Green - Kryptonim monolog (2010)


Green
Kryptonim Monolog
Aloha Entertainment, 2010

3.5

Kiepsko z polskim rapem w tym roku, nie ukrywajmy. Były rewelacyjne "Zapiski..." Eldoki, dobre "Zapiski..." Dużego Pe (nie słyszałem jeszcze "Abradabbingu", a czuję, że może być ogień). Poza tym? Ledwie kilka płyt, które "miały momenty" (patrz: "Czarne złoto", kolejny wosk od JuNouMi). Mało tego, wrażenie kilku nieudanych miesięcy dla polskiego rapu potęgowały srogie zawody, w wykonaniu, przede wszystkim, Ostrego, a ostatnio także Pezeta i Małolata. Podziemie? Nic. No, "Raport z walki o wartość" kwartetu B.O.K. całkiem mi się spodobał, aczkolwiek jestem daleki od ślizgowego wychwalania bądź noidowego przeżywania tejże epki. Całe szczęście, wrzesień przyniósł undergroundowi materiał, który tę nieciekawą sytuację trochę ratuję, aczkolwiek nie z takim impetem jak rok temu Małpa i Ortega, 2 lata wstecz Jimson, a jeszcze wcześniej Medium, Dinal, Smarki, Te Tris...

Autorem tego krążka jest Green - młody MC pochodzący z okolic Łodzi, który sukcesywnie pnie się w górę po kolejnych szczeblach "kariery rapera". Można było prorokować, że drzemie w nim niebagatelny talent już wtedy, gdy jego Phonoloftaleina wypuściła singiel "Spadam", swoją drogą strasznie przeze mnie zamęczony. Następnie było stanowczo zbyt długie oczekiwanie na epkę ww. duetu, a potem freestyle'owe sukcesy Greena - w 2009 roku doszedł, wraz z siódemką innych wolnostylowców, do finału WBW, co uznać trzeba za niewątpliwy sukces, mimo że był raczej najsłabszą, najmniej wyrazistą postacią tej imprezy, ostatecznie, z tego co pamiętam, przegrywając wszystkie walki i nie wychodząc z grupy.

Zresztą, Green nigdy nie był dla mnie typem bitewnego freestyle'owca. Jego obecność w finale WBW (nie śledziłem zbyt pilnie eliminacji) bardzo mnie dziwiła, bo to przecież nie ten sam worek, nie ta sama szufladka, co "mózgi od punchline'ów" tacy jak Enson, 3-6, Flint, Solar, Białas, Wiciu czy Theodor. Dlaczego tak uważam? Takie proste porównanie: po mocnym przewałkowaniu płyty Phonoloftaleiny w głowie pozostała mi treść poszczególnych utworów, a nie pojedyncze wersy. Przeciwnie było w przypadku ostatniego albumu Ensona - po jego przesłuchaniu nie pamiętałem, o czym był kawałek X, lecz potrafiłem wymienić z niego kilka błyskotliwych linijek. Z jednej strony nacisk na przekaz, z drugiej na formę (tak uogólniając). "Kryptonimem monolog" (swoją drogą, bardzo ciekawy tytuł) Green dobitnie potwierdza, że do stereotypowego bitewnego wolnostylowca mu naprawdę daleko.

Więc do kogo mu bliżej? Najprościej powiedzieć, że do takiego obserwatora, który skupia się na swoim własnym jestestwie (trudne słowo) oraz otaczającej go rzeczywistości. "Kryptonim monolog" to taka płyta o Greenie i o jego świecie. Płyta poważna, pełna przemyśleń nt. ludzkich zachowań, relacji, własnego życia, hip-hopu. Nie jest ona lekka i optymistyczna, a raczej ciężka i może nie tyle pesymistyczna, co realistyczna. Właśnie ten realizm, jakaś taka prawdziwość to jedna z najważniejszych zalet tego albumu. Co więcej, odnoszę wrażenie, że Green, choć paradoksalnie tyle mówi o sobie i prezentuje swój świat widziany swoimi oczami, jest obserwatorem obiektywnym - nikogo nie atakuje, nie staje po żadnej ze stron, po prostu ukazując konkretne sprawy / wątki / rzeczy takie, jakie są w rzeczywistości. Może trochę to się kłóci ze stwierdzeniem Greena "widzisz coś w zależności od tego, jak na to patrzysz" z utworu "Patrzę więc widzę", lecz już w następnym numerze raper wspomina, że "jest reportem spraw, o których nie myślisz na co dzień, boisz się o nich myśleć albo nie masz ich w głowie", a przecież wiadomo, iż dobry reporter powinien jednak wykazywać się obiektywnością, gdyż, kiedy jej brakuje, powstają takie stronnicze i gorszące twory jak pamiętny reportaż Jana Pospieszalskiego i Ewy Stankiewicz z nastrojów panujących wśród ludności zebranej na Krakowskim Przedmieściu po katastrofie smoleńskiej.

Można się oczywiście przyczepić do tego, że Green nie ma techniki i flow niczym Mes, ale... po co? Ważniejsze jest to, że w miarę trzyma się bitu, że jego monotonny głos wcale nie przeszkadza, a nawet potęguje realizm w jego reporterskich relacjach. Na płycie nie ma gości - dobrze się stało, bo ich obecność mocno zakłóciłaby porządek "Kryptonimu monolog" (ba, tytuł albumu straciłby swój sens). Inni wyręczyli Greena w produkcji. "Inni", czyli - mówiąc konkretniej - Quiz, O.S.T.R., Snecz, Xeyos i NuWajb. Słyszałem mnóstwo bardzo pozytywnych opinii odnośnie bitów z tej płyty. Dla mnie są one po prostu dobrym uzupełnieniem rapu Greena, choć wydaję mi się, że nieco lepsze byłyby podkłady bardziej minimalistyczne, bez tych soulowych wokaliz w niektórych utworach. Z drugiej strony był taki a nie inny pomysł i zrealizowano go naprawdę fajnie, więc nie ma co marudzić. Swoją drogą, mam nadzieję, że bity z tego albumu na czynniki pierwsze rozłoży w swoim czasie Noid - ostatnio wykazał się ciekawym spojrzeniem a propos muzyki z "Zapisków..." Eldoki, więc może i w kwestii "Kryptonimu monolog" czymś mnie zaskoczy.

Specjalnie piszę o tym krążku dopiero teraz, mniej więcej miesiąc po jego premierze. Minęło czasu na tyle, bym mógł go docenić, przewałkować na wiele sposobów i zakupić w wersji fizycznej (aloha!). Dla mnie jest to jeden z lepszych tegorocznych albumów hip-hopowych z naszego kraju, na pewno najlepszy podziemny. Przemyślany, dopracowany, obiektywny - czegoś takiego na scenie undergroundowej brakowało od dłuższego czasu.

PS Tak wracając do tego, co pisałem we wstępie. Jest to słaby rok dla polskiego rapu, ale tylko pod względem ilości naprawdę dobrych albumów. Kiedy spojrzy się na obecność raperów w mediach (patrz: występy Eldo, Tede i Pjusa w Opolu) i porówna się do wydarzeń sprzed 12 miesięcy (patrz: zielonogórska afera z Peją w roli pierwszoplanowej), można dojść do wniosku, że jest wręcz odwrotnie, a rodzimy hip-hop trzyma się w najlepsze, zrywając przy okazji ze stereotypem rapera-blokersa i rapu-muzyki dla nastoletnich mieszkańców betonowych osiedli. Szkoda tylko, że nie przekłada się to na wysyp porządnie zrealizowanych, lirycznie ciekawych materiałów.

PS2 Długi czas denerwował mnie wers ze "Spotkań": "A brat Pezeta nie ma już tak mało lat jak kiedyś". Taka oczywista oczywistość. Później jednak przestało mnie to irytować, a nawet doszedłem do wniosku, że prosta zbitka ("mało lat" -> "Małolat") brzmi, mimo tej prostoty, całkiem fajnie.

2 Comments

  • 10 października 2010 14:44 | Permalink

    Raczej nie przeanalizuję tej płyty żeby nie narazić się na stronniczość. Wiadomo, Xeyos. Ale swoje zdanie pewnie wyrażę. :)

  • 10 października 2010 14:57 | Permalink

    Zgadzam się w 100% z tym co napisałeś. Ten rok w PL rapie (od strony muzycznej) jest dość lichy. Ten album to faktycznie czołowe wydawnictwo podziemne. Bardzo mi się podoba zarówno od strony muzycznej jak i rapowej, jedynie numer singlowy mi nie przypadł do gustu a to ze względu na bit.

    5!

  • Leave a Reply