Gustoprześwietlacz: Kopciu

Człowiek obdarzony tak fenomenalnym głosem, że "zajebiście" z jego ust brzmi tak doskonale jak z niczyich innych! Czy tak samo jest z jego gustem muzycznym?

Po prostu dziesięć kawałków, które warto znać lub też nie warto nie znać. Starałem się, aby nie powtórzył się żaden wykonawca już wymieniony w gustoprześwietlaczu. Nie wiem czy się udało. Dobra, Headphones on.

Röyksopp - The Alcoholic


"No znowu mi ryjesz banie tym Röyksoppem :| "

~Pako

Lekka i przyjemna norweska elektronika. Wybrałem ten kawałek ze względu na dźwięk otwieranej puszki, który wieczorem brzmi tak zajebiście. Czy jest "rycie bani" - oceńcie sami. Dla fanów głosu pani z The Knife - warto sprawdzić którąś z royksoppek z jej featuringiem, a w szczególności "What Else Is There?".

Guns'n'Roses - Ain't It Fun


Świetne teksty, niepowtarzalny wokal Axla, "wczuty" lead Slasha... Nothing not to like. Niemalże każdy z ich utworów (nie licząc tych z "Chinese Democracy") to arcydzieło. Ten linknięty jest co prawda coverem zespołu Dead Boys, jednak sposób w jaki wykonali go Gunsi, idealnie podkreślający tekst, sprawił, że jest to jedna z moich ulubionych piosenek. A solówka na wejściu... Hell yea! Fanom bardziej pankowych brzmień polecam równie ciekawy oryginał.

Amon Amarth - Varyags of Miklagaard


Krążek "Twillight of the Thunder God", z którego pochodzi powyższy utwór, bez wątpienia jest efektem działania Miodu Skaldów. Słuchając go mam ochotę chwycić topór, wskoczyć na zaparkowanego nieopodal drakkara i podbić Anglię. Ciężkie, jednocześnie niezwykle melodyczne brzmienia, uzupełnione jednym z najlepszych growli jakie miałem przyjemność usłyszeć... Chętnie użyłbym określenia "epicki", jednak poziom *pussyfikacji* owego słowa ostatnimi czasy jest ZBYT wysoki. Approved by Viking Minority of Koszczyn (w osobie Suziego).

Birdy Nam Nam - The Parachute Ending


Turntablowy kwartet, który "lekko" rozszerzył mój sposób postrzegania winylu. "Parachute Ending" to bez wątpienia mój ulubiony utwór Birdych, który niebezpiecznie podnosi poziom dopaminy w moim organizmie, za każdym razem kiedy trafiam na niego podczas nocnego shufflowania. Klip jest wisienką na torcie. Zajebistą wisienką. Na wyśmienitym torcie. Ciekawych jak to jest zrobione - odsyłam do klipu Abesses. (Do it.)

Chemical Brothers - The State We're In


Chemical Brothers to nie tylko imprezowe elektro ociekające tłustym basem i niszczące ściany przepotężną stopą. W ich dyskografii natrafić możemy na kilka wokalnych kawałków i właśnie jednym z nich chciałem się podzielić. Wybrałem powyższy, ponieważ jest wieczór [był wieczór, kiedy Kopciu to pisał - Lite], a utwór jest dość chilloutowy.

The Jimi Hendrix Experience - Purple Haze


Kojarzycie odcinek South Parku, w którym Token wziął gitarę pierwszy raz w życiu i po prostu zaczął na niej grać? Nie wiem dlaczego, ale zawsze kojarzyło mi się to z Hendrixem. W zasadzie średnio mnie interesuje, w którą stronę Jimi trzymał gitarę i którą częścią ciała szarpał struny, dopóki efekt łechta mózg. Hendrix w oparach "fioletowej mgiełki" lub jednej z kuzynek, to świetny plan na spędzenie czasu.

Kaliber 44 - Film


Lubię, kiedy ludzie mają coś do powiedzenia. Lubię, kiedy robią to przez muzykę. Lubię, kiedy jest do dobra muzyka. Genialne teksty; unikalny styl razytrzy; krótkie pętle, które nie znudziły mi się przez eN lat i raczej się na to nie zapowiada... Do tego klimatyczne skrecze Filiksa w tle... Me gusta.

Mutemath - Reset


Nie jestem fanem koncertowych nagrań. Dlatego też dość sceptycznie podchodziłem do tego klipu, kiedy włączałem go po raz pierwszy. Jednak sześć minut później włączyłem go po raz drugi. Zaraz potem trzeci, czwarty... To że kawałek nagrany jest live w tym przypadku jest ogromną zaletą. Niesamowity muzyczny spektakl. Plus perkusista, który urodził się chyba z pałką w dłoni. (no offence)

Ratatat - Lapland


Ratatat to duet tworzący bardzo charakterystyczne brzmienia, świetnie nadające się do bujania się po mieście ze słuchawkami na uszach. Warto sprawdzić stworzone przez nich remixy m.in. Kanye Westa, Biggiego i wielu innych hip-hopowych wykonawców. "Lapland" wybrałem za północny tytuł, jeśli wolicie coś żywszego polecam np. "Mirando" z "LP3".

Sidney Polak - Wkładam łyżkę w szklankę


Mój ulubiony kawałek perkusisty T.Love. Dobry, naprawdę dobry tekst w nie odbiegającej od niego jakościowo oprawie muzycznej. Co do Sidneya - panuje dziwne przekonanie, że prawie każdy z jego kawałków jest o alkoholu. To prawda, że w wielu z nich przewija się ten motyw, ale czy np. "Piosenka o gównie" jest piosenką o gównie?

Röyksopp - dziwnie znajome. Fajne. Nie powiedziałbym, żeby ryło bańkę. Guns'n'Roses - może być, całkiem spoko. Amon Amarath - nie jestem fanem metalu, ale spodobało mi się. Birdy Nam Nam - zajebisty numer, zajebisty klip. Kopciuch, zgłaszam się do Ciebie po więcej tego! Chemical Brothers - co za nuda... Jimi Hendrix - całkiem okej, ale się nie jaram. Tak to już mam z tymi wielkimi muzykami często. "Film" - jeden z moich ulubionych wałków K44. Propsuję, bo klasyk, bo świetnie brzmi, bo pojedyncze rymy zapadają w pamięć. No, świetna sprawa. MuteMath - brzmi doskonale. To też poproszę. Ratatat - czytając opis, spodziewałem się czegoś znacznie lepszego. No cóż, klops. Sidney Polak - nie zalewaj, "Skuter" na pewno nie był o alkoholu. Zresztą "Otwieram Wino" to klasyk. Trochę głupi, ale jednak klasyk. Lubię Sidneya, dobrą muzykę robi.

One Comment

  • Anonimowy
    26 maja 2011 17:06 | Permalink

    Ejze, co jest fenomenalnego w Kopika glosie? ^^

  • Leave a Reply