Kiełba (...) #6: Panie Prezydencie

Lech Kaczyński, czwarty - po Wojciechu Jaruzelskim, Lechu Wałęsie i Aleksandrze Kwaśniewskim - prezydent w dziejach III RP, nie miał łatwego życia. Atakowany był właściwie zewsząd. Doczekał się nawet gróźb w utworze muzycznym. Ich autorem był raper Bartek Huk, lepiej znany jako Hukos. W kawałku "Panie Prezydencie", pochodzącym z wydanej w sierpniu 2007 roku płyty "Ostrze Moich Oskarżeń", zapewniał, że jeszcze "dziś" zabije urzędującą głowę państwa.

Numer stał się przedmiotem medialnej burzy jednak dopiero w miesiąc później. Jak do tego doszło? Najlepiej przedstawi to chyba bohater całego zamieszania, wówczas 23-letni MC z Białegostoku:

"To zadziałało tak, że ktoś z "Życia Warszawy" znalazł ten kawałek w sieci i oni pierwsi zadzwonili do mnie z prośbą o wywiad. Następnego dnia dali ten temat na pierwszą stronę i jak wyszła gazeta, ktoś z kancelarii prezydenta odpowiedzialny za przegląd prasy i informujący prezydenta o tym, co w danym dniu jest w gazetach, bo prezydent musi mieć taką osobę, poinformował go o całej sytuacji i zaczęła się burza medialna. Ta sytuacja pokazała mi jak działają media w Polsce, bo gdy wywiad poszedł w "Życiu Warszawy", żadna inna gazeta, telewizja czy radio nie mogły być gorsze i też zaczęły robić o tym newsy. Zaczął się wtedy wyścig, kto pierwszy do mnie dotrze i zrobi o tym ciekawszy materiał."
Z tego co sobie przypominam, afera faktycznie była spora i mocno nadmuchana. O "Panie Prezydencie" wypowiadali się właściwie wszyscy: politycy, dziennikarze i inni artyści. Głos w tej sprawie zabrał m.in. Zbigniew Ziobro, ówczesny minister sprawiedliwości:
"To jest gwara jak w mafii pruszkowskiej. Wśród takich ludzi też mogli się zdarzyć tzw. artyści, ale to nie są żadni artyści."
Swoje trzy grosze dorzuciła również Jolanta Szczypińska - posłanka PiS-u, niegdyś podejrzewana o związek miłosny z bratem prezydenta, Jarosławem Kaczyńskim:
"Słowa tego człowieka świadczą o tym, że może być niezrównoważony psychicznie. Powinien być ścigany i ukarany."
Odnośnie "Panie Prezydencie" mówili też - jak wspominałem - sami muzycy. Utwór dość obszernie skomentował Paweł Kukiz:
"Przyznam, że trudno o komentarz (...). Nie powinno się bowiem komentować czegoś, co jest tak jawnym kretyństwem. Ja sam nigdy w życiu nie napisałbym takiej piosenki. Poglądy polityczne można oczywiście wyrażać poprzez sztukę – w tym również muzykę – ale wszystko ma swoje granice. (…) Wierzę natomiast temu chłopakowi, że nie jest to "na serio" próba zastraszania kogokolwiek. A jeśli się mylę, to tylko umacnia mnie w przekonaniu, że to kretynizm. (…) Z pewnością przekroczył granice artystycznej przyzwoitości. Z drugiej jednak strony raper jest wolnym człowiekiem. Robi, co chce – tak samo jak każdy obywatel tego kraju. Fakt, że ja sam nie napisałbym takiego utworu, nie oznacza wcale, że nikt inny nie może tego zrobić. (…) A może Hukos chciał w ten – nie do końca trafiony – sposób wyrazić bunt wobec słów, jakie padają codziennie z ust naszych polityków. Zawsze można bowiem użyć moralnego usprawiedliwienia: skoro prezydent i premier używają brutalnego, dosadnego i agresywnego języka, używają przenośni, które obrażają patriotów – dlaczego ja, muzyk, artysta, nie mogę zrobić tego samego? Oczywiście fakt, że nasi najważniejsi politycy używają takiego języka, nie daje wszystkim obywatelom przyzwolenia na takie samo zachowanie." (więcej)
W zupełnie innym tonie o kawałku wypowiadał się Abradab - raper, którego chyba nikomu nie trzeba przedstawiać:
"Dopatrywałbym się tutaj, nie wiem, głosu ludu bardziej niż jego samego. Nie jest to złe - bardziej mnie to ubawiło, niż w jakiś sposób zniesmaczyło."
O całej sprawie powstał krótki reportaż Tomasza Sianeckiego dla "Faktów". Dziennikarz pozwolił sobie zakończyć go własną opinią:
"Hukos przesadził. Artysta ma święte prawo do prowokacji artystycznej. Prawo, którego bronić należy za wszelką niemal cenę. Jednak i obrona, i prowokacja nie powinny przekraczać granic ostatecznych."
Aferą zainteresowały się nie tylko media i politycy, ale również Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, o czym Hukos wspominał w wywiadzie przeprowadzonym na początku tego roku:
"Miałem podsłuch na telefonie, a policja zbierała informację na mój temat. Dowiedziałem się o tym, gdy zadzwonił do mnie jeden z dziennikarzy, mówiąc, że ma dla mnie ważne informacje, ale to rozmowa w żadnym wypadku nie na telefon i prosił o jakieś inne źródło kontaktu ze mną. Potem chyba mailowo napisał mi, że jak robili o mnie materiał, to chcieli uzyskać też wypowiedź kogoś z bodajże ABW, jakie konsekwencje mogą mi za to grozić. Oficjalnie nikt nie chciał im takich informacji udzielić, ale ktoś tam prywatnie powiedział, że w takim przypadku odgórnie mają narzucone przepisy, które nakazują monitorowanie takiej podejrzanej osoby jak ja (śmiech) i założenie jej prewencyjnie podsłuchu. Gdyby tego nie zrobili, a naprawdę bym zabił prezydenta, to wtedy dopiero byłaby wielka afera, że wykonawca otwarcie mówił o zbrodni, a ABW nawet nie starało się tego sprawdzić i przeciwdziałać."
Szum spowodowany przez "Panie Prezydencie" sprowokował Hukosa do napisania i nagrania utworu "Anatomia morderstwa", który nie tylko był komentarzem do całego zamieszania, ale również swoistą odpowiedzią na negatywne słowa, padające w kierunku jego osoby z ust polityków. W tym kawałku białostocki raper nawiązał też do afery wywołanej przez utwór "100000000", o którym pisałem kilka tygodni temu ("Hukos jak kiedyś Kazik podkłada tej władzy szpilkę").

Można przyczepić się, że "Panie Prezydencie" zawiera treści populistyczne. W końcu w Polsce głowa państwa nie posiada zbyt wielu uprawnień, a realna władza spoczywa w rękach rządu. Mając tę wiedzę, nie powinno się obwiniać za wszystko prezydenta. Hukos odpiera jednak te zarzuty, tłumacząc się następująco:
"To była pewna kreacja, pisana z pozycji osoby tak sfrustrowanej i wkurwionej na życie, że jedynym wyjściem jakie widzi, jest wzięcie broni i urządzenie polowania na kaczki, coś jak kiedyś w tej grze "Duck Hunting" na Pegasusie (śmiech). To była pewna opowieść, a nie wykład z politologii na temat podziału władzy w naszym kraju, więc narrator tej opowieści nie wnika, kto ma jakie kompetencje, tylko o cale zło tego świata oskarża prezydenta jako głowę państwa, bez wchodzenia w niuanse. Zauważ, że przeciętni ludzie, którzy siedzą co wieczór przed telewizorem i ślą pod nosem "kurwy" na polityków, a nie interesują się w żaden sposób polityką, też utożsamiają prezydenta jako najwyższego męża stanu i głowę państwa. Tak jak na co dzień Hukos zdaje sobie sprawę, kto jaką władzą dysponuje i tak samo prawdziwy Hukos nie wziął broni i nie zaczął strzelać, tak narrator w utworze "Panie Prezydencie" nie wnika w to, tylko utożsamia zło z prezydentem i bierze tę broń i idzie posłać komuś kulkę."
Numer Hukosa jest bliźniaczy do "100000000" Kazika nie tylko dlatego, że celuje w głowę państwa (w tym przypadku akurat dosłownie), że napisany został z pozycji osoby zawiedzionej ówczesną sytuacją w kraju i - wreszcie - że wywołał spory skandal. Bliźniaczy okazał się też morał całej historii, na której najlepiej skorzystał sam raper z Podlasia. Burza medialna wywołała zwiększone zainteresowanie jego osobą, co przełożyło się na sukces komercyjny. Oczywiście, trzeba tu zachować odpowiednie proporcje - Kazik już przed słynnym występem w Sopocie mierzył się z popularnością, Hukos przed nagraniem "Panie Prezydencie" był tylko podziemnym MC, o którym poza Białymstokiem raczej nie słyszano. Zresztą, sam Bartek Huk zauważył ten przyrost fame'u:
"Nie ma co ukrywać, ta cała sprawa mi bardzo pomogła. W końcu o ilu raperach w tym kraju wypowiada się Lech Wałęsa w głównym wydaniu "Wiadomości", pomimo, że skrytykował moją postawę, czemu się wcale nie dziwię. Głosy pozytywne i negatywne rozkładały się pewnie mniej więcej po połowie. Dorobiłem się dzięki temu całkiem pokaźnej armii hejterów i cieszę się z tego, gdyż miałem okazje już na etapie bycia w podziemiu nauczyć się nie interesować tym, co ludzie wypisują. To cenna wiedza na przyszłość (...). Poza tym, dzięki temu dużo więcej ludzi dotarło do mojej muzyki, a chyba każdemu, kto zaczyna udostępniać swoje utwory publicznie, właśnie o to chodzi. Sprzedałem ok. 1000 sztuk swojego nielegala i zarobiłem na muzyce pierwsze pieniądze w swoim życiu. (…) Sprzedałbym jeszcze więcej egzemplarzy, bo cały czas, nawet teraz, odzywają się do mnie ludzie z pytaniem o kupno płyty, ale zabrakło mi już czasu i pieniędzy na kolejną reedycje. (…) Będę miał taki wers na swojej nowej płycie pt. "Knajpa Upadłych Morderców": "musisz zabić prezydenta by twój krzyk był słyszany". Tak to wygląda."
Poniżej odsłuch "Panie Prezydencie" oraz "Anatomii Morderstwa". Za tydzień nie porzucimy hip-hopu, aczkolwiek wpis będzie miał inny charakter niż bywało to do tej pory.

Korzystałem z:
http://www.hip-hop.pl/teksty/projector.php?id=1263983637
http://www.wprost.pl/ar/114518/Hukos-grozi-prezydentowi/
http://www.wiadomosci24.pl/artykul/hukos_odpowiada_politykom_nowym_utworem_45275.html
http://dziennik.pl/opinie/article54670/Kukiz_Nie_napisalbym_tak_kretynskiej_piosenki_jak_Hukos.html
http://www.youtube.com/watch?v=ImkrrC1UIZU&feature=player_embedded


One Comment

  • 6 czerwca 2010 20:39 | Permalink

    Dobrze napisane. Propsuję za wpis.

  • Leave a Reply