Gustoprześwietlacz: Danon

Gusta muzyczne mają nie tylko zwierzęta, ale także jogurty. Danon i jego "dziesiątka":

Ciężko ograniczyć się do zaledwie 10 kawałków ale jakoś udało mi się odchudzić listę i upchnąć (prawie) wszystko w 10 pozycjach:

Pablopavo & Ludziki - Do stu


Niesamowity pozytyw. Wakacje, ogniska, piwo i gołe stopy. ^^

Red Hot Chilli Peppers - Snow (Hey Oh)


Kawałek mocny jak kawa z rana, daje kopa i na ryju banana! ; )

Anteny - Sygnał


Coś z naszego rodzinnego Gorzowa. Chłopaki z płytki na płytkę co raz fajniej brzmią i oby szło im tak dalej. Szczerze im tego życzę, a i dobrze by było, gdyby udało im się w końcu przebić ze swoimi kawałkami gdzieś dalej, po to aby zarazić większą publikę ich magiczną muzyką. Po przesłuchaniu tego kawałka polecam bliższe zapoznanie się z twórczością Anten. Miałem niezły problem z wyborem kawałka z racji, że ostatnimi czasy jaram się całą najnowszą EP-ką "Święty Spokój" (klik) i wybór tego jednego najlepszego kawałka jest trudny. Dlatego jeszcze raz polecam bliższe obadanie Anten.

John Frusciante – Unreachable


Ciarki na skórze... Fani Frusciante powinni wiedzieć, o co chodzi.

Band of Horses - Funeral


Ciężko nie zajarać się tym kawałkiem. Tylko nie przesadźcie.

Bajzel - Wsioryba


Odkrycie Górka [Górson, kiedy Twoja "10"? - Lite] z płyty "Męskie Granie". Strasznie pozytywny bajzel!

Coma - Leszek Żukowski


Kawałek przypadek, a wyszła naprawdę fajna wizytówka zespołu.

Lao Che - Bóg Zapłać


Chcę wszystko…

Afro Kolektyw - Karl Malone


Niestety, ale jestem tylko złamanym białasem, dlatego bliższy opis tego kawałka przez moją osobę mija się z celem. Sami obczajcie.

Confident Soundsystem - Słownie dziesięć


Kawałek kolegi z forum perkusyjnego, śp. Michała "Żaby" Chrzanowskiego. Przykro na myśl, że tacy ludzi odchodzą tak młodo. W dodatku przez bezmyślność innych. Żaba nawet nie zdążył nigdzie opublikować tego kawałka, a szkoda, bo pewnie byłby ucieszony opinią słuchaczy. Jak na chłopaka, który dopiero zaczyna przygodę z muzyką, miał wielki potencjał. Przesłuchajcie, bo naprawdę warto.

I to by było na tyle. Mam nadzieję, że każdy znalazł tu coś dla siebie, a w przyszłości liczę jeszcze na jakiś "Gustoprześwietlacz" w wersji XXL. Dzięki za uwagę, Pokój z Wami.

"Do stu" pojawia się tu nie pierwszy raz - chyba najfajniejszy utwór z "Telehonu". Swoją drogą, wciąż mam nieodpartą ochotę sprawdzić nową płytę Pablopavo i Ludzików, ale kasy brak... No i o co chodzi z gołymi stopami? Red Hoci zawsze spoko, propsuję. Anteny - ni to mnie ziębi, ni to grzeje. A tak nawiasem, też Wam się wydaje, że tu śpiewa Artur Rojek? John Frusciante - ciar na plecach nie ma, ale fajne, fajne. Band of Heroes - faktycznie, zajarałem się. Bajzel znamy, znamy. W piątek grali w gorzowskim Magnacie, trochę szkoda, że nie zaszedłem. Nigdy nie byłem jakimś wielkim fanem Comy, ale ten numer kocham bezgranicznie. Świetny jest. Lao Che mnie nie jara. Po prostu. KAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAARL MALONE!!!! <3 Confident Soundsystem - całkiem spoko. Szkoda chłopaka - popracowałby nad dykcją i może by coś z niego było, a tak to... [']

One Comment

  • 10 kwietnia 2011 17:46 | Permalink

    Płyty Pablo i Ludzików do dzisiaj nie słyszałem. Po sprawdzeniu "Do stu" nadal mi się nie chce - nie, żeby to był słaby numer, bo trzeba się jarać luzem i klimatem stąd, ale siedząc w domu chory od trzech tygodni ciężko mi jest się wkręcić w ten wakacyjny nastrój. Chuj. "Snow" RHCP znam na pamięć i uwielbiam. Ciekawostka: ten kawałek robił klimat w moim domu, jak były święta Bożego Narodzenia. Wywiązał się. Anteny grają nijak - nawet to napierdalanie w bębny (przejście? toć to prawie jak baza pod chillout) brzmiało bez jakiejkolwiek mocy. Słuchać się da, ale przyjemności z tego żadnej. Może to wina producenta albo jego braku? John Fruscainte gra sobie fajnie, bardzo przypadło mi przejście na czwartej minucie, które przerodziło się z czasem w solówkę – doskonałe solo jest to, ciągnie cały numer. Wyzwanie rzucone przy „Funeral” (ciężko się nie zajarać) sprawiło, że podszedłem do tego numeru z niezdrowym dystansem, chory objaw, więc olej. Niestety, dokładnie tak sobie wyobrażałem ten numer – w refrenie jest patent przekatowany przez chyba wszystkie zespoły świata, słyszałem go 4751679 razy i nie mam zamiaru jarać się nim dłużej. Na plus trzeba zaliczyć głos wokalisty oraz gitarę z intra (fajnie, że wchodzi później jeszcze raz). Bajzel słyszę pierwszy raz w życiu i już na wejściu „Ojojojoj, ałałałaaa” wywołało w moim pokoju gigantyczny ładunek konsternacji. Dalej robi się jednak ciekawiej – gitary grają zajebiście, melodie wchodzą do głowy, jest dobrze. Nawet irytująca perka nie przeszkadza aż tak, żebym chciał to wyłączyć :). 2:48 – najlepszy moment, chociaż cały numer bardzo chętnie wpuściłem w swoje uszy. Coma? Przyznam się – nie słyszałem nigdy w życiu. Ten kawałek jest pierwszy. Partie z darciem japy są takie se, jakby Comie nie służył taki rozmach (rozmach? no dobra, w zamierzeniach), za to klimat na zwrotkach trzeba chwalić. Uwagę przykuwa brzmienie gitary basowej. Gość, który to mixował, powinien do końca życia dupczyć za darmo. Fanem Lao Che jestem (bo muszę być, jak do chłopców dotrze, że podpisali się na płytach antyfana, będzie gnój). Ten numer fajnie kopie, giatry tną aż miło, pozytywna energia leje się z głośników od pierwszych chwil. Nie da się przyjebać, jest git. Afro Kolektywem czuję podjarkę od dłuższego czasu. Ten numer akurat baaardzo średni. Przejście z 2:50 podnosi poziom samplem sekcji dętej. Ciągnie się toto 5 minut, a gorsze niż każdy numer z „Połącz Kropki”. Co nie znaczy, że złe, ale daj spokój i tak. Numeru Żaby nie będę komentować, bo riddim jest znany, a co do wokalu... bez serca nie jestem.

  • Leave a Reply