25 czerwca pisałem, że już zaraz załączę "Poza prawen" - film Jima Jarmuscha z Tomem Waitsem. "Zaraz" trwało trochę dłużej, niż jest to na ogół przyjęte. Ale jak to mawiają: co się odwlecze, to nie uciecze...
Parę pierwszych kadrów zostało wzbogaconych o znajome mi dźwięki. Wiem już, że słabo nie będzie. "Jockey Full of Bourbon" z kultowego "Rain Dogs" z '85 ("Poza prawem" nakręcono w roku następnym). Kilkanaście lat później spolszczona wersja w wykonaniu Kazika Staszewskiego - "Bourbon mnie wypełnia" - szaleje w radiowej Trójce, ale to tak nawiasem mówiąc.
Kogo gra Waits? Zacha, byłego radiowego DJ-a (znanego też jako Lee "Baby" Sims), który zostaje wrobiony w morderstwo i trafia do więzienia. Tam spotyka alfonsa, Jacka (John Lurie), i włoskiego turystę, Roberto (Roberto Benigni). Razem, po wielu dniach spędzonych w celi na rozmowach, uciekają z zamknięcia, by później kluczyć po Luizjanie w celu zgubienia pościgu i poszukiwaniu jedzenia.
Co ciekawe, radiowy DJ, w którego wcielił się Tom, istniał naprawdę. Jako nastolatek słuchał go w National City. Nazywał się dokładnie tak samo - Lee "Baby" Sims, tyle że samotny ("Lonely"). Pech chciał, że w czasie, gdy "Poza prawem" wyświetlano w kinach, Lee "Baby" wciąż działał w zawodzie. Ba, zrobił zawrotną karierę - był jednym z najlepiej opłacanych radiowych DJ-ów na zachodniej półkuli. Hołd oddany dla niego przez Waitsa odczytał jako obrazę i prawie wytoczył proces sądowy. Koniec końców, rozeszło się po kościach. Ufff...
A film? Bardzo dobry. Zapamiętam z niego głównie świetną grę aktorską (zwłaszcza w wykonaniu Toma i Roberto Benigniego) i specyficzny, brudny klimat, wylewający się z ekranu przede wszystkim w pierwszych scenach "Poza prawem". Swoją drogą, ten brud doskonale pasuje do tego, co Waits śpiewa i gra właściwie na wszystkich znanych mi albumach.
Warto, jak najbardziej. Bez wartkiej akcji i błyskotliwych dialogów, ale na samotny, refleksyjny wieczór jak znalazł.
Średnia ocen na Filmwebie: 8,1/10
Moja ocena: 8/10 (wg filmwebowej skali)