Nieznany, a szkoda: Andreas Grega

W 2009 roku szwedzki raper Promoe (Looptroop Rockers) wydaje swoją pierwszą solową płytę nagraną w rodzimym języku. Na przebój z "Kråksången" lansowany jest numer "Svennebanan" - szwedzka odpowiedź na "W Aucie" Sokoła i Pono. Utwór szybko staje się hitem, ale jeszcze lepiej zostaje przyjęty kolejny singiel z albumu - "Mammas Gata". Wszystko za sprawą bohatera dzisiejszej opowieści, Andreasa Gregi. No i dzięki niezwykłemu teledyskowi. Widzieliście kiedyś hip-hopowy klip o "matkach ulicy" (tak należy tłumaczyć tytuł kawałka) utrzymany w konwencji... fantasy? Nie? To sprawdźcie:



Zatem: Andreas Grega. Jako dzieciak żyje w dwóch miejscach: w Szwecji, w Hässelby Gård w Sztokholmie - wraz z matką i siostrą - oraz w Grecji, na wyspie Rodos - do spóły z ojcem i dwoma braćmi. Uczy się pilnie i zdobywa wiedzę. Ale pierdoli system. System szkolnictwa. Nie jest jednak szwedzkim Bartem Simpsonem i nie jest częstym gościem w gabinecie szwedzkiego dyrektora Skinnera. Po prostu nie widzi sensu w uczeniu się teoretycznych zagadnień. Woli praktykę. A najlepiej, jeśli ta praktyka łączy się ze sztuką i artyzmem.

Także młody Andrzejek bierze się za wzornictwo. Tak jak polscy raperzy znani są z opowieści o tym, jak to kreślili pierwsze zwrotki na licealnych ławkach, tak Grega pewnie mógłby sprzedać niezłą historię o przerabianiu krzeseł w szkolnej stołówce na łowiecką wycinankę. Swoją drogą, trop meblarski jest naprawdę dobry: jakiś czas później Andreas skręca w lewo jak Tomasz Gollob i ima się nowego zajęcia. Zostaje stolarzem. Nie tyle stolarzem, co pomocnikiem stolarza, który zajmuje się wzorkami. Czyli nie do końca skręt w lewo. Chyba, że potraktować "skręt w lewo" właśnie w kontekście Tomka Golloba - każdy następny to krok bliżej sukcesu.

Czy to opowieść o stolarzu, który - śpiewając sobie, jak zawsze, w pracy - zostaje zauważony przez przebywającego przypadkiem w stolarni Promoe, który - słysząc ten świetny głos - mówi szwedzkie "do stu piorunów" i zapewnia siebie, że wciągnie tego chłopaka do skandynawskiego show-bizu? Nie.

Jeszcze w '97 roku Andreas Grega zakłada zespół - Kungers. Jest ich pięciu. Oprócz niego, wokalisty, Kungers współtworzą: Skoob (gitara), Alex (też gitara), Sigge (znów gitara, ale basowa) oraz Jimbo (perkusja). Co grają? Wikipedia mówi o unikalnym dźwięku, łączącym 83,456% wszystkich gatunków muzycznych świata: rock, reggae, punk, rap, hardcore i folk. Czyli, jak mniemam, coś jakby Brunce Springsteen spiknął się z Bobem Marleyem, Sex Pistols, Nasem i ludowymi grajkami? No, mniej więcej.

Słuchając losowo wybranych utworów Kungers dostępnych na YouTube, można dojść do wniosku, że chłopaki z zespołu faktycznie nie lubią kurczowo trzymać się jednej stylistyki. Raz zespół brzmi jak wczesne Sekaku, tyle że z bardziej melodyjnymi refrenami. Kiedy indziej piosenki Szwedów jawią się jako smęty w kulminacyjnym momencie przeistaczające się w świetne numery (przykładem jest "Livet" - nie słyszałem tak potężnego przejścia od czasu podwójnie kultowego "Do Ani"). Innym razem Kungers bliżej do mniej zaskakującego i pokręconego System of a Down lub wczesnego Linkin Parku, w wersji bez Mike'a Shinody. Zdarza się i tak, że utwory są "czyste" gatunkowo, i tak, że nie sposób je zaszufladkować.

Swój debiut wydawniczy Kungers zalicza już w '98 roku, wypuszczając epkę "Andra sidan". Kolejny album swoją premierę ma dopiero... 9 lat później. Prawdopodobnie Andreas Grega pochłonięty jest stolarką, wzornictwem i robieniem zjawiskowych mebli z drewna i filcu. W każdym razie, dopiero w 2007 roku pojawia się długogrająca płyta pt. "Folkpunk". W ciągu następnych kilkunastu miesięcy Szwedzi nagrywają i wydają - pewnie chcąc pójść za ciosem po sukcesie poprzedniego krążka - "Galaxen".

2009 rok. Andreas Grega dogrywa się na płytę Promoe. To już wiecie. Ale to nie wszystko, co dzieje się przy powstawaniu "Mammas Gata". Andrzejek poznaje bowiem współproducenta "Kråksången" - Astmę. Co więcej, to spotkanie nie wpływa negatywnie na drogi oddechowe szwedzkiego wokalisty, a wręcz przeciwnie - przyczynia się do tego, że kolejny rok jest dla Gregi rokiem przełomowym.

Cyferki 2, 0, 1 i 0 są dla Andreasa szczęśliwe. Premierę ma jego solowy album - "En Sak I Taget" (pol. coś w stylu "Jedna rzecz na raz"). W całości komponuje go Astma, co wyraźnie słychać, widać i czuć. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, iż płycie Gregi bliżej do dokonań Promoe niż do dorobku zespołu, z którego się wywodzi?

Jak głosi oficjalna strona szwedzkiego śpiewaka, Astma nie lubi być wrzucany do jednego, wielkiego wora z napisem "hip-hop". No, to wiemy już, czemu tak spodobał się wokaliście formacji wędrującej po wszystkich rejonach muzycznego świata. Chęci szukania nowych dróg i rozwiązań trudno nie zauważyć. "En Sak I Taget" to płyta rozstrzelona stylistycznie, a jednocześnie nie da się o niej powiedzieć "niespójna". Jak podaje przywołana przed momentem oficjalka Andreasa Gregi: Multum instrumentów, masa nieregularnych zmian tempa - to wszystko sprawia, że ten krążek brzmi tak "cholernie cool".

I tak jest w rzeczywistości? Jeśli "cholernie cool" oznacza to samo, co "podoba mi się", to jak najbardziej. Melodie są tu konkretne, a wokal stolarza-wzornika nieziemski. Śmiem twierdzić, że na pewno na swojej solówce wykorzystuje go lepiej niż w zespole, który grał wszystko i nic jednocześnie.

Album promują dwa single. Pierwszym z nich jest numer "Dom hade mycket att säga" (pol. "Mieli wiele do powiedzenia"), który zapowiada "En Sak I Taget" już od połowy 2009 roku. Brzmi trochę tak, jakby Czesław Mozil, tyle że z potężniejszym głosem, spotkał się z sekcją dętą Kultu. Nie są to w żadnym wypadku szanty, a mimo tego Andreas Grega postanowia nakręcić do tego klip iście marinistyczny:



Następny z singli - "Där va vi förenade" - mający swoją premierę dokładnie rok później - 6 lipca 2010 - w większym stopniu uwypukla wokalne możliwości szwedzkiego piosenkarza. W tle gra właściwie wyłącznie lekko przytłumiona gitara akustyczna, brzmienie jest więc oszczędne i minimalistyczne, a właściwą melodię nadaje utworowi sam śpiew Andreasa. Mogę tylko przypuszczać, czy "Där va vi förenade" ma jakiekolwiek przesłanie. Klimatyczny teledysk z psami i włochatymi zwierzętami krowopodobnymi nie rozwiewa moich wątpliwości:



I tu właściwie mógłbym już skończyć. Ale 2010 rok przynosi jeszcze jedną rzecz. Andreas Grega dogrywa się do kawałka "Ruter" hip-hopowego składu Karpe Diem. Tym razem to on jest tu gwiazdą. Może to nie ta sama energia, co "Mammas gata", ale i tak ciężko przejść obok głosu szwedzkiego wokalisty obojętnie:



Co będzie dalej? Nie wiadomo. Andreas Grega może pozostać gwiazdą jednego sezonu. Z drugiej strony, dzięki swoim unikalnym umiejętnościom wokalnym jest w stanie osiągnąć wiele. Jakby tak zaczął śpiewać w bardziej zrozumiałym dla reszty świata języku to kto wie, czy nie prowadziłby wspaniałej, międzynarodowej kariery.

Biorąc pod uwagę jego przeszłość, możliwe jest także to, że na jakiś czas porzuci śpiewanie, zamknie się w swoim warsztacie i zajmie się tym, co lubi najbardziej: wzornictwem i stolarką... Taki już jest Andreas Grega: nieznany, a szkoda.
Bibliografia:
http://www.andreasgrega.com/nyheter
http://sv.wikipedia.org/wiki/Andreas_Grega
http://sv.wikipedia.org/wiki/Kungers
http://en.wikipedia.org/wiki/Promoe

Leave a Reply