Nas & Damian Marley - Distant Relatives (2010)


Nas & Damian Marley
Distant Relatives
Universal, 2010

4.0

Nie powiem, czekałem na "Distant Relatives". Czekałem długo, bo Nas z Damianem Marleyem wciąż przekładali premierę swojego albumu. W końcu, doczekałem się. Ba, nawet się nie rozczarowałem, a wręcz przeciwnie! Wspólny projekt obu panów stał się dokładnie tym, czego się spodziewałem. Miała być prawdziwa bomba i jest prawdziwa bomba.

Zresztą, jakże bym mógł przewidywać inaczej? Przecież doskonale pamiętam znakomite "Road to Zion" z "Welcome to Jamrock". Tam pomiędzy Nasirem a Junior Gongiem wręcz iskrzyło. Tu jest to samo. Nieee, wróć... Tu jest jeszcze lepiej! Prawdziwa chemia między nowojorskim MC a synem legendy reggae - rap Nasa do wokalu Damiana pasuje idealnie. Gdybym musiał wybierać, powiedziałbym, iż to drugi z wymienionych jest tu postacią dominująca. Pozwólcie, że powtórzę: tylko wtedy, jeśli byłby to mus. W innym wypadku, postawiłbym pomiędzy nimi po prostu znak równości. Nie muszę chyba zaznaczać, że korzystnie na odbiór materiału wpływa też to, iż obaj czasem uzupełniani są przez śpiew Joss Stone, głos Stephana Marleya bądź nawijkę Lil' Wayne'a?

Muzycznie też jest moc. Więcej reggae, mniej hip-hopu, sporo patentów, nawiązujących do kraju przodków Nasira i Damiana - Afryki. Choćby jakieś takie bębny, używane potencjalnie przez dzikie plemiona w sercu sawanny / dżungli / pustyni (wyobraźnia teraz mnie ponosi, ale kumacie klimaty). Ogólnie rzecz ujmując, "Distant Relatives" jest bardzo melodyjne i przebojowe. Potencjał hitowy drzemie właściwie w każdym z utworów - nic tylko szturmować Billboard i inne takie wynalazki.

Poprzedni wpis, o rockowej odmianie Fisza i Emade, rozpocząłem od płomiennej nadziei, że był ich to jednorazowy wyskok. W przypadku tego projektu myślę całkowicie odwrotnie. Chciałbym, żeby Nas z Damianem Marleyem jeszcze kiedyś się spotkali i pomuzykowali trochę - nie tylko w ramach okazjonalnych występów scenicznych, niosących pomóc Czarnemu Lądowi, ale również na potrzeby kolejnych poczynań studyjnych. Byle od ogłoszenia prac nad nową płytą do jej premiery znów nie minęło tyle czasu. Drugi raz tak długiego oczekiwania nie zdzierżę!

Leave a Reply