Wstyd. Żenada. Porażka. Głupota.
Tak najkrócej mogę określić to, co w niedzielę w gorzowskim Parku Słowiańskim zrobiło Lady Pank. Bo niby jak inaczej mam zareagować na to, co tego dnia wyczyniał Panasewicz? Nie żebym był jakimś ortodoksem, kategorycznie wzbraniającym artystom picia alkoholu, ale chyba trzeba znać umiar - zwłaszcza wtedy, kiedy występuje się przed kilkutysięczną publicznością.
Panas umiaru chyba jednak nie ma. Takie hity jak "Zostawcie Titanica" i "Zawsze tam gdzie Ty" wykonał bowiem najebany dziadek, ledwo trzymający się na nogach i mający problem z przypomnieniem sobie tekstu do jednego z większych przebojów swojej grupy (gdyby w tym momencie nie pomogła publiczność byłoby już całkiem, całkiem źle). Od popularnych artystów, na które miasto wykłada grubą kasę, oczekuję pełnego profesjonalizmu. Kult go pokazał, Lady Pank już nie. Zresztą, to nie "pierwszy raz" grupy Panasewicza. Aż żałuję, że nie zorientowałem się, czy na scenę wyszedł w ogóle gitarzysta Jan Borysewicz, który przecież całkiem nie dawno, podczas koncertu we Wrocławiu, miał ogromne problemy z zagraniem choćby jednego kawałka. "Mniej niż zero" było proroczym utworem. Mniej niż zero warte jest obecnie właśnie Lady Pank.
Niedziela oraz całe Dni Gorzowa zakończyły się fatalnie, lecz nie można przez pryzmat występu tego "Najebany Crew" (a.k.a. formacji Panasewicza) oceniać całego dnia. W końcu, koło 17 w Parku Słowiańskim rozpoczął się tzw. "Blok Hip-Hop". Ok, najpierw było słabo, bo jakieś tam tańce mnie nie interesują, a występ "Gwiazdy Lokalnego Podziemia, Która Jako Jedyna Uważa Siebie Za Gwiazdę Lokalnego Podziemia, A Jej Koncerty I Nagrania Wywołują Raczej Uśmiech Politowania Na Twarzy" (w skrócie: GLPKJJUSZGLPAJKINWRUPNT, ew. Maestro) to - jak sama nazwa wskazuje - raczej not niż hot - nie dość, że teksty na poziomie absolutnej słabizny słabizn, to jeszcze brak hypemana obnażył wszystkie braki warsztatowe.
Nudę przerwało Pokahontaz. Nie żebym był fanem twórczości Fo i Raha, nawet Paktofonika poza wiadomymi hitami nie do końca mi leży. Koncert był jednak niezły - zagrano parę mocnych utworów, a takie luźne, niczym niewymuszone zachowanie obu MC's sprawiało, że czuło się do nich autentyczną sympatię. Stałem raczej z boku i nie bawiłem się przesadnie aktywnie (trochę jest tak, że ostatnio "wkręciłem se opcję, że już nie jestem hip-hopowcem"), ale - jako biernemu słuchaczowi i obserwatorowi - podobało mi się.
Całe te Dni Gorzowa to był w sumie super czas, pomijając jedynie katastrofę w postaci wybitnie nieudanego koncertu Lady Pank. Kult? Totalna rewelacja. Nocny Szlak Kulturalny + Kawałek Kulki w nietypowym miejscu? Strzał w dziesiątkę. Pokahontaz? Naprawdę fajnie. Przypadkowa lokalizacja, jaką był Park Słowiański, okazała się chyba jeszcze lepsza od Błoń Nadwarciańskich - jestem za tym, aby impreza za rok odbyła się również na tym terenie, choć zdaję sobie sprawę, że w momencie, gdy trzeba zablokować jedną z ulic, robi się to bardziej problemowe.
Tylko mieć nadzieję, że za 12 miesięcy będzie jeszcze lepiej, aczkolwiek ciężko mi sobie wyobrazić, żeby coś mogło przebić sobotni Kult. No chyba, że władze miasta znów zaproszą do Gorzowa Kazika...
Tak najkrócej mogę określić to, co w niedzielę w gorzowskim Parku Słowiańskim zrobiło Lady Pank. Bo niby jak inaczej mam zareagować na to, co tego dnia wyczyniał Panasewicz? Nie żebym był jakimś ortodoksem, kategorycznie wzbraniającym artystom picia alkoholu, ale chyba trzeba znać umiar - zwłaszcza wtedy, kiedy występuje się przed kilkutysięczną publicznością.
Panas umiaru chyba jednak nie ma. Takie hity jak "Zostawcie Titanica" i "Zawsze tam gdzie Ty" wykonał bowiem najebany dziadek, ledwo trzymający się na nogach i mający problem z przypomnieniem sobie tekstu do jednego z większych przebojów swojej grupy (gdyby w tym momencie nie pomogła publiczność byłoby już całkiem, całkiem źle). Od popularnych artystów, na które miasto wykłada grubą kasę, oczekuję pełnego profesjonalizmu. Kult go pokazał, Lady Pank już nie. Zresztą, to nie "pierwszy raz" grupy Panasewicza. Aż żałuję, że nie zorientowałem się, czy na scenę wyszedł w ogóle gitarzysta Jan Borysewicz, który przecież całkiem nie dawno, podczas koncertu we Wrocławiu, miał ogromne problemy z zagraniem choćby jednego kawałka. "Mniej niż zero" było proroczym utworem. Mniej niż zero warte jest obecnie właśnie Lady Pank.
Niedziela oraz całe Dni Gorzowa zakończyły się fatalnie, lecz nie można przez pryzmat występu tego "Najebany Crew" (a.k.a. formacji Panasewicza) oceniać całego dnia. W końcu, koło 17 w Parku Słowiańskim rozpoczął się tzw. "Blok Hip-Hop". Ok, najpierw było słabo, bo jakieś tam tańce mnie nie interesują, a występ "Gwiazdy Lokalnego Podziemia, Która Jako Jedyna Uważa Siebie Za Gwiazdę Lokalnego Podziemia, A Jej Koncerty I Nagrania Wywołują Raczej Uśmiech Politowania Na Twarzy" (w skrócie: GLPKJJUSZGLPAJKINWRUPNT, ew. Maestro) to - jak sama nazwa wskazuje - raczej not niż hot - nie dość, że teksty na poziomie absolutnej słabizny słabizn, to jeszcze brak hypemana obnażył wszystkie braki warsztatowe.
Nudę przerwało Pokahontaz. Nie żebym był fanem twórczości Fo i Raha, nawet Paktofonika poza wiadomymi hitami nie do końca mi leży. Koncert był jednak niezły - zagrano parę mocnych utworów, a takie luźne, niczym niewymuszone zachowanie obu MC's sprawiało, że czuło się do nich autentyczną sympatię. Stałem raczej z boku i nie bawiłem się przesadnie aktywnie (trochę jest tak, że ostatnio "wkręciłem se opcję, że już nie jestem hip-hopowcem"), ale - jako biernemu słuchaczowi i obserwatorowi - podobało mi się.
Całe te Dni Gorzowa to był w sumie super czas, pomijając jedynie katastrofę w postaci wybitnie nieudanego koncertu Lady Pank. Kult? Totalna rewelacja. Nocny Szlak Kulturalny + Kawałek Kulki w nietypowym miejscu? Strzał w dziesiątkę. Pokahontaz? Naprawdę fajnie. Przypadkowa lokalizacja, jaką był Park Słowiański, okazała się chyba jeszcze lepsza od Błoń Nadwarciańskich - jestem za tym, aby impreza za rok odbyła się również na tym terenie, choć zdaję sobie sprawę, że w momencie, gdy trzeba zablokować jedną z ulic, robi się to bardziej problemowe.
Tylko mieć nadzieję, że za 12 miesięcy będzie jeszcze lepiej, aczkolwiek ciężko mi sobie wyobrazić, żeby coś mogło przebić sobotni Kult. No chyba, że władze miasta znów zaproszą do Gorzowa Kazika...
2 Comments
Niestety, podobną akcję zaliczył Kazik w 2009 na juwenaliach w Tarnowie. Tego typu koncerty to żenada, chyba że gra Maleńczuk. Byłem świadkiem, jak po godzinie spędzonej w barze wyszedł i dał niezły występ. Ale on widać już tak musi. ;)
tez bylem wtedy na pokahontaz :)