Wielowątkowy i nieciekawy post z listonoszem Krzysztofem w tle

Na mojej ośce (jestem teraz ziomem z bloków, więc tak mówię) w Poznaniu listy roznosi listonosz Krzysztof (swoją drogą, nigdy typa na oczy nie widziałem). Był tak miły, że przed Bożym Narodzeniem wrzucił do naszej skrzynki życzenia świąteczne. Jest to o tyle fajne, że zazwyczaj ja i moi współlokatorzy otrzymujemy mniej przyjemne listy. Ale ja nie o tym.

Ostatnio przyniósł "Dalekie Zbliżenia" na winylu. A właściwie zostawił awizo. W każdym razie, potwierdza się to, co napisałem w podsumowaniu końcoworocznym: W.E.N.A. pozbył się najgorszych kawałków ze swego legalnego debiutu, pozostawiając tylko same mocne sztosy. Tym sposobem powstało wydawnictwo bardzo dobre, a nie "tylko" udane. Gdyby tak było od początku, solówkę Wudoe prawdopodobnie umieściłbym w liście najlepszych polskich rap albumów w 2011 roku trochę wyżej, w okolicach miejsca siódmego. I nie obchodzi mnie to, że summa summarum słuchacz otrzymałby jedynie dziesięć numerów.

No i było też drugie awizo. Awizo tajemnicze i niespodziewane. Dopiero przy odbiorze listu przypomniałem sobie, że przecież wygrałem coś w noworocznym (świątecznym?) konkursie Machiny (to prawda, że już koniec e-wydań?). Konkretyzując, dwie płyty. W dodatku całkiem fajne, co zdziwiło mnie o tyle, że jak już mi się przyfarci, to raczej coś niezbyt ciekawego. A tu proszę, po pierwsze Giacomo, czyli drugi, po Noonie, artysta w labelu Nowe Nagrania, który zapodaje chilloucik trochę w stylu Bonobo; po drugie CO z płytą "Verge", czyli jakiś mocno alternatywny, głównie instrumentalny, bardzo nieprzystępny dla ortodoksów hip-hop od Qulturap - wytwórni, do której należą m.in. NaPszykłat i Niwea.

Już nie poprzez listonosza Krzysztofa, a dzięki Mikołajowi Świętemu (temu w czerwonej pelerynie, nie temu od bitów) w moje łapska trafiło - w końcu! - "undun" Rootsów. Nic nie rozumiem z tej historii serwowanej przez Black Thoughta i zaproszonych gości (zarys fabuły znam od recenzentów z neta, rację ma Dawid Bartkowski), ale ta muzyka! Coś pięknego. W zupełności mi ona wystarcza.

Bo muzyka sama w sobie wystarczać powinna. Ale to już temat na zupełnie inny wpis, który, jak myślę, w swoim czasie spłodzę. Walnę konkretnie. Jak Jaca na Popkillerze. Albo i nie. Jeszcze nie zdecydowałem.

Leave a Reply