Jeszcze za czasów Polandu Kazik Staszewski śpiewał w "Młodych warszawiakach" (piosenka trafiła później na koncertówkę Kultu - "Tan" oraz na płytę dodawaną do książki Leszka Gnoińskiego - "Kult Kazika"), że "młodzi ustrzykowcy są w porządku". Oczywiście miał tu na myśli punkowe KSU, które udało mu się w pewnym stopniu wypromować i o którym w opasłym dziele Wiesława Weissa - "Kult. Biała Księga" wypowiedział się następująco:
"Wymiękłem. Grali jak z płyt na Zachodzie. Co prawda były to same przeróbki z polskimi tekstami, ale mocne wrażenie na mnie zrobili. (...) Postanowili zorganizować festiwal w Ustrzykach. (...) Tam zagrało KSU, zagrał Poland już w takiej nowej odsłonie i zespół Amoka Kanał. I pamiętam, że po występie Polandu oglądałem to KSU i mówię sobie: "Ja pierdolę, jak oni grają! Ja do takiego poziomu nigdy w życiu nie dojdę". (...) Ale potem ten zespół został ostro zdziesiątkowany, bo w Ustrzykach był dla pewnych ludzi solą w oku. Wojsko jednego, wojsko drugiego. W ten sposób ich załatwili. A potem, jak to się wykaraskało, to już nie takie KSU było, jakie pamiętam."Nie wiem, jak zespół z Bieszczad grał na przełomie lat 70-tych i 80-tych (a właśnie te czasy wspomina Staszewski). Do nagrań z tamtego okresu również nie dane mi było dotrzeć. Znam jednak poszczególne wydawnictwa KSU - na ich podstawie mogę przytaknąć Kazikowi i potwierdzić, że ustrzykowcy - już nie tacy młodzi - faktycznie są w porządku.
Sporą sympatią darzę przede wszystkim 4 albumy: pełne punkowej zadziorności, debiutanckie "Pod prąd", szczytowe osiągniecie grupy w postaci krążka "Moje Bieszczady", "Nasze słowa" - ostatni materiał z nowymi piosenkami oraz "Akustycznie", czyli doskonałe podsumowanie twórczości zespołu, będące kompilacją najważniejszych utworów w zupełnie nowych, często zaskakujących aranżacjach, w większości zagranych "bez prądu". Zupełnie nie mogłem przekonać się za to do "Ustrzyk" i "Ludzi bez twarzy" - raz przesłuchałem i mi wystarczyło. Może będzie trzeba dać tym płytom drugą szansę?
Muzykę KSU sklasyfikowałbym jako proste i ostre granie, z którego - z biegiem lat - stopniowo uciekał brudny, punkowy charakter, co najbardziej uwydatnia się na, wydanym na XXX-lecie formacji, "Akustycznie". Całość robi się znacznie ciekawsza w połączeniu z nieskomplikowaną liryką, aczkolwiek celnie uderzającą w - ujmijmy to tak - sprawy ważne. Rzadziej dotyczy ona rzeczy błahych, jak chociażby w największych przebojach grupy ("Jabol punk" i "Jabolowe ofiary"). Autorem tekstów jest Michał Broda, czyli naprawdę Maciej Augustyn, prywatnie brat wokalisty KSU z lat 1977-83 - Bogdana Augustyna, zwanego Bohunem.
Znamienny dla zespołu jest bliski stosunek do gór, z których pochodzą. Od początku działalności muzycy popierali ideę Wolnej Republiki Bieszczadzkiej. Z czasem wytworzył się wręcz mit "wolnego życia w Bieszczadach", który głosili różni artyści z różnych regionów Polski. Zresztą, jak sobie tak pomyślę, niektóre hasła anarchistyczne naprawdę pasują do jeszcze nie aż tak skażonych cywilizacją gór na południowo-wschodnim krańcu naszego kraju.
Jak wspominałem, ostatnim albumem KSU było wydane w 2008 roku "Akustycznie". Siczka, główny głos formacji, sugerował, że parę miesięcy później swoją premierę powinna mieć nowa, rockowa płyta, której zapowiedzią były utwory "Sztyl od kilofa" oraz "Wino za karę". Czasu minęło znacznie więcej, a o świeżych rzeczach od zespołu z Ustrzyk Dolnych wciąż ani widu, ani słychu.
Szkoda. W końcu są w porządku.
One Comment
JABOL PUNK