Podsumowanie 2010, cz. II - wywiad z Jackiem Szmytkowskim (Kawałek Kulki, Żółte Kalendarze)

Wtorek, 14 grudnia 2010. Jest po godzinie trzeciej po południu. Wracając ze szkoły, zboczyłem trochę z kursu, zachodząc do mojego starego znajomego z czasów przedszkola, szkoły podstawowej i gimnazjum – Jacka Szmytkowskiego, perkusisty grającego z gorzowskimi zespołami Kawałek Kulki i Żółte Kalendarze. Na dworze srogi mróz, w piwnicy, w której właśnie siedzimy, czyli w prywatnej sali perkusyjnych ćwiczeń Jacka, tylko nieco cieplej. Niska temperatura nam jednak nie przeszkadza. Przy herbatce rozmawiamy o pasjach i muzyce, o Kawałku Kulki i Żółtych Kalendarzach, o rowerach i perkusji, o przyszłości i przeszłości.

Taki obrazek: Dni Gorzowa, dzień pierwszy, nocny koncert Kawałka Kulki. Zespół już się stroi, Ciebie jeszcze nie ma. Wtem wjeżdżasz na swoim BMX-ie, wchodzisz na scenę, a z widowni sypie się owacja. Showman jesteś, co?

Nie powiem, że tak, ale chciałbym powiedzieć, że nie. (śmiech) Tak już wyszło spontanicznie, nie miałem tego zaplanowanego. Oklaski? Miło, miło.

Może to wychodzi z tego, że masz taki dystans, nie wiem, nie czujesz większej bariery między Tobą i fanami zespołu? Że nie czujesz tej właśnie bariery również wówczas, gdy sam jesteś fanem, słuchaczem na koncercie – kiedy ostatnio w Magnacie grał tercet W.E.N.A. i Rasmentalism, nie bałeś się podejść i opieprzyć DJ Ace'a, który drugą godzinę "zapraszał na koncert" i "umilał oczekiwanie na występ".

Nie ma bariery. Bariery trzeba łamać. A co do sytuacji - ludzie czekają, a tu kompletna chamówa. Koleś gra na zwłokę, a takie granie na zwłokę po prostu mnie wkurza. Trzeba było pojechać kolesia, niech się ogarnie.

W każdym razie, kiedy zaczęli już wreszcie grać, zobaczyłeś, że AKAI rzęzi zbyt głośno. Później zauważył to też realizator i zdrowo ich opierdzielił…

Nooo, dostał jeszcze oklaski od nas. (śmiech)

(śmiech) Dobra, to było tak słowem wstępu. Znam Cię dość długo i wiem, że jak się czymś zajarasz, to robisz to tak długo, aż będziesz w tym czymś po prostu dobry. Obecnie jesteś człowiekiem co najmniej dwóch zajawek: oprócz perkusji, jazda na BMX-ie, która może ostatnio osłabła, ale nadal często Cię widzę na rowerze. Starcza Ci czasu na rower, muzykę plus obowiązki, naukę itd.?

Ogólnie – starcza. Wiadomo, wszystkiego po trochu. Teraz powinienem się skupić na graniu na perkusji, bo właśnie w tym widzę dla siebie jakąś przyszłość. Nie wiem, może coś z tego wyjdzie. Na razie ćwiczę po prostu. I na rower trochę starczy czasu, ale oczywiście nie daję z siebie już aż tyle, co kiedyś. Jak śmigamy razem z chłopakami i pada hasło: "Widzisz tę rampę, dawaj jakieś schodki zaliczymy", często odmawiam, bo zaraz rączki się połamią i nie będę mógł bębnić. Boję się trochę. No, jest czas na obowiązki, na szkołę, w której, kurczę, daję radę, jeszcze robota… W sumie, trochę dużo tego…

Czyli nie nudzisz się?

Po prostu jest co robić. Wszystko się kiedyś nudzi.

A jak to się wszystko zaczęło? Wiesz, "sława" i przygoda z Kawałkiem Kulki? Z zespołem przestał grać poprzedni perkusista, Jacek Dębicki. Jak to się stało, że to Ty zająłeś jego miejsce?

W szkole muzycznej usłyszałem, że Kulki szukają perkusisty, który potrafiłby grać paradidle z akcentami na przemian. Mówię sobie: "Ćwiczę już 2 lata, to może spróbuję swoich sił". Zadzwoniłem do Kolejarza i mówię, że słyszałem, że poszukują perkusisty. Przez minutę w słuchawce odpowiadała tylko głucha cisza, ale w końcu Maciek się spytał, czy chciałbym spróbować. Ja na to, że tak, że może byśmy coś razem pograli. Maciek się zgodził, umówiliśmy się wstępnie na "za tydzień" . Ale minął dosłownie jeden dzień i sam się odezwał: "Dawaj, dawaj do Magnata [klub, w którym odbywają się próby Kawałka Kulki – przyp. red.]". Zaczęliśmy grać. Pogadaliśmy chwilę, choć w sumie więcej graliśmy. Potem już tylko poszła decyzja, że okej, że może być i tak zostało.

I nie czujesz się trochę "dziwnie", grając z ludźmi starszymi od siebie o dobrych parę lat?

Chyba nie. Kiedyś tak się czułem, kiedy dopiero zaczynałem grać na perkusji w zespole punkowym, w który wkręcił mnie brat. Też kolesie byli ode mnie starsi – Stefan, na gitarze, po czterdziestce, to był oldschool... Ale zgrywaliśmy się. Najważniejsze jest zgranie, a to w Kulkach dobrze funkcjonuje.

A jak to wyglądało na trasie, kiedy z ludźmi z zespołu spędzasz 24h na dobę, a nie te maksymalnie kilka godzin dziennie?

Można się czepić. Każdy się czasem kogoś czepia. Ale nie bijemy się. Oprócz tego jakaś "integracja" – zwykle po, czasem przed koncertem, ale tego chyba nie powinienem mówić. (śmiech) Ale to też zależy. Po koncercie bywa tak, że połowa jest już zmęczona, nie ma ochoty na nic, chce iść już spać, a druga połowa przeciwnie – ma ochotę poszaleć, trochę się pobawić.

Zastanawiałeś się nad tym, co Ci dało granie w zespole, który w Gorzowie jest gwiazdą, a w kraju znany jest przez całkiem sporo osób? Nagrałeś płytę, zagrałeś mnóstwo koncertów. Polepszyłeś swoje umiejętności gry na perkusji? Poszerzyłeś swoje horyzonty w jakiejkolwiek dziedzinie? Nie wiem, może się wzbogaciłeś?

Kupiłem sobie nową blaszkę i w tym czasie wymieniłem felgi w BMX-ie. (śmiech)

No to kupa siana. (śmiech)

Daj spokój. (śmiech) Ale jeśli chodzi już o te umiejętności, granie koncertów, "życie w trasie"... Umiejętności stanęły. O to chodzi, że jak grasz już w zespole, to już coś umiesz. Grając z innymi, ciągle wykorzystujesz to, co już umiesz, potem pomału łapiesz inne myki. Oczywiście są jakieś muzyczne zagwozdki, które ktoś ci wytłumaczy i objaśni. Poza tym, tak jak mówisz, poszerzyły mi się horyzonty, głównie te muzyczne. Łamanie i klejenie różnych gatunków muzycznych w jedną całość to jest dla mnie kosmos, którego bym może nie poznał, gdybym nie grał w Kawałku Kulki.

Dobrze, że mówisz o tych różnych gatunkach, bo patrząc choćby na Twój profil na LastFM, to słuchasz właściwie wszystkiego. Wszystkiego co dobre – od Boba Marleya i Matisyahu, przez amerykańskie rapsy pokroju Atmoshpere, Gang Starra i Public Enemy po Red Hot Chilli Peppers, funkowe jazdy, trochę jazzu. Masz możliwość dać upust tym wszystkim muzycznym fascynacjom, grając w Kawałku Kulki?

Myślę, że tak. Staram się trochę przekabacić to w swojej grze – to jak czuję jakiś numer, jak chciałbym go zrobić, tutaj trochę reggae czy czegoś innego. I dlatego są inne projekty - w Kawałku i tak jest dużo wszystkiego, więc w sumie można powiedzieć, że jednak nie do końca mam taką możliwość, ale jakoś tego nie odczuwam.

Czyli masz duży wpływ na to co powstaje, na komponowanie nowych piosenek? To jest praca kolektywna, całego zespołu, czy raczej ktoś siada, wymyśla, a później mówi reszcie, co jak ma wyglądać?

Główny zarys dają Błażej z Maćkiem, ja do tego dokładam rytm. Mówią mi, jak to powinno wyglądać, choć czasem wyskoczę ze swoim reggae'owym bitem, to od razu jazda się robi. (śmiech) Czasem, oczywiście, nie widzę tak jak oni… A czasem wszystko naturalnie wychodzi.

Dobrze, że "Noc poza domem / Error" wywołałeś. Wytłumaczysz jakoś fanom, którzy są tym album nie tyle zawiedzeni, co są zdziwieni tym, że jest na nim tak dużo elektroniki? To jakaś nagła fascynacja wszystkich członków zespołu, czy po prostu chcieliście spróbować czegoś nowego?

Pomysłem Błażeja było to, żeby stworzyć coś nowego, żeby nie powielać tego, co było na debiucie. Duża w tym też zasługa Wojtka Kucharczyka, który nadzorował całą sesję nagraniową i przy okazji wiele od siebie dorzucił. M.in. właśnie ten "prąd", ta elektronika to jego robota. Wydaję mi się, że odbiło się to na dobre. Coś nowego, prawda?

No tak, ta płyta jest zdecydowanie ciekawsza pod tym względem, aczkolwiek wielu liczyło, że Kawałek Kulki, choć z nowym perkusistą, zagra jeszcze raz to samo...

To miał być krok na przód, a nie "podskok".

Wojciech Kucharczyk dorzucił od siebie trochę prądu. A jak to było z kłodą drewna, na której grasz w "Bezwietrznie"? To też jego pomysł?

Nie tyle gram, co gramy, bo tutaj zajęliśmy się kłodą wspólnie z Wojtkiem… Trzeba wyjść od tego, że płytę nagrywaliśmy w studio w Szubinie. Wyobraź sobie, wieś. Wiesz, taką wieś – fajnie, lato, tu jeziorko, tu las… No, jak na wieś to już i tak trochę za bajecznie. (śmiech) Po prostu, niezła wieś! I wchodzisz do takiej wielkiej szopy, przed którą stoi koń, kot, kury, wszelkiego rodzaju zwierzęta domowe. Otwierają się ogromne drzwi i za nimi masz studio – tutaj ekran, tu ściana specjalna, dalej perkusja. Pełna profeska. A pomysł? Skojarzenie z tekstem utworu, bo to taki leśny numer, prosto z lasu. Przez tę kłodę chcieliśmy oddać taki klimat.

I co, poszliście do lasu po kłodę drewna, ścięliście drzewo i wnieśliście ją do studia?

No właśnie nie… Na tej na wsi to wszystko mieli w tej szopie. Kłodę też.

Ach, w szopie! (śmiech) Czyżby atmosfera lasu, szopy i wsi tak Wam się udzieliła, że postanowiliście nie marnować czasu i nagrać całą płytę na raz, na setkę?

Tak, nie chcieliśmy na płycie ściemniać. Wydaję mi się, że jest słabo, kiedy płyta okazuje się lepsza od koncertów. My staraliśmy się nagrać krążek, którzy brzmi tak, jak my na koncertach. Chyba nam się trochę udało.

Zostawmy już ostatnią płytę w spokoju. Na chwilę też zostawimy Kawałek Kulki, choć nie do końca. Kolejne moje pytanie dotyczy innych zespołów, w których grywasz. Mógłbyś je trochę przybliżyć?

Z tych aktualnych – Żółte Kalendarze. To się jakoś tak szybko zmienia: tydzień temu był jeden zespół – już go nie ma, miesiąc temu był projekt – też go nie ma. To są takie projekty, które powstają, kiedy ktoś ma napływ jakiegoś natchnienia i inspiracji. Mobilizuje innych, kogo się da i wtedy działamy, tworzymy coś nowego. Ale na dłuższą metę...

Na razie ciągniemy Żółte Kalendarze, format jakoś się sprawdza. Takie lata 90., dobry electro-grunge. W składzie zespołu jest Maurcy z AnTen oraz Wojtek Potocki (m.in. Kamiński Brożek, Usta Krwawiące Miłością, ogólnie śpiewa w jakichś 4 projektach). No i jeszcze 2 osoby z Kawałka, czyli ja z Magdą.

Obecnie Kulki są w stanie zawieszenia. Zespół nie koncertuje, nie nagrywa nowych numerów. Z czego to wynika? Jakie są rokowania na przyszłość?

Nie wiem, chyba jesień przyszła. Wszystko przez tą jesień. Potem zima, dopiero się niby zaczyna, ale już tyle śniegu spadło... Załamać się idzie, nic się nie chce robić. (śmiech) Powoli łamiemy te wszystkie lody i bierzemy się do pracy. Chyba nie musisz się martwić. Powinniśmy grać w przyszłości.

To co, może jakaś nowa płyta?

Tak, następna płyta będzie na samych bitach elektronicznych. Taki był kiedyś pomysł… Tylko żartuję, nie jest to prawdą. (śmiech) No, może coś będzie. Na razie nic nie mogę obiecywać.

W każdym razie, na dzień dzisiejszy sytuacja wygląda jeszcze tak, że zespół jest w stanie zawieszenia. Nie ma koncertów, nie ma prób. Co zatem robisz? Nie wiem, trzaskasz tricki na BMX-ie... Chociaż nie, głupie pytanie, skoro za oknem tyle śniegu...

A żebyś się nie zdziwił! Rok temu mieliśmy taką zajawkę, że odśnieżyliśmy cały skatepark w zimie. Tony śniegu, a każdy chciałby sobie pojeździć. Odśnieżaliśmy chyba z 4 godziny, prawie całe popołudnie. Na drugi dzień i tak śnieg stopniał...

A tak Ci przerwę, bo zauważyłem, że później przesuwacie te rampy i biedni uczniowie I LO, w tym ja, muszą przesuwać je z powrotem na wf-ach... (śmiech) No ale wracając, co robisz? Uczysz się, pracujesz gdzieś?

Uczę się, pracuję gdzieś…

A gdzie pracujesz?

Teraz w MCK-u. Jestem mikserem dźwięku.

I co, wynosisz coś z tej pracy?

No. Kable. (śmiech)

(śmiech) A co z muzyczną działalnością? Gdzie teraz grasz?

Teraz gram u siebie w piwnicy dużo. Biorę się za siebie, muszę się ogarnąć - przygotować się do dalszej gry, rozwinąć trochę umiejętności.

Jako, że rok nam się powoli kończy... Jakieś tegoroczne płyty lub koncerty wywarły na Tobie duże wrażenie?

Kurczę, nie pamiętam nawet co tydzień temu było. (śmiech) Jeśli chodzi o koncerty Kawałka Kulki, to fajnie mi się grało we Wrocławiu. Był taki fajny Skłot, to się nazywało CRK – Centrum Reanimacji Kultury. Graliśmy tam w ramach trasy – Poznań, Wrocław i Szklarska Poręba. Po Poznaniu wbijamy do Wrocławia, szukamy tego CRK. Wylądowaliśmy w jakiejś sypiącej się dzielnicy, gdzie zaraz mogą nam felgi z SAAB-a ukraść (Kiero [Rafał Stećków, manager Kawałka Kulki i klubokawiarni MCK „Magnat” w Gorzowie Wlkp., no i kierowca SAAB-a – przyp. red.] by chyba oszalał, gdyby ktoś je puknął). Okazało się, że w tym punkrockowym Skłocie ludzie żyją sami sobie, choć pewnie składają się na jakieś tam podatki. Żyją w takiej mieszanej grupie, są dzieciaki, są starsi, w takim dużym baraku. Codziennie na kartce papieru wypisują listę obowiązków, typu "młody zamiata ulicę". Podobało mi się, że zobaczyłem takie miejsce – to jest w sumie dla mnie ciekawe. Ciekawsze, niż tam jakieś granie w górach, czy w zajebanym klubie.

A koncerty innych artystów?

Pamiętam, że w tym roku naprawdę dobre koncerty były u nas [w Gorzowie Wlkp. – przyp. red.] w teatrze, na które zapraszał nas pan Bogusław Dziekański. Często przyjeżdżali tu muzycy jazzowi wysokiej renomy, których fajnie zobaczyć na żywo. To były wręcz takie historyczne koncerty, wydarzenia.

A słuchałeś jakichś tegorocznych płyt? Czy raczej słuchasz krążków, które wpadną Ci w ręce, niekoniecznie nowości?

Ta, co sobie ściągnę. (śmiech) Tak serio, to rzadko mam ochotę na nowości. Nie jest tak, że coś wychodzi, to jestem ciekaw, lecę po to do sklepu albo ściągam z neta, bo jak nie przesłucham, to nie zasnę. Bardziej wolę odkrywać jakieś starocie. Po prostu lubię grzebać w śmieciach. (śmiech)

Dziękuję za wywiad. Udzielił go Jacek Szmytkowski, perkusista Kawałka Kulki i Żółtych Kalendarzy. Człowiek, który lubi grzebać w śmieciach. (śmiech)

Dzięki!

6 Comments

  • Noidson
    1 stycznia 2011 17:18 | Permalink

    Dobry wywiad, fajnie się czyta.

  • Anonimowy
    1 stycznia 2011 21:01 | Permalink

    (śmiech) Nieźle, nieźle. (śmiech) Można się było ubawić. (śmiech)

    ogólnie spoko. ale ten (śmiech) naprawdę był potrzebny w tylu miejscach? (śmiech)

  • Anonimowy
    6 stycznia 2011 18:45 | Permalink

    płyta jest do bani,kucharczyk i jego elektronika nic do kulek nie wniosła,a wręcz zepsuła,dołóż do swojego rowerka trochę elektroniki a zaczniesz śmigać po rampach jak batman,tak ja to widzę.pa.

  • Anonimowy
    12 marca 2011 20:06 | Permalink

    Mmmm Jacek <3 :D

  • Anonimowy
    18 maja 2013 06:19 | Permalink

    Hello all, here every one is sharing such familiarity,
    so it's pleasant to read this webpage, and I used to go to see this webpage everyday.

    Feel free to surf to my web page :: Free Games

  • Anonimowy
    18 maja 2013 09:47 | Permalink

    Wow! In the end I got a weblog from where I be capable of in fact take useful data regarding my study and knowledge.


    My web page: Batman Games Online

  • Leave a Reply