Gustoprześwietlacz: Kałcia

Prześwietlona została pierwsza niewiasta. Hermiona Gra... Ola Kałowska, która napisała kiedyś na tego bloga to i to. Czytelnicy (przynajmniej Jaca) później zdecydowali, że koleżanka pisze lepiej ode mnie. No to ciekawe, czy czytelnikom bardziej przypasuje jej gust...

Chciałam zaznaczyć, że w moim przypadku dobór utworów bywa momentami stricte sentymentalny – lista moich ulubionych piosenek, kiedy zaczęłam szukać, zamknęła się w okolicach 30 i przelot przez gatunki obejmował dosłownie wszystko. Są piosenki, które kojarzą mi się z konkretnymi ludźmi, sytuacjami, dlatego właśnie zostały zakwalifikowane w kategorii "Lubię to", niekoniecznie przez walory artystyczne. Te poniżej jednak są lubiane bez powodu. Nie wiem, czy jestem idealną przedstawicielką damskiego spojrzenia na muzykę, ale spróbujmy:

1. Bloc Party - Signs


Bloc Party to ogólnie zespół godny polecenia, miło i przyjemnie się ich słucha. Powyższa piosenka dobra ze względu na warstwę tekstową (oraz moją beznadziejną słabość do brytyjskiego akcentu) oraz motyw muzyczny czelesty, który brzmi dość magicznie. I chyba nastrojowo. Chociaż chłopcy, kiedy trzeba, potrafią pierdolnąć.

2. Burial - Archangel


Burial pojawia się tu w ramach cyklu "taka jestem w chuj hipsterowa i słucham dubstepu", a tak serio - cała płyta "Untrue" jest świetna (chociaż zaklinam, nie usiłujcie rozumieć tekstów) i, o dziwo, przydatna w rozmaitych czynnościach typu bieganie na czas czy rozwalanie zadań z matmy (doskonale wpływa na koncentrację).

3. Massive Attack – Dissolved Girl


Moja przygoda z Massive Attack zaczęła się od a) czołówki do House'a b) koncertu z zeszłorocznego Open'era, który moja przyjaciółka N. spędziła w połowie z zamkniętymi oczami, a ja byłam nimi zupełnie zaczarowana. I nadal jestem.

4. The Beatles – Something


Ludzkość dzieli się na tych, którzy słuchają Rolling Stonesów i tych, którzy słuchają Beatlesów – nietrudno zgadnąć, do której części się zaliczam. Lubimy Beatlesów z tego okresu, ale nie lubimy Lennona w tym klipie, gdyż wygląda jak stara czarownica.

5. Hey – Boję się o nas


Jako ciocia polonistka – Heya pokochałam za teksty. I ten kawałek jest chyba najlepszym tego przykładem.

6. Voo Voo – Flota Zjednoczonych Sił


Mam słabość do panów Waglewskich we wszystkich pokoleniach i kombinacjach, ale moja znajomość z tą rodziną rozpoczęła się od pana Wojtka, się znaczy seniora rodu i dlatego moja sympatia do Voo Voo pozostanie zawsze wielka.

7. Red Hot Chili Peppers – Can’t stop


RHCP to był pierwszy zespół mojego młodzieńczego buntu i pierwsze doświadczenie ślepego uwielbienia dla wokalisty tudzież gitarzysty. Nie wiem do końca, czy to moja ulubiona piosenka, ale teledysk zdecydowanie ulubiony.

8. Waglewski Fisz Emade – Badminton


Uwielbiam całą tę płytę, a "chłopak złoto, diabeł blond" jest moim absolutnym numerem jeden.

9. Lao Che – Magistrze Pigularzu


Ostatnia płyta Lao Che – bardzo to lubimy, dwa koncerty Lao Che tego lata – lubimy to jeszcze bardziej, tekst tej piosenki – lubimy to najbardziej.

10. Kult – Lewe Lewe Loff


Chcę Ci powiedzieć, jak bardzo Cię cenię, chcę Ci powiedzieć, jak bardzo Cię podziwiam, amen.

KONKLUZJA KOŃCOWA: chyba jestem nieco sentymentalna. I chciałam zaznaczyć, że lista nie ma natury uporządkowania hierarchicznego.

Bloc Party - muzycznie intrygująco, wokal mnie obrzydza. Burial? 3x nie. Massive Attack? 3x tak. Osobiście chyba wolę Rolling Stonesów od Beatlesów, choć, w sumie, najprędzej nic z tej dwójki nie wolę. Hey? Lubię to! Choć wydaję mi się, że"Echosystem" lepszy, no ale "MURP" też niszczy przecież, nie ma co. Co do Voo Voo to fajne, spoko, w porządku, ale bez jarania się tym jakoś bardziej. RHCP lubię bardzo, ale wolę jednak rzeczy z "Californication", chociaż "By the Way" też, wiadomo, świetne. Waglewski Fisz Emade? Miło ich tu spotkać. Lecz 9 minutowa wersja? Ulalala! Lao Che? Nie lubimy tego właśnie. Za to "Lewe lewe loff" lubimy. I TO BARDZO.

Leave a Reply