Wow. Moc. Miazga. Czad. Power. Show. Rozpierdol.
Tak najkrócej mogę określić to, co w sobotę zrobił Kult w gorzowskim Parku Słowiańskim. Zdecydowanie był to najlepszy koncert w Landsbergu od paru lat. Kazik potwierdził, że o ile jego nowsze projekty nie dotrzymują kroku tym starszym, o tyle podczas występów na żywo wciąż trzyma bardzo wysoką formę i ciągle potrafi poderwać z nóg nawet osoby, które na co dzień nie słuchają wykonywanej przez niego muzyki.
Bo przecież dokładnie tak było podczas Dni Gorzowa. W końcu koncert plenerowy, darmowy, a więc - co za tym idzie - publika często mocno przypadkowa. Przekrój wszystkich subkultur, przedstawiciele wszystkich szczebli drabiny społecznej. Fanów Kultu sporo, ale jeszcze więcej ludzi, znających - z repertuaru zespołu - jedynie "Gdy nie ma dzieci" (którego, nawiasem mówiąc, w sobotę nie zagrano). Jasne, miało to swoje minusy. Dla przykładu, w pogo występowały osobniki z nienawiścią wymalowaną na twarzach, których nadrzędnym celem nie była zabawa w rytm muzyki, a zapierdolenie komuś z łokcia bądź kolana, popchnięcie kogoś tak, aby upadł na ziemie. Ja rozumiem, że pogo to agresja, ale serio było widać różnice między tymi, których granie Kultu rajcowało, a tymi, którzy przepychali się pod sceną tylko w jednym celu. Niemniej fajnie się stało, iż Staszewskiego na żywo usłyszeli nie tylko wielbiciele. Widziałem wielu ludzi, których znam i wiem, że na co dzień słuchają rzeczy z zupełnie innych klimatów i im się podobało. A jeśli tak było, to jest przecież szansa, że sięgną po Kult w niedalekiej przyszłości.
Dobre wrażenie zespół wywarł przede wszystkim energią bijącą ze sceny oraz naprawdę mocnym repertuarem. Mnóstwo hitów, pokroju "Baranka", "Celiny", "Wódki" i "Arahji", przeplatanych utworami nie aż tak popularnymi, ale mającymi koncertowy potencjał (tu wskazałbym "Ręce do góry", "Poznaj swój raj" oraz "Amnezję", wykonaniem której udowodniono mi, że to ewidentnie najlepszy utwór z nowej płyty, mający lekkość i przebojowość starszych nagrań Kultu). Podobało mi się to, że co jakiś czas grane były spokojniejsze piosenki na złapanie oddechu (np. "Dziewczyna się bała pogrzebów"). Niestety, podczas 2,5-godzinnego koncertu ciężko upchnąć wszystkie ważniejsze numery kapeli Kazika Staszewskiego, dlatego też w sobotę zabrakło m.in. "Dziewczyny bez zęba na przedzie", "Do Ani", "Hej, czy nie wiecie" i "Komu bije dzwon". Ostatniego z wymienionych numerów szkoda szczególnie, bo - moim zdaniem - doskonale nadaje się na zakończenie podstawowego setu, znacznie lepiej niż dobry - ale nie genialny - "Zegarmistrz Światła".
Bisy standardowe - "Polska", "Konsument", "Po co wolność" oraz "Krew Boga". I znów mógłbym napisać to, co we wstępie. Tylko, że tym razem powinienem wszystko wziąć w nawias i pomnożyć co najmniej 10-krotnie. Byłbym bardziej zadowolony tylko wtedy, gdyby na sam koniec Kazik zaśpiewał a'capella "Sowietów". Tę przyśpiewkę Staszewski zostawia jednak jedynie na specjalne okazje. 2 lata temu, podczas Juwenaliów Uniwersytetu Warszawskiego, miałem przyjemność w takiej "specjalnej okazji" uczestniczyć i te wyśmienite wspomnienia w głowie pozostają. Szkoda, że nie odtworzono ich w Gorzowie. Zresztą, porównując oba występy ze sobą, trzeba jasno stwierdzić: koncert warszawski był lepszy. Trudno się jednak dziwić - w Landsbergu przeważała przypadkowa publika, w stolicy fani grupy i studenci.
Jeszcze taka ciekawostka: Jakoś na początku koncertu, ktoś rzucił na scenę winylową płytę Kultu (nie widziałem dokładnie, ale najprawdopodobniej był to debiut). Staszewski wziął i stwierdził, że wosk jest połamany i da się go słuchać dopiero od czwartego numeru (z jednej i drugiej strony). Sympatyczny (i spontaniczny) przerywnik między kolejnymi utworami.
Jestem mega zadowolony. Miał być świetny występ - był świetny występ. Tak jak pisałem na początku: najlepszy koncert w moim mieście od paru lat. Ba, być może nawet od ostatniego występu Kultu, który miał miejsce również podczas Dni Gorzowa. Przed dekadą. Cóż, tym razem nie chciałbym czekać znów tylu lat na to, aż Kazik znów zawita w moje rodzinne strony...
PS A Wolna Grupa Bukowina, Muzyka Końca Lata i Horpyna? Nie wiem, nie słuchałem tych grup zbyt uważnie. Zresztą, przy wydarzeniu jakim był Kult na żywo, koncerciki tych zespolików są zupełnie nieistotne.
Tak najkrócej mogę określić to, co w sobotę zrobił Kult w gorzowskim Parku Słowiańskim. Zdecydowanie był to najlepszy koncert w Landsbergu od paru lat. Kazik potwierdził, że o ile jego nowsze projekty nie dotrzymują kroku tym starszym, o tyle podczas występów na żywo wciąż trzyma bardzo wysoką formę i ciągle potrafi poderwać z nóg nawet osoby, które na co dzień nie słuchają wykonywanej przez niego muzyki.
Bo przecież dokładnie tak było podczas Dni Gorzowa. W końcu koncert plenerowy, darmowy, a więc - co za tym idzie - publika często mocno przypadkowa. Przekrój wszystkich subkultur, przedstawiciele wszystkich szczebli drabiny społecznej. Fanów Kultu sporo, ale jeszcze więcej ludzi, znających - z repertuaru zespołu - jedynie "Gdy nie ma dzieci" (którego, nawiasem mówiąc, w sobotę nie zagrano). Jasne, miało to swoje minusy. Dla przykładu, w pogo występowały osobniki z nienawiścią wymalowaną na twarzach, których nadrzędnym celem nie była zabawa w rytm muzyki, a zapierdolenie komuś z łokcia bądź kolana, popchnięcie kogoś tak, aby upadł na ziemie. Ja rozumiem, że pogo to agresja, ale serio było widać różnice między tymi, których granie Kultu rajcowało, a tymi, którzy przepychali się pod sceną tylko w jednym celu. Niemniej fajnie się stało, iż Staszewskiego na żywo usłyszeli nie tylko wielbiciele. Widziałem wielu ludzi, których znam i wiem, że na co dzień słuchają rzeczy z zupełnie innych klimatów i im się podobało. A jeśli tak było, to jest przecież szansa, że sięgną po Kult w niedalekiej przyszłości.
Dobre wrażenie zespół wywarł przede wszystkim energią bijącą ze sceny oraz naprawdę mocnym repertuarem. Mnóstwo hitów, pokroju "Baranka", "Celiny", "Wódki" i "Arahji", przeplatanych utworami nie aż tak popularnymi, ale mającymi koncertowy potencjał (tu wskazałbym "Ręce do góry", "Poznaj swój raj" oraz "Amnezję", wykonaniem której udowodniono mi, że to ewidentnie najlepszy utwór z nowej płyty, mający lekkość i przebojowość starszych nagrań Kultu). Podobało mi się to, że co jakiś czas grane były spokojniejsze piosenki na złapanie oddechu (np. "Dziewczyna się bała pogrzebów"). Niestety, podczas 2,5-godzinnego koncertu ciężko upchnąć wszystkie ważniejsze numery kapeli Kazika Staszewskiego, dlatego też w sobotę zabrakło m.in. "Dziewczyny bez zęba na przedzie", "Do Ani", "Hej, czy nie wiecie" i "Komu bije dzwon". Ostatniego z wymienionych numerów szkoda szczególnie, bo - moim zdaniem - doskonale nadaje się na zakończenie podstawowego setu, znacznie lepiej niż dobry - ale nie genialny - "Zegarmistrz Światła".
Bisy standardowe - "Polska", "Konsument", "Po co wolność" oraz "Krew Boga". I znów mógłbym napisać to, co we wstępie. Tylko, że tym razem powinienem wszystko wziąć w nawias i pomnożyć co najmniej 10-krotnie. Byłbym bardziej zadowolony tylko wtedy, gdyby na sam koniec Kazik zaśpiewał a'capella "Sowietów". Tę przyśpiewkę Staszewski zostawia jednak jedynie na specjalne okazje. 2 lata temu, podczas Juwenaliów Uniwersytetu Warszawskiego, miałem przyjemność w takiej "specjalnej okazji" uczestniczyć i te wyśmienite wspomnienia w głowie pozostają. Szkoda, że nie odtworzono ich w Gorzowie. Zresztą, porównując oba występy ze sobą, trzeba jasno stwierdzić: koncert warszawski był lepszy. Trudno się jednak dziwić - w Landsbergu przeważała przypadkowa publika, w stolicy fani grupy i studenci.
Jeszcze taka ciekawostka: Jakoś na początku koncertu, ktoś rzucił na scenę winylową płytę Kultu (nie widziałem dokładnie, ale najprawdopodobniej był to debiut). Staszewski wziął i stwierdził, że wosk jest połamany i da się go słuchać dopiero od czwartego numeru (z jednej i drugiej strony). Sympatyczny (i spontaniczny) przerywnik między kolejnymi utworami.
Jestem mega zadowolony. Miał być świetny występ - był świetny występ. Tak jak pisałem na początku: najlepszy koncert w moim mieście od paru lat. Ba, być może nawet od ostatniego występu Kultu, który miał miejsce również podczas Dni Gorzowa. Przed dekadą. Cóż, tym razem nie chciałbym czekać znów tylu lat na to, aż Kazik znów zawita w moje rodzinne strony...
PS A Wolna Grupa Bukowina, Muzyka Końca Lata i Horpyna? Nie wiem, nie słuchałem tych grup zbyt uważnie. Zresztą, przy wydarzeniu jakim był Kult na żywo, koncerciki tych zespolików są zupełnie nieistotne.
One Comment
Dobrze gada... ;D