Medium - Alternatywne Źródło Energii (2010)


Medium
Alternatywne Źródło Energii
self-released, 2010

4.5

- Wszystko przyjdzie z czasem - mówił mi Medium w wywiadzie przeprowadzonym jakiś czas po wydaniu debiutanckiego "Seansu Spirytystycznego". Chyba właśnie przyszło. Udany rok (jeszcze większe "wybicie się" poprzez udane featy na płytach Te Trisa i Vienia) zwieńczył doskonałym albumem, którego może nie nazwałbym polską rap płytą 2010 roku, ale na pewno umieściłbym ją w swoim prywatnym "Top 3".

Nie średni, więc jaki? Odpowiadając na to pytanie, w mojej głowie kołaczą setki określeń, ale na dobrą sprawę żadne nie zadowalają w 100%. Są zbyt trywialne.

Bo czy nie banalne są określenia w stylu *dobry* i *wyśmienity* w momencie, gdy Medium już w drugiej zwrotce pierwszego tracku popisuje się niebywałą techniką, układając wersy ze słów zaczynających się na kolejne litery alfabetu? Mało tego, gdy w jednej zwrotce zdołał przejechać alfabet nie tylko od A do Z, ale jeszcze od Z do A? Bo czy nie trywialne są określenia w stylu *genialny* i *zajebisty* w chwili, gdy trzecia zwrotka tego samego utworu opiera się na samych wyrazach zaczynających się na literę "P"? Czapki z głów. Robi wrażenie, choć ciężko to zauważyć.

Techniczne popisy. Składanie rymów, bazując na wymyślnych konceptach, zaskakujących ideach, oryginalnych pomysłach. O to tu chodzi? E-e.

Szczerość. To jest Medium. Debiut kielczanina, "Seans Spirytystyczny" z 2008 roku, tą szczerością był wypełniony. "Alternatywne Źródło Energii" to przynajmniej jeden poziom wyżej. To wartościowy album, na którym raper prezentuje pozytywne wartości (wiem, wiem). Prócz szczerości - wiara, nadzieja, ciężka praca, cierpliwość. Cenne przesłane podane w taki sposób, że nie idziemy do kąta i nie kulimy się w kłębek, że nie idziemy z łomem zajebać sklepikarce z warzywniaka. Tylko uśmiech na twarzy, motywacja, chęć działania. Nawet jeśli Medium narzeka, wbrew temu co postulował z Vieniem, bo "zrobili Euro, a zgarnęli złotówki", trudno nie zauważyć tego, że nie jest to to samo puste narzekactwo, jakiego wiele u sąsiadki z dołu, czytającej i komentującej na bieżąco, "to co napisali w gazecie" (w "Fakcie"). Jeszcze raz to powiem, po przesłuchaniu tej płyty czuć wewnętrzną moc (u niektórych pewnie szybko ulatującą, ale tu chodzi o *katalizator*, a nie *słomiany zapał*). Zresztą, kiedy słucha się "Do Pełna", gdzie kielecki MC wskazuje szereg dawanych przez życie możliwości, z których trzeba korzystać, choćby były to proste przyjemności, trudno się smucić. U mnie wciąż gości banan na ryju.

Taki przykład. Numer z założenia smutny, bit taki, że można i by przy nim trochę pochlipać (zwrotki), taki nastrojowy, nadążacie? I faktycznie, są tu ponure historie, których nigdy w życiu nie pragnąłbym przeżyć (tu pewien zarzut: alkoholizm to dość powszechny problem w III RP, wg jakichś tam danych dotyka 3-4 mln Polaków, z czego 1 mln wymaga leczenia, ale żeby od razu mój ojciec miał być alkoholsüchtig, no halo?). Są tu łzy. Ale równocześnie Medium mówi, żeby się ich nie wstydzić, żeby *powstać*. Albo kiedy pluje na polski rap, polskich raperów właściwie. "Pluje" to mało powiedziane. Facet tu raczej ujada, kąsa. Ok, takie rzeczy znajdują się na 3/4 rodzimych wydawnictwach hip-hopowych. Tylko że tutaj nadawca tych inwektyw od razu wskazuje lepszych. Nie, nie rzuca ksywkami swoich ziomków, bądź raperów-celebrytów, bądź raperów-zasłużonych. Wystarcza zwykłe "yo" w wykonaniu jego bodajże 3-letniego syna. ;-)

Jeśli już tak tu gawędzimy sobie o polskim hip-hopie i o polskich MCs, to ważna rzecz: jedną jedyną gościnną zwrotkę zapodał na "Alternatywnym Źródle Energii" Adam Ostrowski, O.S.T.R., popularny Ostry. Tak w 2008 roku, we wspomnianym wcześniej wywiadzie, o najpopularniejszym polskim raperze mówił Medium: - Jeśli chodzi o Ostrego (...) - jego rap powoduje u mnie uśmiech na twarzy. Jest perfekcyjnym artystą i każda płyta to majstersztyk pod każdym względem.

Ten perfekcyjny artysta ostatnio był, moim zdaniem, w dość pokracznej formie. Jedno "Nie odejdę stąd" wiosny i odrodzenia nie czyni. Nie wiem, czy to Medium go tak podkręcił, ale wspólne "Wyprzedzając przeszłość" okazało się numerem kapitalnym, nagranym na ciekawym patencie. Zwrotka Ostrego wprowadza tu oczywiste urozmaicenie i - co chyba najważniejsze - jest nie tyle poprawna, co naprawdę dobra. Może "Jazz, kawa, rap" będzie pierwszą płytą łodzianina od 3 lat, która mi się spodoba? Może.

W każdym razie, podsumowując te wszystkie zawiłości ukryte w lirycznej stronie "Alternatywnego Źródła Energii", Medium jawi się tu jako trzeźwo patrzący na świat, mocno stąpający po ziemi idealista (wiem, trochę tu antytezą zajeżdża, ale cóż poradzić). Ponadto, kocha hip-hop, pała miłością do tego, co robi, w czym siedzi, jak żyje - to się ceni. Nie razi już też populistycznym gadkami o setce potraw z ziemniaka, nie atakuje bezpodstawnie polityków. Chętniej uderza w media, całkiem słusznie zresztą. Aha, jeszcze raz podkreślę, że Medium wykłada tu wartości uniwersalne, w dzisiejszym społeczeństwie często całkiem obce, zapomniane. Numer "Ratuj!" najlepszym dowodem: "Jeśli widzisz jak umiera ktoś - RATUJ! / Nie stój jak słup soli, tylko RATUJ! / Kiedy słyszysz sumienia głos - RATUJ!".

Mes był niby ostatnim raperem, któremu jeszcze zależy. Nie dość, że Mediumowi także zależy (nie ma opcji żeby nie zależało), to jeszcze potrafi tak jak on, tzn. Mes, śpiewać. Serio, kielczanin daje radę wokalnie. Tam "daje radę". Śpiewa naprawdę dobrze, inni raperzy mogliby go zatrudnić do wykonania refrenów (większość preferowanych przez nich wokalistek to dno totalne), bo w końcu o ilu rodzimych MCs można powiedzieć, że są dobrzy wokalnie? Ile ze śpiewanych refrenów w polskim hip-hopie dało się słuchać? Niewiele? Tu wszystkie. W ramach ciekawostki warto dodać, że Medium doskonale odnajduje się także w klimatach dubowo-reggae'owych (patrz: "Nie chcę się obudzić").

A przecież kielczanin to również producent. Nie byle jaki producent. "Alternatywne Źródło Energii" to głównie chillout i funkowe petardy-połamańce. Od "Seansu..." Medium niewątpliwie rozwinął się w kwestii krojenia, smażenia tudzież po prostu komponowania bitów.

Śpiewa, rapuje, produkuje. Raper-muzyk. Mógłby tak o sobie mówić. W przeciwieństwie do tych dukających MCs, którzy bardzo ochoczo mówią w wywiadach, że z zawodu są muzykami, bo nagrywają piosenki, grają koncerty i wydają szajs płyty.

Nie ma mowy, żeby kielczanin nie zrobił kariery. Niech wylansuje jeden hit, który zapamięta całe Twoje osiedle, wszystkie Twoje hip-hopowe ziomeczki, i już zabierze dla siebie kawałek sceny. Za jakiś czas będzie w tym miejscu co Mes i Oester dzisiaj. Z drugiej strony Medium już zapowiada, że w mediach nigdy go nie znajdziemy. Wbrew pozorom, Ostry i Mes też za często do mediuff nie chadzają. To może się uda. A że nowym TDF-em nie zostanie, to chyba dobrze. Cieszę się, że moje przepowiednie z recenzji "Seansu...", która chyba bezpowrotnie zaginęła w czeluściach Internetu, powoli stają się faktem. Trzymam kciuki za dalszą karierę.

4 Comments

  • Anonimowy
    18 stycznia 2011 12:56 | Permalink

    Najbardziej trafna recenzja tej płyty jaką przeczytałam.Naprawdę kawał dobrej roboty.Od dziś jestem Twoją czytelniczką :)

  • 18 stycznia 2011 13:40 | Permalink

    Muszę ale to muszę (!) w końcu przysiąść do tej płyty i ją fest przesłuchać, od pierwszego do ostatniego kawałka. MUSZĘ!

  • 18 stycznia 2011 15:27 | Permalink

    Kozacki tekst, fajnie znów widzieć Cię w dobrej recenzji :*

  • Anonimowy
    21 stycznia 2011 21:04 | Permalink

    No ziomek, świetna recenzja! 5!

  • Leave a Reply