Archive for stycznia 2011

Rękopisy na sprzedaż

Eldo to osobnik kontrowersyjny. Patrząc na dorobek płytowy, wcale tego nie widać. Leszek Kaźmierczak ma jednak na koncie kilka incydentów, zmuszających do właśnie takiego postrzegania jego osoby. Można tu wymienić bitwę w Płocku, freestyle o opacznym bracie robocopa lub najnowszą aferę, dotyczącą decyzji i sposobu sprzedaży... swoich rękopisów. Właśnie na takich kolekcjonerskich gadżetach powinni zarabiać artyści? Powinni to robić na własną rękę, zamieszczając swoje prywatne numery telefonu i gadu-gadu? Czy tak powinni reagować na zaczepki internetowych troglodytów? Ile głów, tyle opinii. Sam nie zamierzam tego roztrząsać. Prawda jest taka, że - jak już wspomniałem - Eldo broni się swoją twórczością. Nie tylko materiałem płytowym, ale także występami na żywo.

Czytaj dalej >>

#3 Kim takim był ten Werter? Werter's Original przecież był cukierkiem! Do matury 94 dni...



Ten numer już zawsze będzie mi się kojarzyć ze szkołą. A że akcentów maturalnych tu nie brakuję, to do cyklu pasuje jak znalazł.

nobonobonobo

Ciocia Wikipedia mówi:


1. Bonobo - małpa człekokształtna, jeden z dwóch gatunków szympansów, odkryty w 1928. Smuklejszy i nieco mniejszy od szympansa zwyczajnego. W zakresie zachowań społecznych bonobo wyróżniają się pokojowym usposobieniem, egalitarną strukturą stada oraz dominującą rolą interakcji seksualnych w kontaktach międzyosobniczych. Inaczej: szympans karłowaty.

2. Bonobo to technologia umożliwiająca osadzanie komponentów oprogramowania i złożone dokumenty w środowisku GNOME. Technologia ta była inspirowana na technologii OLE w Microsoft Windows i jest podobna do tego mechanizmu. Analogiczną technologią do Bonobo jest KParts w KDE. Bonobo bazuje na architekturze CORBA. Obecnie jest uznane za przestarzałe i nieużywane (w nowych aplikacjach). Zostało zastąpione m.in. przez D-BUS.

3. Bonobo - właśc. Simon Green – angielski producent, kompozytor, muzyk i DJ. W wieku 18 lat, przeniósł się do Brighton gdzie wydał swój debiutancki album "Animal Magic" w wytwórni Tru Thoughts w 2000 roku. Dzięki temu albumowi (który właściwe sam wyprodukował), stał się jednym z "nowych pionierów downtempo", a jego muzyka urzekła prasę, a także wiele poważnych wytwórni muzycznych. W 2001 Bonobo zdecydował się przejść do Ninja Tune a w 2003, po jednym albumie remiksów, jeszcze w Tru Thoughts w 2002, wydał "Dial 'M' For Monkey".

Czytaj dalej >>

Jot - Stan równowagi (2010)


Jot
Stan Równowagi
Dwaem Music, 2010


3.5

Zrobiłem sobie notatki. Ostatnio bardzo często to robię. Wcześniej po prostu leciałem z głowy, teraz próbuję, przed rozpoczęciem pisania, wiedzę na temat czegoś w sposób klarowny usystematyzować. I tak patrzę sobie na tę notatki, swobodne i radosne notatki w stylu 1 myśl = 1 akapit, i nie mogę się sobie nadziwić, bo cokolwiek bym nie zaobserwował, słuchając "Stanu równowagi", to zawsze wątek kończyłem czymś w rodzaju: "ale on zajebiście płynie!!!", "co za styl!!!", "mega forma!!!", "czapki z głów!!!", "chapeus ba!!!".

Bo to taka wizytówka Jota. Styl. Mówię Jot, myślę styl. Mówię styl, myślę Jot. Tak to działa. Wrocław, który raper reprezentuje, to zresztą miasto pierwszorzędnego stylu. Roszja, znów MC z charakterystycznym i prześwietnym flow, mógłby coś z Jotem nagrać. Z Tymonem zresztą też. Nie jakiś tam gruby joincik, znowu jakiś "Wrooklyn", tylko pełen longplay, z gościnnymi zwrotami Łozo (rzecz jasna nie tego głupka z Afromental i Tańca z Gwiazdami, tylko ekstraligowego zawodnika znanego także jako Pitahaya). Na bitach proponuję duet WhiteHouse wspomagany przez Igora Boxxa vel Igora Pudło ze Skalpela. Gdyby taka płyta kiedykolwiek została nagrana, byłbym szczęśliwszy niż zboczeniec w krainie cycków, potwierdzone info.

Odpłynąłem. "Napisać o tym, że Jot to chilloutowe flow wgniatające w fotel jak kawał dobrego zielska" - odhaczone. Co dalej? Warto zwrócić uwagę na to, że tytułowy "Stan równowagi" można rozumieć dwojako. Z jednej strony, mógłby on oznaczać to, że w parzę z zajebistym stylem idą teksty na równie wyśmienitym poziomie. Od razu uprzedzę, że takie wyobrażenie należy wyrzucić do kosza jak Ray Allen, że można o nim z miejsca zapomnieć. Dlatego właśnie z pomocą idzie drugie rozumienie tytułu solówki zawodnika z 71. *Stan równowagi,* czyli coś się ze sobą równoważy. W tym wypadku chodzi głównie o to, że zajebisty styl w połączeniu z warstwą liryczną na całkiem dobrym poziomie dają płytę, summa summarum, bardzo dobrą. Można to przedstawić za pomocą liczb - jeśli "Stan równowagi" wynosi 8, to styl jest dziewiątką, a teksty siódemką, proste? A 7 + 9 / 2 jak nic daje 8.

Bo Jot w gruncie rzeczy na swoim solowym debiucie (trochę to śmiesznie brzmi, biorąc pod uwagę staż na scenie, ale na legalu, w pojedynkę, po raz pierwszy) pieprzy o tym samym co 90% polskich MCs. Bragga, wspominki, miłostki, imprezki i ataki na innych raperów. Raperów bezimiennych dodajmy, bo Jot, podobnie do tych 90% polskich MCs, nie wymienia konkretnych ksywek, nie chcąc wzbudzać bezsensownych konfliktów. Słusznie, a może niesłusznie? Zależy jak na to spojrzeć, zależy od odbiorcy materiału. W każdym razie, reprezentant Wrocławia nie jest żadnym prekursorem, podejmując takie a nie inne tematy. Oczywiście prezentuje je po swojemu, często odnosi do swoich osobistych doświadczeń, ale gdyby nie podawał tych swoich doświadczeń w sposób wyśmienity, to najprawdopodobniej przeszedłbym obok tych 16 utworów i 2 skitów obojętnie.

Jeszcze jedna cecha Jota zrobiła na mnie dobre wrażenie - chłop się nie spina, trzyma dystans, jest wyluzowany (bo te wspomniane przed chwilą ataki to nie jakieś wieszanie za jaja). Miła odmiana w chwili, gdy 3/4 polskiej sceny, zwłaszcza wśród słuchaczy i tzw. *znawców*, to spięci panowie, którzy tylko narzekają na tego, tego i tego, bo coś tam, bo psuje ich kochaną kulturę, bo nie wstawia w każdą linijkę poczwórnych rymów etc. Jot to chwila relaksu dla uszu. Nawet jak zaczyna marudzić na obecny stan polskiego hip-hopu i utyskuje w singlu (mega numer!), że "to nie tak miało być", to wcale nie utyskuje (trudne słowo) i nie marudzi. Brzmi to wszystko paradoksalnie, ale w chwili, gdy ktoś wszystko ładnie wypunktowuje, nie ma co mówić o jakimkolwiek narzekactwie, którego nie brakuje na forumku, w wypowiedziach tzw. *znawców* lub w wielu utworach na wielu płytach wielu raperów.

Rozprawiając o tym, czy "Stan równowagi" to faktycznie stan równowagi, pominąłem jedną kwestie - muzykę. Ale ok, całóść pod kontrolą, gdyż produkcje, głównie zgotowane z ręki Eria, zasługują na ósemkę. Także wszystko zostaje po staremu, utrzymuje się stan równowagi. Dominują podkłady czilautowe, urozmaicane tu i ówdzie jakąś funkową bombą. Więcej luzu, czasem konkretne pierdolnięcie.

Bardzo fajny album. Oczywiście, można się przyczepić do jakichś drobnostek, np. że tył okładki tak opanowany jest przez loga różnorakich sponsorów jak basen Morza Śródziemnego przez Cesarstwo Rzymskie w I w. n.e. Drugie, co tym razem rzuciło mi się już na uszy, a nie na wzrok, to słabsze linijki, choćby "Stałem na podwórkach, przekręcając full cap", które bliższe są dokonaniom Vienia, mistrzowi grania koncertów, z "Etosu" niż Jota. Tyle, że Vienio ten wers zapodałby *kwadratowo* a mocarz z Wrocławia zrobił to tak, że moja szczęka znajdowała się po chwili mniej więcej w samym jądrze ziemi.

Bo to naprawdę bardzo fajny album. Co by się wyluzować, odpocząć, pokiwać głową, czasem pomachać nóżką. Piękna rzecz. Może nie ma tu wielce głębokich treści, ale są treści prawdziwe i szczere. Bez większego uzewnętrzniania się, wchodzenia w głąb swojej duszy, cokolwiek. Przekaz prosty, ale nie prostacki. Szczery, ale nie emocjonalny. On robi to bo żyje, nie po to żeby przeżyć, a ten album jest potwierdzeniem tej hipotezy. Sprawdź to. "Stan równowagi".

PROFESSIONAL DREAMERS



2 tydzień marca. Czekam!!! (coś trzeba będzie wykombinować, skoro już nie ściągam z sieci - od 1 stycznia 2011 - żadnych płyt, he he)

Uffie - Sex Dreams and Denim Jeans (2010)


Uffie
Sex Dreams and Denim Jeans
Ed Banger Records, 2010

3.0

Ma 23 lata. Wiem, życie przed nią. I więcej niż na rapie, zarobiła na Allegro. Nie, wróć. Coś tam pewnie na "rapie" zarobiła. Nie sądzę też, żeby wiedziała, czym jest Allegro. O kim w ogóle mowa? O Uffie. Dziewczynie, którą kocha Porcys. O dziewczynie, którą kocha też trochę innych *dziennikarzy muzycznych*, piszących o muzyce hobbystów tudzież zwykłych słuchaczy. Zarazem o dziewczynie, którą - żeby było śmieszniej - wielu nienawidzi. Nienawidzi jej muzyki, sposobu bycia, wywoływanych przez nią skandali. Ale po kolei.

31 maja 2010 roku - długo wyczekiwana, od jakichś 3 lat, premiera "Sex Dreams and Denim Jeans", tj. długogrającego debiutu urodzonej na Florydzie, mieszkającej obecnie w Paryżu wokalistki i raperki (w międzyczasie rezydowała w Hong Kongu). Recenzje w polskiej sieci przeróżne, wręcz skrajne. Od kompletnych pojazdów, krytykę za płytki przekaz i asłuchalne brzmienie, po "jednoosobowe Beastie Boys", "płyta końca / początku dekady" i niemal chorobliwe *ochy i achy* w wykonaniu redakcji Porcysu. Średnia nota na RateYourMusic - tu już wychodzimy poza polski Internet - 2.68 (stan na 21 stycznia 2011). Czyli po zsumowaniu ponad 200 ocen i opinii zwykłych słuchaczy wyszło, że prawda, jak zwykle, leży gdzieś po środku.

Ta prawda niekoniecznie objawia się w tekstach, w które się, szczerze mówiąc, nie zagłębiałem. Mój angielski określiłbym jako *podstawowy*. Nie mając przed sobą lyricsów, sensu lub *przesłania* danego utworu nie zrozumiem - taka ze mnie anglojęzyczna kaleka. Niemniej, nawet nie miałem potrzeby, żeby *przekaz* Uffie przyswajać i analizować. Wprawdzie Porcys się niezwykłą osobowością wokalistki zachwycał, ale już reszta recenzentów-dziennikarzy bądź recenzentów-hobbystów (czasem nie wiadomo, kto jest kto) albo teksty zawarte na "Sex Dreams and Denim Jeans" wściekle atakuje, albo najzwyczajniej w świecie olewa, żeby nie psuć sobie zabawy w obcowaniu z tzw. clue programu. A zresztą, oglądając fashionowo-lifestyle'owe teledyski Uffie, nie śmiałbym oczekiwać po warstwie tzw. lirycznej liryzmu lotów najwyższych (choć, oczywiście, mogę się mylić, gdyż nie szata zdobi człowieka, nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka i ten się śmieje, kto się śmieje ostatni).

Brzmienie. Wspomniane przed chwilą clue programu. Dla kogoś, kto z muzyką elektroniczną z pogranicza muzyki klubowej jest na bieżąco, takie dźwięki jak na tej płycie to istny chleb powszedni. Electro pop, alternative dance, electro rap, pop rap. Nieistotne, jaki to podgatunek muzycznego podgatunku. Ważne, że dla mnie to absolutna nowość, coś zaskakującego i interesującego zarazem. Nie zawsze może coś wysmakowanego, a czasem nawet coś odrzucającego. W każdym razie płyta ma to "coś", co sprawia, że nikt nie powie po jej przesłuchaniu: "Aha, no ok". Album, który pozostawia po sobie jakieś emocje, tym bardziej skrajne, to album zasługujących choćby na chwilę uwagi. Tak jest z "Sex Dreams and Denim Jeans". Hate it or love it. Nie ma trzeciej drogi. Takie są konsekwencje pójścia syntetyczną drogą elektronicznych brzmień. Choć, z drugiej strony, mój osobliwy przypadek pokazuje, że debiut Uffie może się zarówno podobać, jak i irytować. Jeden kawałek na plus, drugi na minus. Jeden numer to zachwyt, drugi obrzydzenie. Jeden utwór "współpracuje" z mózgiem, wprowadzając go w dobry nastrój, drugi nie sprzyja mu kompletnie, dezorientując i dekoncentrując.

Płyta została wydana nakładem wytwórni Ed Banger Records, której szefuje Pedro Winter, wieloletni menager francuskiego duetu Daft Punk. Ciekawe, prawda? Właśnie po to, o tym napisałem. W ramach ciekawostki. Bo Uffie do Daft Punku bardzo daleko. Daft Punk to inna skala talentu, możliwości, potencjału, nieprzewidywalności. Uffie potrafi wzbudzać emocje, to się ceni, ponieważ naprawdę nie wszyscy artyści to potrafią. A przecież po to głównie istnieją. Żeby wzbudzać emocje. "Sex Dreams and Denim Jeans" to ciekawa rzecz. Można ją pokochać lub można ją znienawidzić. Trzeba ją sprawdzić.

#2 Gdyby polscy raperzy byli przedmiotami maturalnymi... Do matury 101 dni

Co by było, gdyby polscy raperzy byli przedmiotami maturalnymi? Do końca nie wiem, choć można przewidywać, że świat byłby po prostu mocno popierdolony. Tytuł chyba nie do końca trafiony. Bardziej adekwatny brzmiałby: "Matury z jakich przedmiotów powinni spróbować napisać jeszcze raz (he he) polscy raperzy?'. Zresztą nie ważne, jak brzmi tytuł - tak czy siak byłby to kolejny z kilku debilnych tekstów zamieszczonych na tym blogu. Polscy raperzy dopasowani do przedmiotów maturalnych ułożonych wg harmonogramu przeprowadzania egzaminów maturalnych w roku szkolnym 2010/2011. Ludzi bez poczucia humoru zachęcam już teraz do wciśnięcia krzyżyka w prawym górnym rogu ekranu (w lewym, jeśli siedzicie na MacBooku). Resztę zapraszam do lektury.

4 maja
język polski - poziom podstawowy
LaikIke1
Nie ulega wątpliwości, że dużo czyta. Niekoniecznie to, co wymagane w podstawie programowej. Czasem pieprzy farmazony i nie do końca wiadomo, o co mu chodzi. Dzięki oczytaniu powinien jednak wstrzelić się w klucz i zgarnąć 17 punktów za "temat".

język polski - poziom rozszerzony
Eldo
Literaturę, nie tylko polską, umiłował. Mowę Mickiewicza opanował. Tegoż Mickiewicza wyrecytował. Jeśli samemu nagrywa się takie rzeczy jak "Plaża", to jakaś tam analiza i interpretacja to zwykły pikuś.

5 maja
matematyka - poziom podstawowy
Brudne Serca (Smarki i Zkibwoy)
Potrafią liczyć. Znaczy, że się nadają. Bo matura z matematyki na poziomie podstawowym jest tak do bólu prosta, że wystarczy umieć liczyć i czytać ze zrozumieniem kartę wzorów, żeby zdać i uzyskać przyzwoity wynik.


matematyka - poziom rozszerzony
Ten Typ Mes
Dizzee Rascal nagrał w 2007 roku krążek zatytułowany "Maths + English". Bo rap to przecież w gruncie rzeczy matematyka. Matematyka, którą się czuję, którą można się bawić. A w Polsce najlepiej ją czuje i najlepiej się nią bawi Ten Typ Mes. Kumacie o co mi chodzi, czy nie bardzo?

6 maja
język angielski - poziom rozszerzony
Nullo
Na "Złodziejach czasu" dał radę. Angielski jak widać zna, chyba że ma wprawionego w mowie Szekspira ghostwritera. Opisze nie tylko obrazek, ale i cały *materiał stymulujący*.

9 maja
wiedza o społeczeństwie - poziom podstawowy
Mezo
Jacek wie, kiedy w Polsce odbywają się wybory prezydenckie. To ważne. Wie, że może na nich w jakiś sposób zarobić. To także ważne. Trochę więc szkoda, że na maturze nie można zdawać jakiejś ekonomii. Nie no, ważne, że wie, co się dzieje w kraju. Ważne, że orientuje się w sytuacji politycznej naszego kraju. Ale to ważne!


wiedza o społeczeństwie - poziom rozszerzony
Łona
Szczeciński raper jest jak karykatura, *rysunek satyryczny*. Niezależnie czy mówi o współczesnym Iranie, czy o PKP (jakże aktualny temat!), czy o wstąpieniu Polski do UE, czy o kioskach jako ostatnich bastionach wolności, zawsze robi to z jajem i dystansem, tak jak panowie Mleczko i Raczkowski (w końcu nie bez przyczyny ten drugi jest autorem okładki do "Absurdu i Nonsensu"). Rysunki satyryczne to stały punkt programu matury z WOS-u na poziomie rozszerzonym. Łona tu się nadaje idealnie.

10 maja
biologia - poziom rozszerzony
Świntuch
Anatomie człowieka zna na wylot. W sposób rozszerzony.

historia muzyki - poziom podstawowy
Vienio i Kosi
Znają dużo nazw składów hip-hopowych i ksywek raperów. Na pewno więcej niż ja. Rap to ponoć także muzyka, a wymieniane przez Vienia i Kosiego nazwy i pseudonimy, przynajmniej w części, którą znam, to jednak kawał historii. Z rozszerzeniem mieliby problem, ale podstawę raczej by ogarnęli.


10 maja
historia muzyki - poziom rozszerzony
Afrojax
Koleś, który doskonale wie, co robił Wolfgang Amadeusz Mozart 200 lat temu. Historia muzyki w małym palcu, 100% z rozszerzenia.


11 maja
język niemiecki - poziom rozszerzony
Czes
Kiedy utwory Czesa puściłem Niemcowi, był zszokowany, że Polak potrafi nie tylko biegle władać niemieckim językiem, ale również mówić, a właściwie rapować, bez żadnych polskich naleciałości. Może to przez mój niemiecki, może przez fakt, iż Czes na stałe rezyduje w Niemczech. Niemniej, na ustnej maturze na poziomie rozszerzonym polski imigrant poradziłby sobie bez zająknięcia. Macie MySpace'a.

12 maja
fizyka i astronomia - poziom rozszerzony
Afront
Janek i Kasina łamią prawa grawitacji. Czytając o wyczynach najlepszych na świecie fizyków, trudno nie oprzeć się wrażeniu, że potrafią oni złamać prawie każde prawa, które wpajają nam, uczniom szkół średnich, ich koledzy po fachu, tylko trochę gorsi. Maturę z fizyki na poziomie rozszerzonym napiszą na 123%, żeby potwierdzić, iż więcej wspólnego mają z fizykami-naukowcami.


13 maja
geografia - poziom podstawowy
Wiciu
Potrafi korzystać z mapy. Ba, nawet ma pojęcie, że kaszmir to nie tylko tkanina! Brawo! Jeśli Wiciu nauczy się jeszcze, że letnią stolicą tego indyjskiego regionu, a właściwie stanu (Dżammu i Kaszmir), jest Śrinagar, a zimową Dżammu, to może nawet udałoby mu się dobrze napisać geografię rozszerzoną?

wiedza o tańcu - poziom podstawowy (rozszerzony?)
Kfiat
Za hhbd.pl: Kfiat swoją przygodę z hip hopem rozpoczął już jako 13-latek tańcząc breaka w jednym z koszalińskich domów kultury. Jego niezwykły talent, w połączeniu z pasją, kreatywnością sprawiły, że szybko wypracował swój własny, niepowtarzalny styl, będący mieszanką widowiskowych figur, charakterystycznych salt, stójek, podanych w szybkiej i energicznej formie. Umiejętności Kfiata doceniono m.in.: na Mistrzostwach Polski "Dzień Prawdy" w 2003 r. - I miejsce, na Turnieju Tańca "Rytm Ulicy" w 2004 r - I miejsce, mistrzostwach Polski "Dzień Prawdy" - III miejsce, na Turnieju o Mistrzostwo Warszawy "Trójki Warszawskie" - I miejsce (występował ze składem Strona B, który założył wraz ze Spike-m). Uzupełni Andrzej Cała: W 2004 r. Siła Dźwięq [skład Kfiata - przyp. red.] dostąpiła zaszczytu audiencji u Papieża Jana Pawła II, którą uświetnili bardzo entuzjastycznie przyjętym pokazem breakdance. Nie mam nic więcej do dodania.

18 maja
chemia - poziom podstawowy
Proceente
Zna się na chemii, przynajmniej na jednym z działów przerabianych w szkole średniej:


chemia - poziom rozszerzony
L.U.C
Ktoś, kto wymyśla takie tytuły jak "Wyprałem w pralce własny mózg i okazało się, że jestem pomidorowym przecierem", musi brać naprawdę mocne specyfiki. Na tyle mocne, iż można podejrzewać, że sam je produkuje w swoim tajnym laboratorium.

historia - poziom podstawowy
Hemp Gru (Wilku i Bilon)
Ta dwójka wie, ile dni trwało powstanie warszawskie. I nawet o tym mówi. Na rozszerzeniu to nie wystarczy, ale na podstawie powinni dać radę.


historia - poziom rozszerzony
T-Raperzy Znad Wisły
W rap ubrali cały poczet królów polskich. Ktoś podskoczy? Wprawdzie na rozszerzonej historii niekoniecznie muszą się trafić Piastowie, tylko - taki przykład rzucę - charakterystyka XIX-wiecznej gospodarki, ale coś czuję, że albo tak czy siak posiadają stosowną wiedzę, albo potrafią przekonać Centralną Komisję Egzaminacyjną, że jednak jeden temat z polityki dynastycznej Jagiellonów powinien na maturze się znaleźć.

19 maja
język francuski - poziom podstawowy
Dwa Sławy
Nie znają francuskiego, ale kochają francuskie bity. 30% z matury wyciągną. Za ładne oczy oraz propsowanie i przetwarzanie tego co dobre.

23 maja
język włoski - poziom podstawowy
Pezet i Małolat
Dograł im się na płytę gwiazdor włoskiego rapu, Fabri Fibra. To wystarcza.

Medium - Alternatywne Źródło Energii (2010)


Medium
Alternatywne Źródło Energii
self-released, 2010

4.5

- Wszystko przyjdzie z czasem - mówił mi Medium w wywiadzie przeprowadzonym jakiś czas po wydaniu debiutanckiego "Seansu Spirytystycznego". Chyba właśnie przyszło. Udany rok (jeszcze większe "wybicie się" poprzez udane featy na płytach Te Trisa i Vienia) zwieńczył doskonałym albumem, którego może nie nazwałbym polską rap płytą 2010 roku, ale na pewno umieściłbym ją w swoim prywatnym "Top 3".

Nie średni, więc jaki? Odpowiadając na to pytanie, w mojej głowie kołaczą setki określeń, ale na dobrą sprawę żadne nie zadowalają w 100%. Są zbyt trywialne.

Bo czy nie banalne są określenia w stylu *dobry* i *wyśmienity* w momencie, gdy Medium już w drugiej zwrotce pierwszego tracku popisuje się niebywałą techniką, układając wersy ze słów zaczynających się na kolejne litery alfabetu? Mało tego, gdy w jednej zwrotce zdołał przejechać alfabet nie tylko od A do Z, ale jeszcze od Z do A? Bo czy nie trywialne są określenia w stylu *genialny* i *zajebisty* w chwili, gdy trzecia zwrotka tego samego utworu opiera się na samych wyrazach zaczynających się na literę "P"? Czapki z głów. Robi wrażenie, choć ciężko to zauważyć.

Techniczne popisy. Składanie rymów, bazując na wymyślnych konceptach, zaskakujących ideach, oryginalnych pomysłach. O to tu chodzi? E-e.

Szczerość. To jest Medium. Debiut kielczanina, "Seans Spirytystyczny" z 2008 roku, tą szczerością był wypełniony. "Alternatywne Źródło Energii" to przynajmniej jeden poziom wyżej. To wartościowy album, na którym raper prezentuje pozytywne wartości (wiem, wiem). Prócz szczerości - wiara, nadzieja, ciężka praca, cierpliwość. Cenne przesłane podane w taki sposób, że nie idziemy do kąta i nie kulimy się w kłębek, że nie idziemy z łomem zajebać sklepikarce z warzywniaka. Tylko uśmiech na twarzy, motywacja, chęć działania. Nawet jeśli Medium narzeka, wbrew temu co postulował z Vieniem, bo "zrobili Euro, a zgarnęli złotówki", trudno nie zauważyć tego, że nie jest to to samo puste narzekactwo, jakiego wiele u sąsiadki z dołu, czytającej i komentującej na bieżąco, "to co napisali w gazecie" (w "Fakcie"). Jeszcze raz to powiem, po przesłuchaniu tej płyty czuć wewnętrzną moc (u niektórych pewnie szybko ulatującą, ale tu chodzi o *katalizator*, a nie *słomiany zapał*). Zresztą, kiedy słucha się "Do Pełna", gdzie kielecki MC wskazuje szereg dawanych przez życie możliwości, z których trzeba korzystać, choćby były to proste przyjemności, trudno się smucić. U mnie wciąż gości banan na ryju.

Taki przykład. Numer z założenia smutny, bit taki, że można i by przy nim trochę pochlipać (zwrotki), taki nastrojowy, nadążacie? I faktycznie, są tu ponure historie, których nigdy w życiu nie pragnąłbym przeżyć (tu pewien zarzut: alkoholizm to dość powszechny problem w III RP, wg jakichś tam danych dotyka 3-4 mln Polaków, z czego 1 mln wymaga leczenia, ale żeby od razu mój ojciec miał być alkoholsüchtig, no halo?). Są tu łzy. Ale równocześnie Medium mówi, żeby się ich nie wstydzić, żeby *powstać*. Albo kiedy pluje na polski rap, polskich raperów właściwie. "Pluje" to mało powiedziane. Facet tu raczej ujada, kąsa. Ok, takie rzeczy znajdują się na 3/4 rodzimych wydawnictwach hip-hopowych. Tylko że tutaj nadawca tych inwektyw od razu wskazuje lepszych. Nie, nie rzuca ksywkami swoich ziomków, bądź raperów-celebrytów, bądź raperów-zasłużonych. Wystarcza zwykłe "yo" w wykonaniu jego bodajże 3-letniego syna. ;-)

Jeśli już tak tu gawędzimy sobie o polskim hip-hopie i o polskich MCs, to ważna rzecz: jedną jedyną gościnną zwrotkę zapodał na "Alternatywnym Źródle Energii" Adam Ostrowski, O.S.T.R., popularny Ostry. Tak w 2008 roku, we wspomnianym wcześniej wywiadzie, o najpopularniejszym polskim raperze mówił Medium: - Jeśli chodzi o Ostrego (...) - jego rap powoduje u mnie uśmiech na twarzy. Jest perfekcyjnym artystą i każda płyta to majstersztyk pod każdym względem.

Ten perfekcyjny artysta ostatnio był, moim zdaniem, w dość pokracznej formie. Jedno "Nie odejdę stąd" wiosny i odrodzenia nie czyni. Nie wiem, czy to Medium go tak podkręcił, ale wspólne "Wyprzedzając przeszłość" okazało się numerem kapitalnym, nagranym na ciekawym patencie. Zwrotka Ostrego wprowadza tu oczywiste urozmaicenie i - co chyba najważniejsze - jest nie tyle poprawna, co naprawdę dobra. Może "Jazz, kawa, rap" będzie pierwszą płytą łodzianina od 3 lat, która mi się spodoba? Może.

W każdym razie, podsumowując te wszystkie zawiłości ukryte w lirycznej stronie "Alternatywnego Źródła Energii", Medium jawi się tu jako trzeźwo patrzący na świat, mocno stąpający po ziemi idealista (wiem, trochę tu antytezą zajeżdża, ale cóż poradzić). Ponadto, kocha hip-hop, pała miłością do tego, co robi, w czym siedzi, jak żyje - to się ceni. Nie razi już też populistycznym gadkami o setce potraw z ziemniaka, nie atakuje bezpodstawnie polityków. Chętniej uderza w media, całkiem słusznie zresztą. Aha, jeszcze raz podkreślę, że Medium wykłada tu wartości uniwersalne, w dzisiejszym społeczeństwie często całkiem obce, zapomniane. Numer "Ratuj!" najlepszym dowodem: "Jeśli widzisz jak umiera ktoś - RATUJ! / Nie stój jak słup soli, tylko RATUJ! / Kiedy słyszysz sumienia głos - RATUJ!".

Mes był niby ostatnim raperem, któremu jeszcze zależy. Nie dość, że Mediumowi także zależy (nie ma opcji żeby nie zależało), to jeszcze potrafi tak jak on, tzn. Mes, śpiewać. Serio, kielczanin daje radę wokalnie. Tam "daje radę". Śpiewa naprawdę dobrze, inni raperzy mogliby go zatrudnić do wykonania refrenów (większość preferowanych przez nich wokalistek to dno totalne), bo w końcu o ilu rodzimych MCs można powiedzieć, że są dobrzy wokalnie? Ile ze śpiewanych refrenów w polskim hip-hopie dało się słuchać? Niewiele? Tu wszystkie. W ramach ciekawostki warto dodać, że Medium doskonale odnajduje się także w klimatach dubowo-reggae'owych (patrz: "Nie chcę się obudzić").

A przecież kielczanin to również producent. Nie byle jaki producent. "Alternatywne Źródło Energii" to głównie chillout i funkowe petardy-połamańce. Od "Seansu..." Medium niewątpliwie rozwinął się w kwestii krojenia, smażenia tudzież po prostu komponowania bitów.

Śpiewa, rapuje, produkuje. Raper-muzyk. Mógłby tak o sobie mówić. W przeciwieństwie do tych dukających MCs, którzy bardzo ochoczo mówią w wywiadach, że z zawodu są muzykami, bo nagrywają piosenki, grają koncerty i wydają szajs płyty.

Nie ma mowy, żeby kielczanin nie zrobił kariery. Niech wylansuje jeden hit, który zapamięta całe Twoje osiedle, wszystkie Twoje hip-hopowe ziomeczki, i już zabierze dla siebie kawałek sceny. Za jakiś czas będzie w tym miejscu co Mes i Oester dzisiaj. Z drugiej strony Medium już zapowiada, że w mediach nigdy go nie znajdziemy. Wbrew pozorom, Ostry i Mes też za często do mediuff nie chadzają. To może się uda. A że nowym TDF-em nie zostanie, to chyba dobrze. Cieszę się, że moje przepowiednie z recenzji "Seansu...", która chyba bezpowrotnie zaginęła w czeluściach Internetu, powoli stają się faktem. Trzymam kciuki za dalszą karierę.

Fajną książkę wczoraj czytałem [3]

Wojciech Mann zawsze był fajny. Pal licho genialne "Za chwilę dalszy ciąg programu" ("Podchorąży zawsze zdąży!!!"). Wojciech Mann budzi moją sympatię, nawet prowadząc "Szansę na sukces", której nie lubię, bo programy, w których szarzy ludzie sobie podśpiewują, nie są dobre, serio. Ale czasem sobie obejrzę dla samych zapowiedzi i rozmów Manna z uczestnikami, wokalistami-amatorami. Przyjemne poczucie humoru, dystans do siebie i otaczającego świata - to są niepodważalne atuty pana Wojciecha.

Czytaj dalej >>

#1 Już za rok matura... Za rok? He he he... Zostało jeszcze 108 dni

Matura za pasem. Zdać, zdam. O to się nie boję. Pytanie tylko, jak? Na ile %? Czas pokaże, mam nadzieję, że wynik będzie zadowalający. Dlatego też ruszam z nowym cyklem. Takim cyklem, co to się pewnego dnia skończy, tak jak było to z "Kiełbasą wyborczą", całkiem niezłą skądinąd. Tym razem nie narzucam sobie konkretnej formy (wtedy były piosenki traktujące o polityce, prezydenturze, wyborach). Będzie za to wszystko to, co mnie do matury zmotywować powinno lub rzeczy, które w jakimś stopniu mi się z nią kojarzą (często będą to bardzo luźne skojarzenia). Zaczynamy dzisiaj, a widzimy się w kolejną sobotę. I tak do 30 kwietnia. Jak nie będę miał pomysłu to sobie odpuszczę i najwyżej będzie bardziej nieregularnie. Albo jak już stwierdzę, że może lepiej do nauki zasiąść, niż pisać marnego bloga.

Czytaj dalej >>

Jeszcze niczego nie przeczuwasz, czyli co mnie czeka w 2011 oprócz matury, studiów i rychłej przeprowadzki

ten gif nie ma nic wspólnego z tekstem

Głupia data. 2011. Ok, ok. Że niby jakieś płyty wyjdą w tym roku? Tak? No to mnie oświeciliście.

Czytaj dalej >>

Podsumowanie 2010, suplement - gościnne podsumowanie eNOIDe, czyli najczęściej słuchane premiery

Na wstępie ostrzegam: nie jest to zwykły ranking. Powstał on w oparciu o liczbę odsłuchów poszczególnych projektów w roku 2010. Pomiarów dokonał za mnie portal LastFM. To dosyć specyficzny artykuł – nie skupiłem się na opisywaniu samej zawartości płyt, tylko (jak przystało na egoistę) głównie na: tym, co ja sam widzę w tych albumach/wrażeniach wyniesionych z ich słuchania/różnych wkrętkach w mój życiorys, które mają coś wspólnego z muzyką. Miłego czytania i dużo hejtowania!

Dziękuję Litowi za możliwość gościnnego wystąpienia w podsumowaniach na jego blogu.

Czytaj dalej >>

Podsumowanie 2010, epilog

to jest niedźwiedź polarny, pingwin z talerzami i pingwin z torebką

"Kraktown", czwarte JuNouMi, "Ship of Light" Husky Rescue, "The Goddes" Johna Zorna, "ReMURPed!" Hey, "Put Your Shoes On" Mariki, "Morning Comes" The Let Go, "Death Is Silent" Kno, "Czarne Złoto" Lukatricksa, "The Unholy Terror" AOTP, "Maleńka" Dagadany, "Almost Splendid" Jazzpospolity, "Rock Dust Light Star" Jamiroquai, "Wake Up!" Legenda i Rootsów - to wszystko płyty, które zasługiwały na choćby drobną wzmiankę w podsumowaniu 2010 roku, lecz z różnych względów (głównie brak wystrzałowych idei) zabrakło ich w kolejnych częściach najbardziej nietypowego podsumowania 12 ostatnich miesięcy pod kątem muzyki w polskim internecie. Miejsca nie zagrzali też Medium i Jot ze swoimi, wydanymi w ostatnich dniach grudnia, płytami. Dziś "Alternatywne Źródło Energii" i "Stan Równowagi" bym w swoim podsumowaniu umieścił, ale nie znałem tych płyt w czasie jego pisania. Nie martwcie się, niedługo o obu albumach napiszę.

Czytaj dalej >>

Podsumowanie 2010, cz. X - spotkanie po latach

Zdjęcie: Mirosław Blatkiewicz
"Fotoszop": Jacek "Jaca" Baliński

- Siema! Lite-Lite! Kopę lat!

- Witaj, Litoslavie. Ty, zauważyłeś, jak ten czas leci? Już z półtora roku to będzie... Dalej hejtują?

Czytaj dalej >>

Podsumowanie 2010, cz. IX - wywiad z Futuristen

Nieznani, a szkoda. Grają punka, łączą go z elektroniką i nawiązują do futuryzmu. Zadebiutowali właśnie w 2010 roku, wypuszczając do sieci demo oraz singiel „Ciemna strona marsa”. Zyskali pochlebne recenzje na łamach bloga We Are From Poland. Dziś odpowiadają na sześć zadanych przeze mnie pytań: o futuryzm, o porównaniach do Cool Kids of Death, o planach na przyszłość, tych wydawniczych i tych koncertowych, o Kamila Bednarka oraz o to, co w 2010 roku, wg nich, było najlepsze. Futuristen.

Czytaj dalej >>

Podsumowanie 2010, cz. VIII - z miłą chęcią narysuje Tobie "F**K YOU"

(kliknij na obrazek, aby powiększyć)

Wykonanie: Matijos Gebreselassie, autor "Vivian's Rose"
(w rozwinięciu jeszcze jedna praca)

Czytaj dalej >>

Die Zusammenfassung von 2010, der sechste Teil - die Belagerung von Breslau

(kliknij na obrazek, aby powiększyć)

Wykonanie: Julia Szmit

Podsumowanie 2010, cz. V - kolaż

Nas i Damian Marley pokazali jak łączyć muzyczne światy. Nagrali album dla wszystkich - "ziomali", "rastuchów", ale też tych, którym wystarczy że "radio ładnie gra". (Marcin Flint) Jest to udany eksperyment, który może dać początek nowej potędze. Był już mix z popem, rockiem i metalem, bluesem i jazzem, czas teraz na prawdziwy come back do korzeni rapu, które dogorywają ponoć na biednej Jamajce, a nie w grobie z Magikiem. Mówię o prawdziwym zjednoczeniu, nie o "jak to polisman przeszukuje mnie" w wersji murzynieckiej. (Sieah)

Czytaj dalej >>

Podsumowanie 2010, cz. IV - komixx a.k.a. "nie dbaj o markę ołówka, sprawdź czy jest zatemperowany"

(kliknij, aby powiększyć)

Pomysł, tekst: Maciej "Lite" Blatkiewicz;
Wykonanie pierwszoplanowego, plastelinowego Litosława:
Julia Szmit;
Tło:
książeczka przy płycie "Pop" Czesława Mozila vel. Czesława Śpiewa;

Podsumowanie 2010, cz. III - planeta Hocus Pocus

Gdzieś hen, hen, hen daleko, w odległej galaktyce, istnieje planeta Hocus Pocus. Mówi się na niej tylko w języku francuskim, ew. w języku hip-hopu i w przyjaznych mu funkowych i jazzowych brzmieniach. Włada nią wielki, wszechmocny, niezwykle kreatywny, obdarzony szalenie wyrafinowanym gustem, poczuciem smaku i estetyki oraz posiadający najprzyjemniejszy głos całego Wszechświata – 20syl. Planetą Hocus Pocus rządzi przy pomocy zgrai swoich podwładnych, znanych z doskonałej interpretacji jego poleceń, przez co nie ulega wątpliwości, że nad całym globem sprawuje dyktaturę – taką, w której nie ma żadnych represji, jest za to słoneczko, luz i uśmiech. Serio.

Czytaj dalej >>

Podsumowanie 2010, cz. II - wywiad z Jackiem Szmytkowskim (Kawałek Kulki, Żółte Kalendarze)

Wtorek, 14 grudnia 2010. Jest po godzinie trzeciej po południu. Wracając ze szkoły, zboczyłem trochę z kursu, zachodząc do mojego starego znajomego z czasów przedszkola, szkoły podstawowej i gimnazjum – Jacka Szmytkowskiego, perkusisty grającego z gorzowskimi zespołami Kawałek Kulki i Żółte Kalendarze. Na dworze srogi mróz, w piwnicy, w której właśnie siedzimy, czyli w prywatnej sali perkusyjnych ćwiczeń Jacka, tylko nieco cieplej. Niska temperatura nam jednak nie przeszkadza. Przy herbatce rozmawiamy o pasjach i muzyce, o Kawałku Kulki i Żółtych Kalendarzach, o rowerach i perkusji, o przyszłości i przeszłości.

Czytaj dalej >>