"Niektórzy mają schizy...

...z winy love, a my jointy i płyty winylowe!"

U mnie w Gorzowie jest taka pizzeria - "Pizzeria Longplay" (jest też wiele innych pizzerii, w tym pizzeria "Gruby Benek", w której nigdy nie byłem, ale sama nazwa sprawia, że aż chce się do niej iść). Niby zwykły lokal gastronomiczny, ale tylko z pozoru. Powstał on bowiem w miejsce sklepu muzycznego - bodajże jedynego w Gorzowie, w którym można było zaopatrzyć się w winyle. Co ciekawe, równolegle z pizzerią w tym samym miejscu działa wciąż komis z woskami. Wygląda więc na to, że właściciel się nie zmienił, postanowił się jednak "przebranżowić", bo ze sprzedaży samych płyt i gadżetów muzycznych wyżyć się pewnie nie dało.

Nie byłbym sobą, gdybym "Longplay" nie zaatakował. Ok, cofam. Nie byłem sobą, gdyż "Longplay" nie odwiedziłem w celach żywieniowych - nie sprawdzałem jakości serwowanej tam pizzy, lecz po unoszącym się w lokalu zapachu śmiem przypuszczać, że jest ona wyśmienita. Cóż, prędzej czy później jakiś posiłek tam skonsumuję, ale tego dnia cel mojej wizyty był (niestety, wg brzucha i podniebienia) inny.

Przejrzałem całkiem pokaźny stos winyli (no, gdzieś kilkaset pozycji). Po kilkunastominutowych rozważaniach zdecydowałem się na 3, które - łącznie - kosztowały mnie równo 50 PLN-ów, czyli - jak mniemam - raczej niewiele. Co kupiłem?

M.in.: "Characters" Stevie Wondera. Album, który brzmi jak pop z lat 80. Być może dlatego, że faktycznie wyszedł w latach 80. (dokładnie w 1987). W każdym razie, jest popowo, jest fajnie i jest Michael Jackson w jednym z utworów. Trochę szkoda, że dziś pop jest raczej "niefajny", a Król Popu, słysząc go, pewnie przewraca się w grobie.

Nieco bardziej spodobało mi się "Born in the U.S.A." Bruce'a Springsteena. Album słyszałem wcześniej, nie kupowałem więc w ciemno. Nie żebym znał dyskografię muzyka z New Jersey na wylot (prawdę mówiąc, słyszałem tylko 2 jego płyty), ale biorąc pod uwagę poziom nabytego materiału, wydaję mi się, że plotki o tym, że jest to jeden z najlepszych i najważniejszych krążków Bruce'a nie były przesadzone. Swoją drogą, ufając napisom z tyłu okładki, wychodzi na to, iż posiadam "Born in the U.S.A." wytłoczone w... Indiach. Ciekawe, prawda?

Większe "wow" zrobiła na mnie jednak "Kolaboracja II" polskiego Dezertera. Poznany niemal wzdłuż i wszerz materiał bieszczadzkiego KSU akurat zaczął mnie powoli nużyć i potrzebowałem nowych, rodzimych, punkowych historii. Dezerter znakomicie wywiązał się z tej roli. Zespół się buntuje i wypina na system - przekłada się to na naprawdę świetne teksty, co w połączeniu z dość prymitywnym graniem bez krzty wirtuozerii (aczkolwiek idealnie tutaj pasującym i w pewien sposób nawet urzekającym), daje piosenki po prostu rewelacyjne. "Fabryka", "Jesteśmy tacy sami", "El Salvador" (taki dezerterowski "Liban") - to tylko 3 z nich, tacy osobiści faworyci. Miazga.

To nie koniec. Splot przypadkowych zdarzeń bowiem sprawił, że z płytoteki rodziców wyciągnąłem debiut Oddziału Zamkniętego. Na winylu, rzecz jasna. Mówią, że new wave, nowa fala. Mi się po prostu podoba. Podobne do Republiki - dziwnym nie jest, ta sama stylistyka, a i oba zespoły były chyba porównywane między sobą. "Obudź się", "Ich marzenia", "Ten wasz świat" - dobre! No a ten wokal? Mistrzostwo świata. Najwyraźniej trochę częściej trzeba grzebać w rzeczach rodziców... ;-)

No i jeszcze jedna czarna płyta. Świeżutki singiel Daniela Drumza - "Kraktown" z featuringiem Eldo, który - nie ukrywam - dość brutalnie uświadomił mnie, że 7'' to nie zawsze 45 rpm. Sam materiał doskonały. O, przepraszam: DOSKONAŁY. Leszek obecnie jest chyba w życiowej formie (vide "Zapiski z 1001 nocy"), a Daniel Drumz... Daniel Drumz to prawdziwy wymiatacz, dobitnie potwierdzając to właśnie na "Kraktown".

Podsumowując wszystko w telegraficznym skrócie: polecam komis w gorzowskim "Longplayu", polecam grzebanie w starociach rodziców, polecam też "Kraktown", które - mimo ograniczonego do 500 sztuk nakładu - wciąż jest chyba dostępne w sprzedaży. Jeszcze raz: polecam gorąco.

5 Comments

  • 17 lipca 2010 12:05 | Permalink

    A Oddział Zamknięty właśnie dziś zagra w moim mieście :) Ogólnie bardzo fajny ten Suwałki Blues Festival, zapraszam serdecznie :)

  • 17 lipca 2010 14:08 | Permalink

    "Kraktown" - czaję się na ten winylek. Dobry mówisz? Skoro tak mówisz to biorę! Swoją drogą w Szczecinie brakuje takiego miejsca gdzie można by się zaopatrzyć w zarówno nowej jak i stare płyty.

    5!

  • 17 lipca 2010 15:52 | Permalink

    Człowieniu, Gruby Benson nawet w Skarżysku jest. I całkiem w porządku, możesz wpaść luźno tam!

  • 17 lipca 2010 17:08 | Permalink

    Ta, pisali już na fejsie, że to ogólnopolska sieć... Biję się w pierś - nie wiedziałem!

  • 2 marca 2011 18:29 | Permalink

    Miejmy nadzieje, że jeszcze zawitasz w LongPlay'u tym razem w celach kulinarnych :)
    Serdecznie zapraszamy.

  • Leave a Reply