U mnie w Gorzowie... [1]

zdjęcie autorstwa Mateusza Miszona

U mnie w Gorzowie jest taki zespół - zwie się Kawałek Kulki - swego czasu dość popularny wśród polskiej młodzieży w wieku - ujmijmy to tak - licealno-studenckim. Debiutancki album przysporzył formacji sporo fanów, a utwór "Kolegi Tata" (zdecydowanie największy hicior z płyty) chętnie grany był w rozgłośniach radiowych, promujących szeroko rozumianą muzykę alternatywną.

Grupa w Gorzowie robi za gwiazdę - niemal każdy, kto orientuje się w życiu kulturalnym miasta wie, czym ten cały Kawałek Kulki jest. Przekłada się to na koncerty - na każdy występ w miejscowym Magnacie przychodzi naprawdę dużo osób, zwykle porównywalna ilość co na popularne zespoły z reszty kraju. Wszystko bez przesadnego gwiazdorstwa ze strony samych muzyków. Ba, wokalista / autor tekstów tyra w Media Markcie już jakiś czas, więc o żadnym gwiazdorstwie w jego przypadku mowy być nie może. ;-)

Przez pewien czas całe to "szaleństwo" zwyczajnie mnie omijało - nie interesowała mnie taka muzyka, obracałem się w nieco innych kręgach. Zmieniać zaczęło się w momencie, gdy kolega ze szkolnej ławki - Jacek Szmytkowski, którego znam jeszcze ze "starszaków", został perkusistą Kawałka Kulki. Chyba rozumiecie - przyjaciel coś tam działa, więc warto się zainteresować. Próba zapoznania się z jego wyczynami trwała jednak długo - na debiucie go jeszcze nie było, a na liczne koncerty, z losowych przyczyn (typu skręcona kostka choćby), nie docierałem.

Co się nie odwlecze, to nie uciecze - w końcu, jakoś na początku kwietnia, ów znajomy wręczył mi pierwszy album, na którym się udziela, czyli drugi długogrający krążek Kawałka Kulki. Materiał ten ("Noc poza domem / Error") w porównaniu do debiutu wypada znacznie ciekawiej, momentami wręcz trudno nie zauważyć większego zróżnicowania i pomysłowości (bo jak inaczej nazwać to, że w takim "Bezwietrznie / Horrorem podszyte" Jacek zamiast w bębny i talerze uderza w... kawał drewnianej kłody?). Fanów zaskoczyć może spora dawka elektroniki - pod tym względem wybija się przede wszystkim numer "3G", gdzie sekcja rytmiczna została oparta na tak zajebistym dźwięku, że po prostu odpływam! Na blogu wearefrompoland napisano, że to "najbardziej zapamiętywalny fragment albumu" i bynajmniej nie ma w tym wiele przesady. Krótko mówiąc - jest moc, jest ciekawie, jest zabawa słowem w tekstach, są klimatyczne skrzypce, jest - podsumowując - lepiej niż na debiucie, ale ciężko mi sobie wyobrazić, żeby "Noc poza domem / Error" zdobyła choćby podobną popularność.

7 maja br. wreszcie usłyszałem Kawałek Kulki na żywo (pierwotnie koncert miał się odbyć już 10 kwietnia, co jednak zbiegło się z katastrofą samolotu prezydenckiego pod Smoleńskiem i naturalnie występ przełożono). Do gorzowskiego Magnata przyszło sporo osób - myślę, że mniej więcej tyle, co w marcu na Smarka. KaQ grało zarówno starsze kawałki, jak i te pochodzące z nowej płyty (był nawet "Kolegi Tata", a - z tego co mi mówiono - zespół wykonuje go dość niechętnie). Spodobał mi się motyw z dekoracją na scenie - zastanawiam się tylko, czy jest ona zawsze, czy może zaważył fakt, że grupa występowała w Gorzowie, niemalże w "swoim" klubie (manager Kulek i Magnata to bodajże ta sama osoba). Pod sceną panowała świetna atmosfera, było nawet jakieś pogo - wpadłem na chwilę, ale jakoś nie miałem nastroju na "przepychanki".

Wrażenia i z płyty, i z koncertu jak najbardziej dobre. Od miesiąca w bólach rodzi się wywiad z Jackiem - zobaczymy co z tego wyjdzie. Na razie zostawiam Was z "Cukrem w normie / Fuchu ruchu":

Leave a Reply