Bez stage divingu, ale z klasą

fot. Arkadiusz Sikorski / www.emceka.pl

Chyba właśnie tak wygląda szacunek do fanów. Świetny, dwugodzinny koncert przy niewielkim spóźnieniu, którego chyba nikt nie zauważył, a przynajmniej nie słyszałem, żeby ktoś z tego powodu narzekał. W piątek, 4 marca 2011 roku w gorzowskim Miejskim Centrum Kultury zagrał Kazik Na Żywo.

Może już na wstępie napiszę, że nie było tak genialnie jak w 2009 w warszawskim Palladium. Wina KNŻ tutaj chyba jednak żadna. O gorszym odbiorze koncertu zadecydowały raczej czynniki składającej się na jego atmosferę, tj. obecna na sali publika (zarówno pod względem "jakościowym", jakkolwiek to brzmi, jak i "ilościowym"), oraz nagłośnienie, które do tego warszawskiego się nie umywało, mimo że i tak było lepszej jakości niż to, które w MCK-u stoi na co dzień (tu przydałyby się pozdrowienia dla jednego z nagłośnieniowców, który nagłaśnia dorywczo-weekendowo, a od poniedziałku do piątku uczy mnie historii i WOS-u, przy okazji będąc moim wychowawcą).

Tylko co z tego, że w Warszawie było lepiej. Co z tego, że wciąż utrzymuję, iż koncert w Palladium był moim najlepszym w życiu. W piątek w MCK-u też było fantastycznie. Kazik Na Żywo nie zagrał może wszystkich swoich ważnych utworów (zabrakło m.in. "12 groszy" i "100000000"), lecz z drugiej strony zaskoczył mnie "Spalaj się!", którego się całkowicie nie spodziewałem. Wprawdzie zespół nie wykonał dwukrotnie "Taty dilera", ale za to rozniósł widownie "Balladą o Janku Wiśniewskim". Zastanawialiśmy się później ze znajomymi, który raz Kazik mógł śpiewać na żywo, że "Janek Wiśniewski padł"? Drugi, trzeci? Swoją drogą, w poniedziałek idę na ten "Czarny Czwartek". Mam chociaż pewność, że muzyka w filmie będzie przednia.

Mimo kilku zauważalnych braków, wybrano naprawdę świetny repertuar. Publiczność nie miała litości dla skurwysynów, krzycząc, że krzesło łaski już płonie, wszyscy artyści to prostytutki i że nie mogą nic zrobić, bo muszą zawieźć wódkę tatowi. Tak troszkę mniej przebojowo wyszły bisy - o ile jeszcze "Odpad Atomowy" Zaciera oraz "Spalam się" wspominam super, o tyle "Ballada o kobiecie żołnierza" oraz "Co się z Tobą stanie, gdy Ci ufać przestanę" nie są, w moim mniemaniu, numerami, którymi powinno się kończyć koncerty. Jak to się ma do występu Kultu, gdzie na koniec Kazik śpiewa "Polskę"? Dlatego też,trochę szkoda, że "Tatę dilera" usłyszeliśmy tylko raz.

A jak tam pod sceną? Cóż, relacjonowanie wydarzeń z tego miejsca byłoby dużo bardziej niebezpieczne, niż składanie raportów z mniej lub bardziej krwawych rewolucji w Tunezji / Egipicie / Libii. Mniej więcej połowę koncertu spędziłem w tym kotle - przepychanek co nie miara, ludzie skaczący ze sceny (tym razem Kazik stage divingu nie próbował - może dlatego, że swoje waży, a jednak ludzi aż tylu nie było) i latający na rękach innych. Prawie pod koniec koncertu otrzymałem potężny cios w szczękę, a że w tym samym czasie coś krzyczałem, to niestety zakończyło się to niewesoło. Całe szczęście, swojego języka nie odgryzłem, ale wciąż boli jak cholera. Miała być pamiątka po pogo, jest pamiątka po pogo. Boli, ale nie żałuję.

Świetne show - w Gorzowie chyba najlepsze od ubiegłorocznego występu... Kultu. Jeśli uważasz, drogi Czytelniku, że 38 zł to za kwota za wysoka za wstęp na TAKI koncert, to puknij się w czoło. Kto nie był, niech żałuje.

Panie Kaziku, zapraszam ponownie do Gorzowa! Nie ważne, czy z Kultem, czy z kaenżetem.

PS Litza ściął dready i jakoś mniej aktywny niż zwykle. Tym razem to Staszewski był postacią nr 1 od początku do końca.

PS2 Aha, zapowiadając "Konsumenta", Kazimierz nawiązał do rozpętanej przed paroma dniami afery. Właściwie, to chwile z niej pochichotał. Mnie osobiście ona bardzo bawi, Kazik nieciekawie i niemądrze postąpił, nawet jeśli to sprawka jego prawnika (ktoś mu przecież pełnomocnictwa w tej sprawie udzielił). NVM.

3 Comments

  • Anonimowy
    6 marca 2011 23:18 | Permalink

    "12 groszy" to nie jest piosenka KNŻ a solowa Kazika.

  • 7 marca 2011 14:34 | Permalink

    To prawda, ale jak wiele piosenek solowych Kazika "12 groszy" wykonywane jest przez KNŻ - kaenżetowa wersja utworu pojawiła się na singlu "Andrzej Gołota", a także koncertowym albumie "Występ".

  • Anonimowy
    7 marca 2011 19:59 | Permalink

    Lite koncert był dobry, będąc na 8 po reaktywacji stwierdzam że naprawdę warto. O tym że Litza ściął dready było "głośno" z półtorej roku temu ;) sama jestem posiadaczką jednego - ot merda sobie z tyłu łba. Fakt faktem mało aktywny, mimo iż prosiłam o aktywniejszy udział w chórkach :) No tak tym razem obyło się również aktem przemocy wobec publiki ze strony Kazika. I dobrze że nie skakał - we Wrocławiu na Kulcie oberwałam jego cielskiem - przeżyłam :D Całkiem miła miejscówka w Gorzowie pierwszy raz byłam. Pozdrawiam

  • Leave a Reply