Nowe CunninLynguists, czyli moje ulubione utwory od Kno i reszty

Jakoś ze 2 lata temu ubzdurałem sobie, że lubię CunninLynguists. Wiecie, hip-hop, raperzy, ze Stanów, black, white, latino, Georgia, Atlanta. Tak mocno to sobie ubzdurałem, że do dziś słucham Kno i spółki. Cały psikus polega na tym, że CunninLynguists w końcu o sobie przypomniało. Okej, okej - w 2009 był dwuczęściowy mixtape, ale ostatni pełnoprawny album ukazał się niecałe 4 lata temu. Szmat czasu. 22 marca tego roku swoją premierę miało "Oneirology" - piąte LP tercetu z Atlanty. Zanim jednak połaszę się na nowy album (kaso, gdzie jesteś?!), przygotowałem zestawienie 14 moich ulubionych numerów od CunninLynguists. Bez przyznawania miejsc, alfabetycznie:

616 Rewind (feat. Tonedeff, Sankofa, Kashal Tee & Celph Titled)


Niektórzy tworzą "Will Rap For Food" ołtarzyki - dla mnie jest to najsłabsza, najmniej zajmująca płyta CunninLynguists. Co nie znaczy, że zła. Bo ma momenty. I tym momentem jest właśnie "616 Rewind" na wprost nieziemskim, szybko wpadającym w ucho bicie. A że zebrało się na nim kilku raperów, to mieszanka jest niesłychanie różnorodna i intrygująca.

Don't Leave (When Winter Comes) (feat. Slug of Atmosphere)


Najlepsza rzecz z całego "Strange Journey". Chyba najbardziej klimatyczne dzieło Kno. Kapitalny Slug, który mógłby częściej wpadać na płyty CunninLynguists. I ta końcówka, która do dziś potrafi mi rozpieprzyć łepetynę. Chwila ciszy. Człowiek myśli, że już koniec, że bye, bye piękny utworze. A tu nie! Wyskakuje jakaś panna, nie obchodzi mnie czy samplowana, czy nie, i fantastycznie kończy numer. Klimat, klimat i jeszcze raz klimat!

Hellfire


Nigdy nie byłem na koncercie CunninLynguists, ale jeśli to nie jest największa koncertowa bomba tria z Atlanty, to ja jestem różowym jednorożcem z sześcioma nogami. I am god of hellfire. Jak to musi brzmieć na żywo? Jeśli Kno, Deacon i Natti odwiedzą kiedyś Polskę to możecie być pewni, że mnie tam zobaczycie. Będę tam choćby tylko po to, żeby usłyszeć na żywo "Hellfire".

Hypnotized (feat. PackFM & Club Dub)


Za genialny sampel, który trzyma się bani jak mucha lepu na muchy (ahahaha). Może żaden to muzyczny rozpierdol, może takich sampli na pęczki, ale to chyba druga taka melodia na świecie po kościelnej przyśpiewce "Idzie mój pan". Nic tak nie zakorzenia się w głowie jak te dwie rzeczy.

The Gates (feat. Tonedeff)


W tym numerze nie bit przoduje, a jakże prosta i jakże chwytliwa budowa utworu. Dialog. Deacon i Tonedeff sobie gaworzą. Bardzo fajnie zresztą. Na poważne tematy gaworzą. Muzyka stanowi tu raczej tło, nie wybija się w jak innych utworach CunninLynguists, co tylko podkreśla wagę słów obu raperów. Nie bez przyczyny przez bardzo długi okres był to mój najulubieńszy kawałek tej grupy...

Georgia


I znów mistrzowska forma Kno. Mógłbym białasowi bić pokłony. A jak jeszcze dodać do tego remix z pierwszej części "Strange Journey"... Ten sam bit, inne zwrotki (gościnnie Killer Mike i Khujo Goodie). Nie skłamię, jeśli powiem, że czasem lubię sobie obie wersje zapętlić.

Gun (feat. Sheisty Khirst)


Znów "Dirty Acres". Ta charakterystyczna gitara, rozpoznałbym wszędzie, wyrwany ze snu w środku nocy. I ten Sheisty Khirst, który jest dla mnie kompletnym noname'em (no dobra, rap z US i A to dla mnie zagadka w ogóle), fajnie tutaj nawinął. These muthafuckas got guns...

K.K.K.Y.


Singiel z "Dirty Acres". Za nic w świecie nie wiem, o co w nim chodzi, ale trudno go pominąć. Krótki, zwięzły, wyrazisty. Powiedziałbym, że Kno znowu zajebiście daje sobie radę, ale bym się powtórzył, więc wybaczcie, ale tego nie zrobię. A, i jeszcze jedno, podobnie jak w przypadku "Georgii" również remix "K.K.K.Y." pojawił się na pierwszym "Strange Journey". Nawijają Skinny DeVille, Fishscales, Young Chu oraz wspomniany przy "Gun" Sheisty Khirst.

Love Ain't (feat. Tonedeff)


Co tu się dzieje. Tonedeff raz zapieprza, raz zwalnia, leci jak jakiś król rapu, czy coś (dla *znawców*: to tylko taki żarcik, nie chodzi o to, żeby zabierać koronę cierniową Waszym idolom). No i wiecie co? Znów Kno zachwyca. Nie wiem skąd koleś ma taki talent do komponowania klimatycznych, a jednocześnie wpadających w ucho bitów. Pewne jest, że go bezsprzecznie posiada.

Lynguistics


To chyba taka wizytówka grupy. Znasz CunninLynguists, to znasz "Lynguistics". Nie jest to może mój prywatny "naj", ale w czołówce się trzyma. No bo ten bit. ZNOWU. Chcesz zostać gwiazdą rapu (nawet jeśli tylko w internecie)? Skomponuj coś, co będzie można zapamiętać po jednym odsłuchu, a przy tym nie będzie tak kiczowate jak jakiś luzik-arbuzik na melanżu.

Nothing To Give


Nie jestem w 100% pewny, ale "Nothing to Give" było chyba pierwszym numerem CunninLynguists jaki usłyszałem. I też jest klimat. Nic w sumie dziwnego, bo po pierwsze Kno (znudzeni?), po drugie "A Piece of Strange" to dla mnie najbardziej klimatyczny krążek gostków z Atlanty. Po internetowym odsłuchu "Oneirology" podejrzewam, że nowy album może staruszkowi z 2005 roku dorównać (i jeszcze ta okładka!), ale przebić nie da rady...

Rain


Co tu się dzieje [2]. Ponownie SAMPEL! [Tu był tekst porównujący "Rain" ze "Szklaną Pogodą" Lombardu i stawiający go wyżej w hierarchii, ale jakimś chujem się skasował]

Seasons (feat. Masta Ace)


Jest to numer, który należy zapętlać. Bo jest tak zajebisty, że jeśli się tego nie robi, to się popełnia pieprzone świętokradztwo. Gościnnie Masta Ace (teraz bardziej wyedukowane w amerykańskim rapie ziomki robią "łoooooooooo"), a na bicie "twórca abstrakcyjnego hip-hopu" (tak sobie tylko żartuję), RJD2 (i znów te same ziomki robią "łooooooooo"). Więc mógłby się ktoś przyczepić, że to nie do końca CunninLynguists, skoro wychwalany dziś wielokrotnie Kno olał produkcję. Ale, jebiemnieto. To ma taki klimat, że ja pierdolę. Jeśli "Seasons" w tej chwili nie przesłuchacie, to nie chcę, żebyście jeszcze kiedykolwiek odwiedzali tego bloga...

Sunrise/Sunset


Czym w dzisiejszych czasach może zaskoczyć rap? Wykorzystaniem naprawdę znanej melodii, której popularności na całym świecie nikt nie podważy. Tę starą jak świat prawdę mają wyrytą w sercu członkowie Delinquent Habits. Podobnie jak Freshchest Proste, który wyprodukował "Sunrise/Sunset". Jeśli dotąd myśleliście, że stworzenie hip-hopowego numeru na podstawie melodii ze "Skrzypka na dachu" jest niemożliwe, to byliście w błędzie. Jest możliwe i na "Southernunderground" macie tego efekt. Ten numer kopie dupę.

One Comment

  • Anonimowy
    24 marca 2011 19:22 | Permalink

    idzie moj pan rozjebał :D vlad

  • Leave a Reply