("Wszystko do nas wraca"), jeszcze gdzie indziej jazzująco-swingujące podkłady ("C.U.D"), żywa perkusja ("Nie trać mnie"), smyczki jak u Holdcuta ("Spadam w górę"), gitarowe solo oraz instrumentaliści brzdękający od czasu do czasu. Producencka robota pierwszej klasy, bez ściemy. Niezgorzej radzi sobie Bisz, typ przynajmniej równie kreatywny. Potrafi otworzyć płytę wejściem z buta niczym Mes lub Sobota ("Daj to głośniej"), zmusić publikę do wywalenia łap w górę jak Trzeci Wymiar ("Chcecie więcej"), a także zarzucić wielostronnym, mocno pogmatwanym storytellingiem (kto za pierwszym razem skuma całą historię zawartą w "Dominie" otrzyma ode mnie dożywotnie propsy). Oprócz tego trochę bragga, żeglarskich metafor w stylu nowego Mediuma ("Przystań") i romantyzmu oczami realisty ("Wciąż może być tak pięknie"). I wszystko przy użyciu czasem denerwującego, innym razem wręcz zachwycającego flow. Ot, paradoks. Ot, offbeat. Ale przyspieszenia naprawdę godne podziwu. Takie, że wow. "Wow" nie są za to porównania à la VNM ("Jak więzienie dla słoni - mamy duże cele"). Szybko jednak zapominam o tej klęsce jak żywiołowej (no, sami widzicie), bo wchodzą zniewalające chórki Kaya. Ten facet ma taki vibe, że aż szkoda, że odzywa się tak rzadko. Na następnej płycie B.O.K postuluję więcej jego śpiewu. Jest tego wart. Postuluję też skrócenie kolejnego materiału gdzieś o jedną czwartą - końcówkę "W stronę zmiany" słucha się już jednym uchem. Nie dlatego, że jest zła. Po prostu człowiek się męczy. Ale, w porównaniu do zalet, to zwykła drobnostka. Bisz, Oer, Kay i DJ Paulo udanie wchodzą w rap biznes. Mam nadzieję, że będą pchać ten syf dalej.

One Comment

  • Anonimowy
    25 grudnia 2011 23:42 | Permalink

    Dobra płyta, a co ważne - dobrze prezentują się na koncertach.

  • Leave a Reply