Król undergroundu znów w Gorzowie



- Średnia wieku żadna, a z głośników napierdala ochotnicza straż pożarna - te słowa Afrojaxa doskonale oddają to, co widzę i słyszę w sobotę, 25 marca, zaraz po tym, jak wchodzę do gorzowskiego Metronomu - takiej miejscowej techno-remizy, w której tego dnia wystąpić miał Małpa - w ostatnich latach niepodważalny król undergroundu i - jak się okazuje - władca serc piętnastoletnich fanek "Paznokci".

Wchodzę i nie wierzę własnym oczom: - Dziś gra raper, czy są jakieś balety? Połowa osób w klubie to odpicowane nastolatki z gimnazjum, które po paru piwach mogą wyglądać na pełnoletnie. Drugie 50% to chłopcy w za szerokich spodniach i bluzach - prędzej ulica niż truskul. Założę się, że może nie wszyscy, ale wielu z nich wpada do Metronomu nie tylko na hip-hopowe koncerty, które się niestety tutaj zdarzają. Mówiąc krócej, stała klientela tej wieśniackiej speluny. Aha, tego dnia nie tylko gra Małpa. O 23 miejscowy wodzirej ("DJ" nie przechodzi przez klawiaturę) rozkręca zabawę! Wszystko staje się jasne!

Supporty? Raz, że za dużo (ile tych składów było? 7?). Dwa, że koszmarne. Sami wack MCs. O zgrozo nie tylko z Gorzowa, także przyjezdni. Ksywek nie ma co wymieniać - wszyscy bez dykcji, bez charyzmy, bez tekstów, bez pomyślunku. Wszyscy tandetni i sztampowi do szpiku kości.

A Małpa? No spoko. Nie ma scenicznego doświadczenia Eldoki, Ostrego, czy Mesa, co widać, słychać i czuć, ale ogólnie daje radę. Nie odpuszcza, mimo że publika jest, jaka jest. Co z tego, że połowa ma po piętnaście lat, skoro ta połowa płaci za koncert tak, jak inni? Trzeba się przyłożyć. I Małpa się przykłada. Gra swoje największe hity z "Kilku numerów o czymś" - od "Intra", przez "Nie byłem nigdy" i "Paznokci", po "Męczennika" - gra swoje zwroty z "Nagapiłem się" Pezeta i Małolata, gra jakiś numer, może dwa, których kompletnie nie kojarzę. Małpę wspomaga Jinx, ale zero informacji odnośnie zapowiadanej płyty Proximite. A szkoda, bo czekam.

Kontakt z publiką bardzo dobry. Świetny patent z rapowaniem poszczególnych wersów, patrząc się w oczy jednej, wybranej losowo z widowni, osoby. Niektórych może to peszy, ale zdecydowana większość powie, że to tylko zmniejsza dystans między artystą a fanem.

Małpa gra godzinę. Bez bisów (w sumie i tak raczej nie ma już żadnego repertuaru w zanadrzu). Schodząc ze "sceny", zostaje zatrzymany przez tłum fanów, już nie tylko piętnastoletnich. I wiadomo - piątki, autografy, zdjęcia, rozmowy. Nie wiem, na jaki czas go przystopowano - zaczynają do mnie docierać dźwięki, których bynajmniej nie puszcza DJ Chwiał, więc wychodzę z tej techno-remizy, co by dać odpocząć uszom.

Łukasz Małkiewicz ma jeszcze przed sobą daleką drogę, żeby dorównać tuzom polskiej sceny hip-hopowej. O ile w studio często ich dogania (ba, czasami wręcz ich przewyższa!), o tyle na koncercie wychodzą nie tyle braki, co różnice na niekorzyść rapera z Torunia. Raz myli zwrotki, raz wypada z bitu, raz i on, i hypeman nie kończą wersów. To drobne wpadki, wiadomo. Ale to właśnie one decydują o tym, że ktoś jest gwiazdą polskiego hip-hopu, a ktoś tylko królem undergroundu i piętnastoletnich fanek malowanych paznokci.

PS Daniel Drumz kończył koncert Eldo "Beautiful Losers" Hocus Pocus, DJ Chwiał Małpy jakimś nowym kawałek Weny. To też robi różnice.

4 Comments

  • 30 czerwca 2011 14:27 | Permalink

    Propsuję notkę, tak jak pisałem u siebie Ci fani to wina (zasługa?) "Paznokci". Podobnie było w Mińsku na Mesie, gdzie ludzie wyglądali jak z okładki "Zamachu na przeciętność".

  • 30 czerwca 2011 18:14 | Permalink

    Prawda, prawda. Ale DJa Chwiała to chyba zostaw. Cóż z tego że puszczał Wenę (dobry raper), a nie HP?

  • 1 lipca 2011 12:18 | Permalink

    Różnica poziomów przeogromna. Promocja czołowego przedstawiciela europejskiego rapu, czy promocja swojego ziomka, który wydał ostatnio płytę? ;-)

  • 2 lipca 2011 11:22 | Permalink

    Wydaje mi się, że każdy raper w Polsce ma kawałek/kawałki/płytę, które dały mu + 15 000 młodocianych "fanów". Pezet miał track "W Moim Świecie" i epke "Muzyka Emocjonalna", której się podobno wstydzi; Eldoka ma kawałek "Chodź ze mną", którego nie gra na koncertach, a 15sto letnie fanki wychodzą z niego zawiedzione. Takich przykładów jest znacznie więcej.

    Co do Małpy. Według mnie po "Kilku numerach..." nagrał może dwa dobre featy. Reszta to słabe i zamulone zwrotki. Czekam na Proximite tylko ze względu na Jinxa, który jest mega kotem i nic słabego od niego jeszcze nie słyszałem. Zwrotka z "5 Elementu" albo z "Jestem Sam" u Wudoe to mistrzostwo.

  • Leave a Reply