Kim Nowak - Kim Nowak (2010)



Kim Nowak
Kim Nowak
Universal, 2010

2.0

Jednorazowy wyskok. Mam nadzieję, że właśnie tym jest Kim Nowak, tj. twór złożony z Fisza, Emade i Michała Sobolewskiego - gitarzysty, znanego choćby z Tworzywa Sztucznego.

Bracia Waglewscy wpadli na pomysł, żeby ponownie odlecieć od macierzystego dla nich gatunku, tym razem mierząc się z zajawką z dzieciństwa i czasów nastoletnich, czyli z brudnym, "garażowym" rockiem.

Nie powiem, fajnie słucha się Fisza w nowej (dla niego) stylistyce. Jego teksty znów stoją na kolosalnym poziomie, czego bynajmniej nie utrudniła przesiadka z brzmień hip-hopowych. Mniej ograniczeń, więcej możliwości - Bartek treść mógł skondensować, w dodatku nie musiał szukać rymów. Ta część projektu Kim Nowak faktycznie bez zarzutu.

Rzecz ma się gorzej z całym tym brudnym, garażowym rockiem. Wszystko niby dobrze, materiału słucha się całkiem nieźle, ale... Zawsze musi być jakieś "ale". Odnoszę wrażenie, że wszystko zagrano i skomponowano na przysłowiowe "jedno kopyto". Album zlewa się w jedną całość - gdyby nie rewelacyjna warstwa liryczna, trudno byłoby rozróżnić poszczególne numery. Jest też sporo prawdy w tym, co napisał Piotr Kowalczyk w majowej "Machinie": "Niektóre patenty wydają się tak oczywistymi kliszami skopiowanymi z rockowego języka, że można podejrzewać Fisza i Emade o poważne przedawkowanie gry Guitar Hero". Bracia Waglewscy chcieli nagrać, jak mniemam, coś brudnego i mocno gitarowego. Coś, co wałkowane było już pierdyliard razy. Był to ich karygodny błąd. Zero tu bowiem inwencji i oryginalności, z którą, przecież, zawsze synowie lidera Voo Voo tak się kojarzyli.

Tym razem Fisz i Emade nie potrafią przyciągnąć na dłużej. Znów rację przyznać muszę komuś innemu (Zbigniewowi Zeglerowi z CGM-u): "Gdyby płytę nagrali po prostu jacyś trzej młodzi chłopcy, to jej losy byłyby inne". Zajęli się tym jednak muzycy naprawdę rozpoznawalni, więc automatycznie zmienia się podejście słuchaczy i krytyków. Koniec końców - takie sobie. Nie powalające, ale również nie drażniące.

PS Fajnie, że album powstał na raz, dzięki czemu uzyskano brzmienie jeszcze brudniejsze, bliskie temu, jak zespół wypada na koncertach. Kurczę, tylko gdzie ja czytałem o tym, że "Kim Nowak" faktycznie nagrano na tzw. setę? Argh, nie pamiętam. Możliwe, że znów mi się pokiełbasiło.

Leave a Reply