Mały Esz Esz
Mixtape przez małe esz
Aloha Entertainment, 2011
3.0
Powroty po wieloletniej przerwie nawet we właściwie niezmienionej wersji mogą przysporzyć przysłowiową michę na japie.
Debiut Małego Esza, "Bez zabezpieczeń" z 2004 roku, przeszedł bez echa, po latach zyskując status płyty mocno niedocenionej. Chilloutowe brzmienie, zmysłowy klimat, emocje plus sporo serducha i duszy na trackach trafiły zaledwie do garstki odbiorców. Może gdyby zrobić singiel z ukrytego bonus tracka, tj. najlepszego miłosnego storytellingu w historii polskiego rapu, wszystko mogłoby się potoczyć inaczej? Może. Czasu się jednak nie cofnie, a obecnie wiele wskazuje na to, że historia lubi się powtarzać. Mały Esz dalej nie czuje wstydu, gdy mówi, że kocha, wciąż odpala jointa miast Facebooka (okej, w 2004 Zuckerberg ledwo co to ustrojstwo wymyślił, ale co to zmienia?) i cały czas mówi o tym na bitach tak wyczilowanych jak Oxmo Puccino w "Equilibre" Hocus Pocus (choć tym razem w dużej części są to podkłady kradzione). Flow ani drgnęło, umiejętności również ani w górę, ani w dół - to wciąż ten sam MC co przed siedmioma laty. I chyba w tym tkwi jego jedyny problem. Nie ma zaskoczenia, nie ma błysku. Jest tu wszystko to, co stanowiło o sile "Bez zabezpieczeń", pomijając tę ekscytację, która udzielała się za każdym razem, gdy słyszało się "Magnes", "W bezruchu", czy "Na odwrót". Esz Esz pozostaje więc raperem niedocenionym. Hola, hola! Ale czy jego najnowszy mixtape zasługuje na jakieś szersze uznanie? Nie bardzo. To tylko mocny średniak dedykowany fanom debiutu. I to raczej tym, którzy nie słuchali go jedynie dla zwrotki Pezeta. Zatem historia lubi się powtarzać. O tym materiale też nikt nie będzie pamiętał za 3 miesiące. Ale dziś mordka się cieszy, jutro jest nieważne.
2 Comments
ten miłosny storytelling to Jimson & Mały Esz Esz - Kwiatki, łączki i miłość? bo dotarł do mnie poza tym albumem więc nie wiem czy o ten chodzi.
http://www.youtube.com/watch?v=KTAqGrxhoIA < chodzi o to