Zeus - Zeus, jak mogłeś? (2011)


Zeus
Zeus, jak mogłeś?
Embryo, 2011

4.0

Rok 2008, mniej więcej listopad. Zeus debiutuje w mainstreamie, wydając "Co nie ma sobie równych". Pamiętacie, jaki to był szał? Powiew świeżości, istne wow. Minęło 2,5 roku i Zeus znów zaskakuje.

Zaskakuje, bo "Album Zeusa", drugi legalny krążek łodzianina, nie był żadną niespodzianką. Wciąż pamiętam, jak mnie to zirytowało. Chłop wydaje płytę rok w rok i nie proponuje niczego nowego? Syndrom Ostrego, czy jak? Po wielu miesiącach irytacja straciła na sile, a ja "Album Zeusa" doceniłem. To chyba najlepszy materiał reprezentanta ŁDZ.

Zaskakuje, bo najnowsze wydawnictwo nie zostało wyprodukowane na utartym, zeusowym schemacie. Funkowe sample? Owszem, ale jednak jest ich o wiele mniej niż wcześniej. Co w zamian? Milion niekonwencjonalnych patentów, które najprawdopodobniej przemycił współproducent krążka, Marek Dulewicz - ten sam facet, co robi mastering Ostremu i co napieprza na gitarze w Bakflipie. Można powiedzieć, że eksperyment goni tu eksperyment. Jest to jednak trochę inne eksperymentowanie niż na nowej płycie Mesa - nie elektronika, bardziej szeroko pojęty rock, te sprawy. W "Jesteśmy źli", prócz charakterystycznego beatu perkusyjnego i pobrzdąkiwania paru gitarowych akordów, przygrywa mała, choć pewnie samplowana, sekcja dęta. Pokuszę się o stwierdzenie, że w związku z tym, po małych przeróbkach, utwór mógłby się załapać do szerokiego repertuaru Kultu. Z kolei balladowo-miejski charakter "Lato w mieście Łódź" przyprawia o skojarzenia z Waglewskim albo Maleńczukiem (albo z jednym i z drugim w duecie). To tylko takie najbardziej wyraziste przykłady - ciekawe rozwiązania różnej maści wykorzystywane są tu jeśli nie w każdym, to na pewno w co drugim utworze. Mroczne numery stoją tu w opozycji do tych kilku radosnych, funkowych bomb, które - swoją drogą - w większości są kompletnie niepotrzebne, ponieważ trochę psują koncept i klimat budowany przez przewijające się co chwila skity.

I co, to wszystko? A gdzie tam! Zeus robi również niezłych popłoch, korzystając z mikrofonu. Co ważne, raczej nie rozprawia nad swoim życiem, nad swoją naturą i nie bierze się za opowiadanie historii, które przeżył na własnej skórze. Przybiera za to liczne role, w które wciela się niczym zawodowy aktor. Słuchacz poznaje więc Zeusa-detektywa, Zeusa-psychola zabijającego miłość swojego życia lub... Zeusa-asteroidę. Czasem tylko odegra się na hejterach (no dobra, nie "czasem", a w paru utworach - jeden by spokojnie wystarczył), ew. opowie o swoim zafascynowaniu Japonią (całkiem niezrozumiała dla mnie, ze względu na moją ignorancję w tym temacie, "Sayonara!") lub przedstawi swój stosunek do osiedlowej przemocy ("Nie brak chętnych na wojnę, co to, to nie / A pradziadkowie przewracają się w grobie, bo mieli dwie / Matka uczyła mnie widzieć dobro w człowieku / A ja pytam się: po co mi to w średniowieczu?"). Co więcej, ten szeroki wachlarz tematów poruszany jest w sposób, którym gardzi 99% polskich raperów. Flow Zeusa jest tu "zmienne". Wersja bliższa prawdy: Zeus operuje tu kilkoma, różnymi flow, których używa na zmianę, w zależności od potrzeb. Robi to wrażenie, zwłaszcza jak się pomyśli, gdzie był Zeus jeszcze 3 lata temu oraz jak wygląda, pod tym względem, reszta rodzimej sceny, za wyjątkiem kilku ogarniętych typów.

Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się czegoś takiego. Zeus nie poszedł za przykładem swojego kolegi z osiedla i nie nagrał trzeciej, takiej samej płyty. Nowy album łodzianina jest inny, interesujący, zajmujący. Cenię artystów, którzy potrafią pójść pod prąd i zrobić coś świeżego. Nawet wtedy, gdy tu i ówdzie podwinie im się noga. Bo trzeba nadmienić, że "Zeus, jak mogłeś?" nie jest płytą idealną. Są tu utwory, których mogłoby nie być, bez których ten album byłby lepszy. Co nie zmienia faktu, że przez swoje nowatorstwo, kilka eksperymentalnych rozwiązań, najnowszy materiał Zeusa póki co jest - obok "Kandydatów na szaleńców" Mesa - najciekawszym, hip-hopowym wydawnictwem tego roku. Kto wie, może tak pozostanie?

2 Comments

  • Anonimowy
    5 czerwca 2011 22:22 | Permalink

    na huj ten autor cwel cisnie ostremu

  • Anonimowy
    27 czerwca 2011 15:56 | Permalink

    Nie ciśnie tylko nadmienia o jego osobie, aby przedstawić wszystkim słuchaczom rapu, że bywa on zmienny i choć większość ludzi nie lubi zmian trzeba się na nie przygotować i przyjąć( Ostry jest świetny :) Nikt z was nie chciałby, aby roZkazywano wam! W piosence "move yo me" (którą gorąco polecam odsłuchać), Zeus bezpośrednio komentuje wszystko to co powinni wiedzieć ludzie, którym nie pasuje jego zmiana. Zeus jestem z tobą!!

    "Nikt nie jest ideaLNY KURWA!"

    PS: Jestem dziewczyną;)

  • Leave a Reply