Fajną książkę wczoraj czytałem [3]

Wojciech Mann zawsze był fajny. Pal licho genialne "Za chwilę dalszy ciąg programu" ("Podchorąży zawsze zdąży!!!"). Wojciech Mann budzi moją sympatię, nawet prowadząc "Szansę na sukces", której nie lubię, bo programy, w których szarzy ludzie sobie podśpiewują, nie są dobre, serio. Ale czasem sobie obejrzę dla samych zapowiedzi i rozmów Manna z uczestnikami, wokalistami-amatorami. Przyjemne poczucie humoru, dystans do siebie i otaczającego świata - to są niepodważalne atuty pana Wojciecha.

Dokładnie takimi samymi atutami cechuje się niedawno wydana książka 62-latka (prezent gwiazdkowy, w 100% trafiony) - "RockMann, czyli jak nie zostałem saksofonistą". Dlaczego piszę o autobiografii Wojtka Manna na blogu muzycznym? No jak to, Wy tak serio? Pan Mann to przecież znamienity dziennikarz. Dziennikarz muzyczny dodajmy.

Książkę napisano prostym w odbiorze językiem, lecz w sposób nie obrażający czytelnika. Czyta się naprawdę przyjemnie, kolejne strony najzwyczajniej w świecie ciekawią. Także dlatego, że pan Mann to niezwykle interesująca postać z niezwykle bogatą karierą dziennikarską i równie niezwykle osłuchany muzycznie. Szczerze mówiąc, nie zdawałem sobie sprawy, w ile interesujących eventów osobiście zaangażowany był pan Mann. Domówka z kapelą The Animals i śpiewanie w duecie ze Steviem Wonderem podczas warszawskiego koncertu niewidomego artysty - to tylko 2 takie niecodziennie wydarzenia, moi faworyci można rzecz, które w książce są wspominane. A, no i spore zdziwienie na wieść, że w młodości szkolnym kolegą pana Manna, o podobnie wielkich upodobaniach muzycznych, był Andrzej Olechowski, ten sam, który zakładał Platformę Obywatelską, ten sam, który w ostatnich wyborach prezydenckich sobie niezbyt poradził, przegrywając nawet z Januszem Korwinem-Mikke.

Historia pana Manna z muzyką wygląda naprawdę pięknie. Czytając ją, dochodzi się do wniosku, że wszystko przychodziło mu z prawdziwą łatwością, ale może to tylko pozory. W każdym razie, w swojej autobiografii Wojciech Mann pokazuje innym, że można lubić swoją pracę i żyć ze swoich pasji, że niekoniecznie podstawą naszej egzystencji musi być wkurwienie na to, iż trzeba iść gdzieś zarabiać na chleb i masło. Świetne przesłanie, choć wcale niekoniecznie zamierzone.

7 Comments

  • 17 stycznia 2011 19:04 | Permalink

    Chcę się do tego dorwać, ale w bibliotece ciągle jest u kogoś. Mój ulubiony dziennikarz, uwielbiam jego audycje, humor, dystans do świata.

  • Anonimowy
    17 stycznia 2011 21:37 | Permalink

    "(...)wyborach prezydenckich sobie niezbyt poradził, przegrywając nawet z Januszem Korwinem-Mikke." - przegrać z Korwinem to wstyd? Aż tak niskich lotów zdanie masz o nim? ;>
    Zielu.

  • 17 stycznia 2011 21:40 | Permalink

    Wieeeeeeeeeeeeedziałem. : D

    Wcale nie, po prostu patrząc na wyniki poprzednich wyborów, Olechowski otrzymywał znacznie wyższe poparcie, a Korwin-Mikke miewał znacznie gorsze wyniki. Czyli mocarz przegrywa z tym, który do tej pory był mocarzem tylko w Internecie. ;)

  • 18 stycznia 2011 01:01 | Permalink

    "(...)Dokładnie takimi samymi atutami cechuje się niedawno wydana książka 52-latka(...)".
    Chyba się nieco pomyliłeś w liczeniu.;)
    Manna też bardzo lubię, w szczególności za jego popisy w "Za chwilę dalszy ciąg programu". Będę musiał dorwać tę książkę i ją przeczytać, bo jeszcze nie miałem takiej sposobności.

  • 18 stycznia 2011 01:32 | Permalink

    Też mnie nieco zirytowało zdanie z Januszem Korwinem-Mikke przed kropką.

    Aha, też dostałem tę książkę na gwiazdkę, chociaż jeszcze czeka na półce na odczyt.

    A i jeszcze. Też lubię pana Manna.

  • 26 stycznia 2011 00:13 | Permalink

    Maciek, serio polecasz? Może się pokuszę. Szukam "czegoś na ząb" właśnie, a pana Mana lubię, choć "Szansa na sukces" to beka. 5!

  • 26 stycznia 2011 00:16 | Permalink

    pana Manna oczywiście, zjadłem "n".

  • Leave a Reply