Kiełbasa (...) #4: Lewy czerwcowy

Historia, w której udział brali politycy, będący dziś u władzy bądź chcący tę władzę zdobyć w zbliżających się wyborach prezydenckich. Kazik w swojej piosence tylko o całe widowisko zahaczył, zajął się właściwie jednym z jego elementów.

Całe zamieszanie zaczął Janusz Korwin-Mikke (obecny kandydat na prezydenta RP, a jakże), zgłaszając projekt nowej uchwały lustracyjnej, która ówczesnemu ministrowi spraw wewnętrznych, Antoniemu Macierewiczowi (później przyszło mu likwidować WSI), dawała moc decydowania o tym, kto w latach 1945-92 był tajnym współpracownikiem policji politycznej. Osądzać miał polityk, a nie niezawisły sąd. Wszystko bez jakiejkolwiek możliwości odwołania od wyroku. Sejm uchwałę przyjął.

Macierewicz opracował listę, przesłał ją wszystkim posłom. Była ona tajna, nie ujawniono jej przed opinią publiczną. Kto na niej widniał? Przedstawiciele (prawie) wszystkich klubów parlamentarnych, rządu oraz ludzie z kancelarii prezydenta. W końcu do gry wejść musiał więc Lech Wałęsa. I zrobił porządek. Wniósł wniosek o odwołanie Jana Olszewskiego z urzędu premiera, a podczas niejawnego spotkania wraz z przedstawicielami poszczególnych ugrupowań (wśród nich m.in. Tadeusz Mazowiecki, Donald Tusk, Stefan Niesiołowski, Gabriel Janowski i Bronisław Geremek) ustalił, komu powierzyć misję tworzenia nowego gabinetu. Te kuluarowe knowania pokazał Jacek Kurski w swoim dokumencie "Nocna zmiana" - właśnie te materiały Kult wykorzystał podczas powstawania teledysku do "Lewego czerwcowego". Później Staszewski przyznawał, że Kurski prywatnie okazał się całkiem sympatycznym gościem, który w dodatku ceni jego twórczość, a nawet brał udział w dystrybuowaniu pirackiej kasety z nagraniem jednego z gdyńskich koncertów jeszcze w czasach, gdy Kult nie miał na koncie żadnego wydawnictwa. Kazik wypowiedział się również o tym, co w filmie zobaczył:

"Poruszył mnie fragment narady u Wałęsy kręcony VHS-em przez jego ekipę. Ci ludzie, liderzy starej opozycji, rozmawiają o dramatycznej sytuacji, w której ważą się losy Polski, a rozmowa jest na takim poziomie, jakby zastanawiali się co zrobić z pizzą, którą przywieziono przed chwilą. I nagle jeden z tych koleżków, mój rówieśnik, w ciągu paru godzin z zaskoczenia obejmuje jedno z najpoważniejszych stanowisk w kraju. Miałem świadomość istnienia pewnych mechanizmów, ale nie przypuszczałem, że jest to aż tak trywializowane." (Brum 4/98)
Na urząd premiera desygnowano posła PSL-u, Waldemara Pawlaka. Na dobrą sprawę, "Lewy czerwcowy" drwi i szydzi głównie tylko z niego. Po obejrzeniu "Nocnej zmiany" i przyjrzeniu się Pawlakowi, dla którego charakterystyczne było ciągłe zdenerwowanie, niebywałe spięcie i aż przesadny brak luzu, mogę tylko wtórować słowom Staszewskiego:
"Był wtedy postacią kompletnie niemedialną. Dziw człowieka chwytał, że ktoś taki mógł jakąkolwiek funkcję publiczną pełnić, nie mówiąc o powołaniu na stanowisko premiera w takiej dosyć podbramkowej sytuacji."
Waldemar Pawlak nie potrafił utworzyć rządu i jego miejsce zajęła Hanna Suchocka z Unii Demokratycznej. Czołowa postać PSL-u w następnych latach jednak nie schodziła z pierwszego planu - jeszcze dane było mu zostać prezesem rady ministrów. Dziś piastuje urząd wicepremiera, ministra gospodarki i - oczywiście - kandyduje w wyborach prezydenckich.

Przed nakręceniem dokumentu, Jacek Kurski - do spółki z Piotrem Semką - napisał jeszcze książkę, zatytułowaną "Lewy czerwcowy". Nie miałem okazji z nią się zapoznać, zatem trudno mi się o niej w jakimkolwiek tonie wypowiadać. Czytał ją za to Kazik i zauważył - dzięki lekturze - rzecz, która ma chyba spore znaczenie w kontekście najbliższych wyborów:
"Książka "Lewy czerwcowy" składa się z wywiadów. Jeden z Jarosławem Kaczyńskim. (...) Najbardziej uderzyło mnie w niej to, że Jarosław Kaczyński opowiada o tych wydarzeniach jak o jakiejś grze towarzyskiej. My ich, oni nas, my ich... Co tam interes kraju! Wydaję mi się, że ten człowiek właśnie tak postrzega politykę, rozumuje w tych kategoriach. I myślę, że kiedy był premierem, nie interesowały go np. dane nt. sytuacji gospodarczej w kraju, a po prostu Zbigniew Ziobro musiał mu przynosić papiery dokładnie na kogoś tam. Czyli nadal mieliśmy do czynienia z rozrywką małego chłopca, jakąś tam grą. Bez świadomości, że ta gra toczy się o poważną stawkę."
Świetnym komentarzem do całej sytuacji jest cytat z Monthy Pytona, wieńczący pełen wygłupów klip do "Lewego czerwcowego": "Twórcy tego filmu pragną poinformować szanownych widzów, iż film ten w żadnym wypadku nie sugeruje, że politycy są wyjątkowo skorumpowaną grupą ludzi dbających tylko o własne zyski i interesy, grupą nastawioną tylko i wyłącznie na zdobycie i ewentualne utrzymanie władzy w każdy, nawet najbardziej perfidny, obrzydliwy i żenujący sposób". Celnie, nie powiem.

"Panie Waldku, pan się nie boi" trafiło na album "Ostateczny krach systemu korporacji" z '98 roku w otoczeniu takich przebojów jak "Gdy nie ma dzieci" i "Dziewczyna bez zęba na przedzie". Jednak jeszcze przed premierą krążka w sklepach pojawił się maxi-singiel. Na nim kilka wersji "Lewego czerwcowego", w tym dwie - ponoć, bo nie dane mi było usłyszeć - całkowicie odjechane.

Odnośnie tego numeru napisano wiele - odsyłam choćby do "rozszyfrowania" Bogny Świątkowskiej i Pawła Dunina-Wąsewicza z z "Machiny" (klik) oraz do książki "Kult. Biała Księga" Wiesława Weissa, którą tu się wprawdzie posiłkowałem, lecz uchwycono w niej znacznie więcej ciekawostek i wypowiedzi samego Kazika - w tym tych, odnoszących się do polskiej polityki (m.in. o szkodliwości PSL-u i potrzebie lustracji).

Polecam poniższy klip. Za tydzień porzucę Wałęsę, przeniosę się ponad 10 lat do przodu i zajmę się kolejnym prezydentem w dziejach III RP.

Korzystałem z:
"Kult Kazika" Leszek Gnoiński, In Rock Music Press, 2000
"Kult. Biała Księga" Wiesław Weiss, (kosmos kosmos), 2009
"Nocna zmiana", reż. Jacek Kurski, Michał Balcerzak, 1994
http://www.staszewski.art.pl/artykuly/index.php?id=roz-pan


Leave a Reply