Czuję lato

Letnie klimaty na łamach bloga zagościć miały już parę dni temu, lecz przygotowany wpis nie do końca mi się spodobał, a tragiczne okoliczności też jakoś nastrojowo nie współgrały. Te 2 rzeczy zusammen spowodowały, że lato - w dużej mierze - czuć przestałem. Teraz znów poczułem je na nowo. Przedstawię jednak całą sprawę w porządku chronologicznym:

Zaczęło się od przypomnienia zeszłorocznej płyty Warszafskiego Deszczu. Wspomnienia ostatnich wakacji nasunęły się od razu, "Kolejny Rajd" podkręcił je do absolutnych granic. Niestety, za oknem nie panowała wtedy nawet wiosna, więc "letni klimat" był nieco wyimaginowany. Niemniej, w tych kilku odsłuchach "Powrócifszy..." upatruję takiego preludium tego, co miało stać się w następnych dniach / tygodniach.

Momentem przełomowym okazało się pojawienie się w sieci nowego albumu The Let Go. "Morning Comes" niczym nie różni się od znakomitego debiutu z 2008 roku. Mnóstwo energii, luzu i skocznych numerów, których znakiem rozpoznawczym są wpadające w ucho, śpiewane refreny. Może brak tu tej świeżości co na "Tomorrow Handles That", lecz trudno się dziwić - w końcu ciężko nagrać podobny materiał, równocześnie zaskakując słuchaczy. Pozwólcie, że zaznaczę - krążek trzyma poziom, ewidentnie zadowoli wszystkich fanów ekipy z Seattle.

Co dalej? Przyjazd Szwedów z wymiany, w której uczestniczyłem trochę na doczepkę, nie przyjmując nikogo w domu i uczestnicząc tylko w wybranych "atrakcjach". Ten niewielki kontakt ze Skandynawami (a właściwe - w głównej mierze - z emigrantami z m.in. Turcji, Kosowa, Syrii i Somalii) spowodował, że przypomniałem sobie "Svennebanan" Promoe. Raz zanuciłem refren, wszyscy Szwedzi od razu podchwycili. Faktycznie, taki miejscowy odpowiednik "W Aucie" Sokoła i Pono. A jaki ma to związek z "czuciem lata"? No cóż, tak jakoś mi się kojarzy.

Od Promoe do Looptroop Rockers droga niedaleka, więc szybko złapałem za "Good Things". Album przebojowy, pełen żywych melodii (choćby "Naive", "The Building", cover "Living On A Prayer" Bon Jovi), brzmieniowo nieco odbiegający od tego, co można było usłyszeć na "Fort Europa" bądź "The Struggle Continues". Słuchając tego materiału, od razu czuję beztroskę i ciepło wakacyjnego słońca. Czuję lato.

Jakie perspektywy? Parę dni temu kupiłem wreszcie "L.S.M." Junior Stressa - również krążek wpasowany w omawiane dziś klimaty. W swoim czasie wrócę też pewnie do Ortegi (niekoniecznie "Lavoramy", prędzej coś w rodzaju "wszystko co najlepsze") oraz Jah Division - rzecz doskonale nadającą się na dni upalne i duchotę (sprawdźcie, dla przykładu, "Cubanę" bądź "Чёрный октябрь 93-го года"). Ledwo wiosna zamigotała za oknem, a ja już czuję lato!

PS Wy też postarajcie się o wakacyjny klimat - zapuśćcie Looptroop.

One Comment

  • 22 kwietnia 2010 14:41 | Permalink

    lato lato, a pogoda jest srogo pokurwiona. dzisiaj np. padał u mnie śnieg. koniec kwietnia i śnieg.

  • Leave a Reply