VNM - Etenszyn: Drimz Kamyn Tru (2012)


VNM
Etenszyn: Drimz Kamyn Tru
PROSTO, 2012

4.0

Śpiewać każdy może trochę lepiej lub trochę gorzej, ale nie o to chodzi, jak co komu wychodzi...

Właśnie w śpiewaniu tkwi problem tej płyty. Bo VNM nie umie śpiewać, a, mimo że jest tego świadom, śpiewa niemal w każdym tracku na "Etenszyn: Drimz Kamyn Tru". Lepiej w refrenach wypadają goście, przede wszystkim Marysia Starosta. No ale świeżość, przetarcie nowych szlaków, Ameryka, J. Cole, Drake. Fałszuje, brzmi generalnie dobrze. VNM mógł nagrać album taki sam jak fonograficzny debiut. Nie zrobił tego. I za to leci pierwszy props.

Drugi należy się za tak masakryczne flow, że Mes zaczyna się pocić ze strachu. Ktoś w tym kraju wreszcie przyspiesza niemal równie świetnie, co Ten Typ. VNM, zrobiłeś to, zuchu! Gdyby nie nieciekawa maniera rodem z "Niuskulu" w "Piątku", byłoby idealnie.

I chyba pierwszy raz u pochodzącego z Elbląga rapera forma nie przykrywa treści. Teksty są w końcu przemyślane, mają ręce i nogi i nie roi się w nich od pustych bragg z punchline'ami skierowanymi do bezimiennych MCs i Jimsona. Lub z abstrakcyjnymi, nietrafionymi porównaniami w stylu "Las jak Vegas". VNM z powodzeniem klei i o miłości, i o popularności, i o muzyce, budując swoje historie w oparciu zarówno o życiowe doświadczenia na rok po wejściu na legal, jak i o całkowitą fikcję ("Nigdy więcej"). Można się zastanawiać, gdzie leży sens wychwalania się znajomościami z polskimi raperami ("Zrobią to za mnie"), ale powiedzmy, że o tych wątpliwościach pomagają zapomnieć wpadające w pamięć linijki (mój hajs ma niezłe libido - często idzie jebać się, a Marysia była MOCNO w szoku).

A że "E:DKT" wyszło nakładem PROSTO, to i na bity narzekać nie można. Wytwórnia na brzmienie kładzie ogromny nacisk, ostatnio praktycznie każdy materiał z tej oficyny ugina się pod ciężarem znakomitych bitów. Tu SoDrumatic i Drumkidz dowalili z grubej rury, choć może za często sięgają po momentami nazbyt ckliwy fortepian.

I teraz sam się sobie dziwię. Nigdy za nim nie przepadałem. Ba, zwyczajnie go nie lubiłem. A dziś VNM jest moim fanem. Bo w niego wierzę - oby nie zmienił podejścia. A płyta? Dotychczas najpoważniejszy kandydat na miano rap krążka roku.

4 Comments

  • 10 kwietnia 2012 09:41 | Permalink

    już Ci mówiłem, że recka fajna
    Też nigdy nie lubiłem VNMA, ale zgadzam się, że płyta jest dobra/bardzo dobra. Flow Venoma to top3 kraju, ale tekstowo nigdy do tej czołówki już chyba nie dołączy. Szkoda.

  • Anonimowy
    10 kwietnia 2012 11:32 | Permalink

    Mam podobne podejście do tej płyty. VNM-a nigdy nie lubiłem, ba tak mnie wkurwiał, że po prostu omijałem wszystkie kawałki z jego udziałem szerokim łukiem.

    Ta płyta jest dobra.

  • Anonimowy
    10 kwietnia 2012 11:33 | Permalink

    Mam podobne podejście do tej płyty. VNM-a nigdy nie lubiłem, ba tak mnie wkurwiał, że po prostu omijałem wszystkie kawałki z jego udziałem szerokim łukiem.

    Ta płyta jest dobra.

  • yachoo86
    17 kwietnia 2012 19:27 | Permalink

    Nie pamiętam kiedy ostatnio zgadzałam się z recenzją w 100%.
    Okropnie nie podoba mi się śpiew VNMa. Nie potrafi tego robić i psuje tym 70% numerów na płycie. Ale poza tym ta płyta jest świetna. A nigdy wcześniej N mnie nie zachwycał.
    Płytę kupiłam i powoli uczę się ignorować refreny :)

  • Leave a Reply