Mack the Knife

Powiem Wam, że przedziwna historia mi się zdarzyła. Przedziwna, gdyż czasem rzeczy, które wypada, a wręcz trzeba znać, poznaje się całkowicie niespodziewanie, w dodatku w sposób, który daleki jest od tego "jedynego słusznego".

Rzecz działa się - gdy piszę te słowa - wczoraj. Zupełnie przypadkowo, bo włączona była opcja "shuffle", z głośników wydobył się głos Louisa Armstronga. Co więcej, wcale nie śpiewał "What a Wonderful World". Był to inny klasyk - choć wcale nie zdawałem sobie z tego sprawy - piosenka "Mack the Knife".

Minęła minuta. Wtedy nastąpiło olśnienie: "Przecież to znam! Doskonale! Gdzie to słyszałem? Jakiś film? A może reklama głupiego produktu, którego i tak nigdy nie kupię?". Minęła kolejna minuta, kiedy do lecącej melodii zacząłem nucić w myślach słowa w języku polskim. Szybki risercz w głowie, gra skojarzeń i już wiedziałem: KAZIK. A dokładniej: pan Staszewski w "Strasznej pieśni o Mackiem Majchrze".

Na dobrą sprawę, w tym momencie się dopiero zaczęło. Wiedziałem doskonale, że utwór ten pochodzi z płyty "Melodie Kurta Weilla i coś ponadto". Miałem we łbie też to, iż pierwotnie wszystkie - wyłączając "Krzesło Łaski" Nicka Cave'a - piosenki z tego albumu skomponował nie kto inny, tylko Kurt Weill (ok, można to też wywnioskować z samego nazewnictwa płyty, ale proszę, nie zabierajcie mi radości prezentacji swojego toku myślowego). Kolejną poszlaką była postać tytułowego bohatera piosenki. Mackie Majcher, czyli tak naprawdę Mackie Masser to przestępca, zbir i łajdak z "Opery za 3 grosze" Bertolta Brechta, do której muzykę skomponował - uwaga, uwaga - Kurt Weill.

Koło się zamknęło, pochodzenie utworu się wyjaśniło, ale zabawa trwała dalej. Mój wybrakowany w "muzyczną" wiedzę mózg (w końcu "zwykły słuchacz") dopiero wtedy pojął i dostrzegł, że "Mack the Knife" to taki standard, po którego sięgają różni muzycy i to już od czasów napisania samej sztuki teatralnej. Nie tylko Louis Armstrong, nie tylko Kazik, ale też: Ella Fitzgerald, Nick Cave, Frank Sinatra i Robbie Williams. Dotarłem też do wykonania Janusza Radka... Zresztą, Wikipedia dostarcza wystarczającej informacji o próbach zmierzenia się z "Mack the Knife" przez muzyków z całego globu.

Ponoć edukacja - nie tylko muzyczna - trwa całe życie. Trochę jednak wstyd, że "Mack The Knife" w wersji niekazikowej poznałem dopiero teraz. Trochę wstyd, że z tą melodią zetknąłem się po raz pierwszy przez polskiego wykonawce, że to on mnie doprowadził na właściwy trop. W sumie, Kazik robi to ze mną nie pierwszy raz, bo przecież uczynił podobnie z twórczością Toma Waitsa. Zatem chyba dobrze, że nawet w naszym kraju znajdują się artyści, którzy potrafią "doedukować" muzycznie, którzy umieją naprowadzić na właściwą drogę, prawda?

Leave a Reply