Wiek a zmiana gustu

Do niektórych rzeczy człowiek przekonuje się z wiekiem. Prostym przykładem jest choćby browar: jeśli za brzdąca wypiło się przez przypadek trochę piwa (bo myślało się, że jest to sok jabłkowy z wodą gazowaną), to raczej na twarzy gościł grymas, a nie minka sugerująca zadowolenie ze smaku wypitej przed chwilą substancji. Później, wraz z dorastaniem, piwo zaczęło korcić, a raczej zaczęły korcić jego efekty uboczne. W końcu doceniło się również charakterystyczną goryczkę. Zauważyłem, że wiek wpływa również na zainteresowanie muzyką, która w przeszłości mocno mnie denerwowała.

Jest taka piosenkarka, zwie się Norah Jones - na pewno ją kojarzycie, nie wierzę w inne odpowiedzi. Nie wiem czy pamiętacie, ale w okolicach debiutu płytowego bądź premiery kolejnego wydawnictwa, w telewizji (wydaję mi się, że na TVN24) wyświetlano reklamy promujący któryś z ww. albumów. W tle grało "Don't Know Why" bądź "Come Away With Me" (utwory z pierwszego krążka, ale coś mi świta, że mogły promować następny - wiem, dziwne) - wtedy, w mojej opinii, piosenki nudne i nieciekawe, w dodatku przewijające się po parę razy dziennie. Nie ukrywajmy, byłem przez to wkurzony. Zwłaszcza, że działo się to na antenie ówcześnie mojej ulubionej stacji, bo po 11/09/2001 byłem na tyle pod wrażeniem filmowego przedstawienia wydarzenia oraz samego obcowania z czymś istotnym, że TVN24 wałkowałem sporo, mimo że wielu, pewnie większości, tematów nie rozumiałem, gdyż te 10-12 lat to jeszcze nie jest wiek, w którym politykę można jakkolwiek pojmować. Zresztą do dziś nie do końca ją czaję, ale to już chyba wynika z czego innego...

Wracając, co by się nie zapędzić za bardzo w polityczne rozkminki, znudzenie Norą Jones to był stan na lata - mniej więcej - 2002-2004. Dziś, kiedy po debiutancki album amerykańskiej wokalistki sięgnąłem właściwie po raz pierwszy, jestem zachwycony. Ba, wspomniane wcześniej piosenki - "Don't Know Why" i "Come Away With Me" - to utwory zdecydowanie najważniejsze, grające na tym albumie role iście pierwszoplanowe. Wydaję mi się, że nie da się nie lubić tego bardzo ładnego, ciepłego i miłego dla ucha śpiewu. Wydaję mi się, że nie da się nie lubić jego połączenia z minimalistyczną, nastrojową, opartą zazwyczaj na niewielu instrumentach muzyką, którą zagrano - notabene - bardzo spokojnie i nie za głośno, co jeszcze bardziej podkreśla wspaniały wokal.

Kiedyś nienawidziłem i nie rozumiałem. Dziś rozumiem pewnie nieznacznie bardziej, a mimo to rozpływam się aż do przesady. Gusta z wiekiem się zmieniają i aż strach pomyśleć, co będzie za parę lat. Aż strach pomyśleć, co jeszcze spodoba mi się z rzeczy wcześniej nielubianych. Jak myślicie?

4 Comments

  • 23 września 2010 15:25 | Permalink

    Propsuję bardzo ten wpis. Choć widać, że większość bloggerów poszła już bardzo do przodu jeśli chodzi o gatunki muzyczne, a polski rap ewidentnie idzie w odstawkę, to ja jeszcze jestem na tym etapie, gdzie nasz rodzimy hip-hop jest dominujący.

    Ale! Norę Jones zawszę lubiłem, rzeczywiście jej muzyka jest niezwykle ciepła i przyjemna dla uszu. Bardzo lubię też Katie Meluę oraz przede wszystkim naszą rodaczkę Novikę, którą Ci gorąco polecam.

  • 23 września 2010 19:55 | Permalink

    Łeeee taki dobry temat, a taki krótki tekst. Chyba waść żartujesz.

  • 23 września 2010 20:03 | Permalink

    Może będę więc do niego wracał. Póki co nie miałem / nie pamiętałem innych przykładów. Zresztą, tekst powstawał w oparciu o myśl, żeby napisać coś o Norze Jones. ;)

  • Anonimowy
    23 września 2010 23:54 | Permalink

    polecam obczaic sobie niejaka Natalie Imbruglie i jej kawalek Smoke, piekna buzia piekny wokal :)

  • Leave a Reply